W ostatnich dniach coraz więcej placówek informuje o wypowiadaniu przez lekarzy klauzuli opt-out, która pozwala im pracować powyżej 48 godz. Oznacza to, że niektóre szpitale w najbliższych tygodniach mogą mieć problem z obsadą dyżurów lekarskich. Klauzulę wypowiedziała m.in. część lekarzy z Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi (ok. 150 z 400 lekarzy), z Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie i Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku. Medycy domagają się m.in. podwyższenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB od 2021 r. i zwiększenia wynagrodzeń. "Rozpoczęła się gra bezpieczeństwem pacjentów" "Jeśli celem organizatorów tej akcji jest doprowadzenie do paraliżu, jeśli nie całej służby zdrowia to niektórych placówek, to jest rzeczą zupełnie oczywistą, że rozpoczęła się jakaś gra bezpieczeństwem pacjentów" - skomentował Radziwiłł w rozmowie z PAP. Zapewnił, że resort przygotowuje się na ewentualne problemy kadrowe w szpitalach po wypowiedzeniu klauzuli opt-out. "Ale przede wszystkim do tego muszą przygotować się dyrektorzy szpitali, to oni są zobowiązani do zapewnienia ciągłości opieki nad pacjentami" - zaznaczył. Minister wskazał, że istnieją możliwości zabezpieczenia obsady dyżurowej również w takiej sytuacji, choć nie są one optymalne dla pacjentów. "Takim rozwiązaniem jest np. praca zmianowa lekarzy albo tzw. praca w czasie równoważnym. Z punktu widzenia opieki nad pacjentem, który leży w szpitalu, nie jest to rozwiązanie idealne, dlatego że pacjent widzi swojego lekarza w nieregularnych odstępach czasu, ale jest to rozwiązanie rezerwowe" - powiedział. System równoważnego czasu pracy polega na zwiększeniu liczby godzin pracy w danym dniu lub tygodniu, na rzecz jej zmniejszenia w innym dniu, tygodniu albo udzieleniu dni wolnych. W okresie rozliczeniowym dopuszczalny wymiar czasu pracy nie może jednak być przekroczony. "Sytuacja nie wygląda dramatycznie" "Oczywiście w sytuacjach wyjątkowych trudno przewidzieć, jak to będzie wyglądać. Na razie monitorujemy sytuację, dzisiaj ona nie wygląda dramatycznie (...). Samo wypowiedzenie nie jest jednoznaczne z tym, że lekarze je zrealizują, mam nadzieję, że może tak się nie stanie" - dodał minister. Radziwiłł przyznał, że obecnie nie są prowadzone negocjacje pomiędzy resortem zdrowia a przedstawicielami Porozumienia Zawodów Medycznych, które koordynuje protest. "Nie toczą się takie rozmowy i to też pokazuje dziwaczność tej akcji. Do wypowiadania klauzuli opt-out dochodzi w dniach, kiedy parlament przyjmuje ustawę zapewniającą wzrastające nakłady na ochronę zdrowia ze środków publicznych w wymiarze dotychczas niespotykanym - do 6 proc. w 2015 r. W ciągu 10 lat do służby zdrowia ma dodatkowo napłynąć 547 mld zł. Jeśli ktoś nie zauważa historyczności tej chwili, to jest po prostu pozbawiony możliwości rozpoznawania rzeczywistości" - powiedział. "To się również odbywa w momencie, kiedy lekarze rezydenci otrzymali ogromne podwyżki, kiedy już działa ustawa o minimalnych wynagrodzeniach pracowników medycznych, kiedy kontynuujemy podwyżki dla pielęgniarek i ratowników medycznych" - dodał. Minister podkreślał, że młodzi lekarze zawsze dużo pracowali, a wytężona praca o różnych porach pozwala im zdobywać doświadczenie. "Historycznie zawsze tak było, że lekarze - zwłaszcza młodzi - pracowali więcej niż 48 godz. tygodniowo. Nie chcę mówić, ile powinno się pracować, bo każdy powinien sam ocenić swoje siły i zgodnie z tym podejmować pracę. Nie ma mowy o tym, żeby się przemęczyć czy zamęczyć, bo to może zaszkodzić lekarzowi i bezpieczeństwu pacjentów" - powiedział. Krytyka Naczelnej Rady Lekarskiej Radziwiłł skrytykował działania Naczelnej Rady Lekarskiej, która zwróciła się do lekarzy o "ograniczenie w najbliższym czasie gotowości do świadczenia pracy i wykonywania świadczeń zdrowotnych, również w ramach umów cywilnoprawnych, do maksymalnie 48 godzin w tygodniu". Na stronie NRL opublikowano też gotowy wzór oświadczenia dotyczącego cofnięcia zgody na klauzulę opt-out. "Jeśli do porzucania pracy, do ograniczania wysiłku, do doprowadzenia do paraliżu opieki nad pacjentami wzywają organizacje lekarskie to ja to oceniam jako coś zupełnie nie na miejscu, szczególnie wtedy, kiedy nawołuje do tego NRL. Samorząd lekarski jest z mocy prawa zobowiązany do sprawowania pieczy nad należytym wykonywaniem zawodu i do stania na straży etyki lekarskiej, ma działać w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony. Nie jest to organizacja, która ma prowadzić lekarzy na barykady, organizując protesty, a w szczególności akcje, które mają utrudnić pacjentom korzystanie z opieki zdrowotnej czy wręcz zagrozić ich bezpieczeństwu. To budzi mój zasadniczy sprzeciw" - powiedział Radziwiłł.