Uważają oni, że jeśli PKN przejmie kontrolę nad rafinerią, będzie jedyną firmą w Polsce kontrolującą 95 procent rynku produkcji paliw. Zdaniem zarządu rafinerii byłby to twór, podlegający dużym wpływom polityków. Własny pomysł na zapowiadaną prywatyzację rafinerii przedstawił dziś prezes firmy, Włodzimierz Dyrka. Jego zdaniem rafineria chciałaby objąć akcje PKN wartości 300 mln złotych, by za te pieniądze rozbudować swoją sieć sprzedaży detalicznej. To - zdaniem zarządu - byłaby świetna pozycja wyjściowa, do odsprzedania udziałów inwestorowi zagranicznemu. Włodzimierz Dyrka ogłosił też swe rychłe odejście ze stanowiska. - Nigdy nie miałem silnego oparcia politycznego i nie zabiegałem o nie - powiedział prezes Dyrka, który od dłuższego czasu jest ostro krytykowany przez zakładową Solidarność. Kilka dni temu żądała ona wręcz dymisji prezesa. Kością niezgody jest choćby zapowiedź redukcji zatrudnienia o ponad połowę, która pomoże sprostać zagranicznej konkurencji. Jest też inny powód odejścia prezesa - finansowy. Tzw. kominowa ustawa o ograniczeniu wynagrodzeń ogranicza pensje na stanowisku prezesa do 4 średnich płac w przemyśle, czyli do ok. 8 tysięcy złotych. Za taką płacę, biorąc pod uwagę wielką odpowiedzialność za decyzje, Włodzimierz Dyrka nie chce już pracować.