Konrad Piasecki: Rektor Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, generał Jan Rajchel, dzień dobry. Jan Rejchel: - Dzień dobry panu, dzień dobry państwu. Czy jest coś co pana zszokowało w tych stenogramach czarnych skrzynek? - Nie. Nie ma takich informacji, które byłyby szokujące. Jest to pierwsza wersja stenogramu, dużo komend nieczytelnych. Prawdopodobnie istnieją kolejne wersje, które są bardziej szczegółowe. Myślę, że analiza tych kolejnych wersji pozwoli na to, aby więcej wniosków wyciągnąć. Aczkolwiek same stenogramy nigdy nie będą odzwierciedleniem tego, co rzeczywiście działo się w kabinie. Sam stenogram bez zapisu innych parametrów lotu jest w zasadzie materiałem mało znaczącym. Nie szokuje pana ten spokój kilkudziesięciu ostatnich sekund? Alarmy wyją, samolot schodzi coraz niżej a piloci - jak się wydaje - właściwie nie reagują? - Tu bym się do końca z panem nie zgodził. Jeżeli pewne urządzenia nie są kompatybilne z tym, co jest na ziemi, co jest wprowadzone w system nawigacyjny samolotu, to te urządzenia ostrzegają z odpowiednim wyprzedzeniem i analizę ostrzegawczych sygnałów należy przeprowadzić tylko w porównaniu z innymi parametrami. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało i dlaczego piloci nie reagują. Być może byli przekonani o tym, że wszystko jest w porządku. Nie ma w panu poczucia niedowierzania i szoku, że oni wiedząc tak wiele o fatalnych warunkach aż tak ryzykowali? - Tu również bym się z panem nie zgodził. Myślę, że z tych stenogramów jasno wynika, że zdawali sobie sprawę z tego, że warunki są trudne. Zgodnie z obowiązującymi przepisami mieli prawo do podjęcia decyzji pierwszego zajścia i tak też zrobili informując o tym szefa protokołu, że spróbują. - Z pobieżnej analizy wynika, że wysokość decyzji, która była ustawiona na około 100 metrów była zachowana. Lot na tych 100 metrów odbywał się przez około 7 sekund. Czy to była rzeczywiście wysokość 100 metrów to już jest sprawa wątpliwa. Ja osobiście myślę, że nie było to świadome ich działanie. Tutaj musiał się wkraść jakiś błąd, ale na ten temat będziemy mogli dyskutować, jak będziemy mieć pełne dane z zapisu czarnych skrzynek. Te 7 sekund na wysokości 100 metrów. Co to oznacza? Przecież samolot nie mógł przejść nagle do lotu poziomego? Czy to oznacza, że oni się posługiwali radiowysokościomierzem i kiedy jar zaczął ostro schodzić w dół, oni zachowywali tę odległość 100 metrów od ziemi, jednocześnie mocno opadając? - Z tymi opiniami trzeba poczekać. Na pewno ukształtowanie terenu miało duży wpływ na wskazania przyrządów, na to, jaka była reakcja pilotów, na to, co się stało. Być może była taka sytuacja, że pilotując samolot według wysokości z radiowysokościomierza rzeczywista wysokość w porównaniu do poziomu lotniska była zdecydowanie mniejsza niż pokazywał radiowysokościomierz. Ale tak jak powiedziałem, na tym etapie, to są tylko i wyłącznie spekulacje. Pan mówi, oni zachowali wysokość decyzji, ale to jest tak, że oni schodzą do 100 metrów, potem do 80, 60 wreszcie 20. Właściwie zderzenie z drzewami zaczyna wywoływać jakiś mocny niepokój, który przynajmniej odbija się w tych stenogramach. - Tutaj też jest dyskusyjna sprawa, czy oni schodzą. Jeżeli wysokość 100 metrów przyjęli za poziom lotniska a była to rzeczywiście dolna wysokość tego jaru. Gdy wysokość tego jaru zaczęła gwałtownie wzrastać w stosunku do poziomu lotniska, to bez żadnego ruch sterami, pilot był święcie przekonany, że leci w locie poziomym i w takim leciał a wysokość malała. Tego nie wiemy, to trzeba wyjaśnić. Na 80 metrach drugi pilot mówi "odchodzimy", czy kapitan musi na to zareagować? - Kapitan decyduje, ale jeżeli współpraca w załodze przebiegała odpowiednio, musi zareagować. Nie wiemy czy zareagował. To są sekundy i niekoniecznie na podstawie zapisu korespondencji w kabinie, możemy dojść do wniosków, czy była reakcja czy nie było. To musimy przeanalizować te zapisy, które mówią o wychyleniu wolantu, o położeniu przepustnicy gazu. Dopiero te rzeczy powiedzą nam, czy pilot zareagował, czy nie. Panie generale, gdyby pan był w kokpicie tego samolotu, tak jak był tam generał Błasik, pański poprzednik na tym stanowisku, które pan w tej chwili zajmuje, co by pan doradził, jakby pan zareagował na tej wysokości stu metrów? - Jeżeli chodzi o obecność pana generała Błasika, to na razie z tych stenogramów nie wynika jednoznacznie moim zdaniem, jaką rolę on odegrał w kabinie. Te pierwsze wersje stenogramów, bodajże w dwóch miejscach tylko mówią o tym, że jest czytanie listy. To nic nie mówi. - Przełożony jeśli jest w kabinie i widzi, że mogą być naruszone warunki bezpieczeństwa z różnych powodów, powinien jednoznacznie zareagować, żeby zachować te warunki. Poczekajmy, ja na tyle znałem pana generała Błasika, że jestem święcie przekonany o tym, że nigdy nie podjąłby decyzji takiej, która narażałaby na szwank, załogę i pasażerów. Powie pan dziś, mając tylko wstępne dane: jestem przekonany, że tu procedury zostały złamane? Procedury lądowania? - Nie, nie powiem tak. A nie jest trochę tak, że piloci są tak szkoleni, że procedury procedurami a zadanie musi zostać wykonane? - Nie, takiego szkolenia nie ma. Musimy sobie zdawać sprawę, że szkolenie w szkole przebiega jak gdyby w dwóch kierunkach. Szkolimy pilotów lotnictwa transportowego i niektórzy z nich mogą później zostać pilotami samolotów np. VIP-owskich. I tutaj jest bezwzględne przestrzeganie jakichkolwiek przepisów i procedur. - Natomiast musimy sobie zdawać sprawę z tego, że również szkolimy pilotów bojowych i przy zachowaniu odpowiednich procedur, odpowiednich powtarzam, ale dla danego rodzaju lotnictwa, musimy sobie zdawać sprawę, że ci ludzie są szkoleni w całkiem innym celu. Co sądzisz o stenogramach z czarnych skrzynek? Dołącz do dyskusji