Jego zdaniem - w związku z dotychczasowymi wynikami sondaży i przewagą PiS nad PO - przekaz Platformy jest skierowany w większym stopniu do "twardszego elektoratu" tej partii, zaś przekaz PiS ma na celu rozszerzenie grupy swoich wyborców. "Platforma za wszelką cenę dąży do zmiany dotychczasowych płaszczyzn sporu z PiS. Dotychczas PO odgrywała podwójna rolę: wciąż będąc partią dawnych gdańskich liberałów, była jednocześnie partią władzy muszącą zabiegać o poparcie różnych grup społecznych. Trudno było spełnić te dwie role równocześnie" - ocenił Chwedoruk (Instytut Nauk Politycznych UW). Powrót do "radykalnie liberalnego języka" Tymczasem podczas sobotniej konwencji - jak wskazał - Platforma "w niektórych aspektach poszła w stronę powrotu do radykalnie liberalnego języka, choćby biorąc pod uwagę to, co powiedziano na temat ZUS, związków zawodowych, czy nie do końca jasnej kwestii jednolitej stawki podatkowej". "To pokazuje, że Platforma trochę chce być dawnym Kongresem Liberalno-Demokratycznym" - zaznaczył. W jego ocenie wynika to z faktu, iż "grupą społeczną, która pozostała przy PO było pokolenie 30-latków i jej przekaz jest adresowany do bardziej liberalnie myślących przedstawicieli tej grupy". Chwedoruk wskazał, że "Polacy od lat deklarują, że politycy powinni się przede wszystkim zajmować kwestiami polityki gospodarczej, społecznej, edukacji i służby zdrowia, a spory światopoglądowe traktują jako tematy zastępcze". "Zresztą w państwach europejskich, do których aspirujemy taka tematyka dominuje w kampaniach" - mówił. Wyborcy - jak dodał - patrzą na politykę w mniejszym stopniu przez pryzmat historycznych symboli i światopoglądu, w większym przez pryzmat "własnych kieszeni". "Pozytywny zwrot w naszej polityce" Z tego powodu - jego zdaniem - obie konwencje zdominowała tematyka gospodarcza. "To jest pozytywny zwrot w naszej polityce, ale na tym zwrocie więcej traci PO, gdyż w Polsce zwolenników Polski solidarnej jest więcej niż zwolenników Polski liberalnej" - zaznaczył. "W związku z tym Platforma teraz przede wszystkim będzie broniła swego stanu posiadania, bo nie ma siły i możliwości, aby dalej dokonywać ekspansji wyborczej. Musi bronić obecnego stanu posiadania i tych, którzy naprawdę się z nią zgadzają" - powiedział. Z kolei - jak kontynuował - w przypadku PiS jest odwrotnie. "Z punktu widzenia PiS wybory mogłyby się odbyć już teraz i dlatego partia ta podkreślała na konwencji, że nie jest partią rewolucyjnej zmiany, a społeczne dążenie do daleko idących zmian chce ubrać w sztafaż instytucjonalno-prawny, żeby nie dewastować instytucji państwa" - powiedział. Dlatego też - w jego opinii - przekaz tej partii nastawiony jest na poszerzenie elektoratu.