Marcin Zaborski, RMF FM: Czy Jarosław Kaczyński powinien spotkać się w Sejmie z protestującymi tam rodzicami osób z niepełnosprawnością? Konstanty Radziwiłł, były minister zdrowia: Nie mam zdania w tej sprawie, to chyba nie moja sprawa, żeby dyktować to z kim powinien spotykać się pan prezes Kaczyński. Absolutnie nie namawiam, żeby pan komukolwiek cokolwiek dyktował, no ale pytam dlatego, że jako lider opozycji spotykał się w Sejmie z tymi osobami w 2014 roku i mówił tak: "jeżeli władza nie jest w stanie wykazać empatii i współczucia, które prowadzi do poprawy losu, pokazuje swoją twarz". Wtedy się spotykał, dzisiaj nie. - No ale władza spotkała się z tymi osobami. Pani minister Rafalska wraz z panem ministrem Michałkiewiczem spędzili tam ładnych parę godzin i ja myślę, że sprawy dosyć jednoznacznie zostały, że tak powiem.... informacje wymienione i nakreślony scenariusz jak będzie wyglądała realizacja tych postulatów także sądzę, że tutaj nie ma mowy o tym, by władza, szeroko rozumiana władza, była arogancka, wręcz odwrotnie. Pytanie dlaczego w takim razie pierwsza strona "Faktu" dzisiaj wygląda tak. Pisze ten dziennik: "W Sejmie protest, a wicepremier lansuje się na Dunajcu. Zabawia się na spływie tratwą na Pieninach, leni się zamiast pomagać ludziom" - to wszystko o Beacie Szydło, wicepremier do spraw społecznych. - Panie redaktorze, to nie może być tak, żebyśmy wszyscy robili cały czas wszystko. Ale czy wicepremier, który koordynuje politykę społeczną nie powinien przyjść do Sejmu porozmawiać z tymi ludźmi? - To znaczy... ja myślę, że sprawy są w tej chwili załatwiane, więc nie można całego kalendarza pani premier podporządkować jednej sprawie. Nie mam żadnej wątpliwości, że pani premier jest również zaangażowana w rozwiązywanie tego problemu i to wcale nie musi wyglądać w ten sposób, że - używając tego określenia - musiałaby się lansować przed kamerą z rodzicami protestującymi w Sejmie... Którzy ją tam zapraszają. - No ja rozumiem, ale chyba raczej chodzi o załatwienie sprawy niż o to, żeby polityk spędził określoną ilość minut, godzin na miejscu. To naprawdę nie o to chodzi. Problem jest taki, że trzeba go na pewno załatwić. Trzeba też powiedzieć, że rząd Prawa i Sprawiedliwości, rząd pani premier Beaty Szydło rozpoczął bardzo intensywne działania w zakresie niepełnosprawności m.in. uchwalając, przygotowując... I dzisiaj minister Rafalska podpisuje porozumienie z przedstawicielami środowisk osób niepełnosprawnych, ale nie z tymi, którzy protestują w Sejmie. Ci w Sejmie odrzucają to porozumienie i mówią, że nie o to im chodziło. - No cóż, ja wierzę, mam nadzieję, że te osoby, które tam protestują przyszły wyrazić opinię o konieczności załatwienia określonych spraw i oczekują załatwienia spraw, a nie że jest to protest o innym charakterze. Tak i prezydent obiecał im kiedy był u nich: "przygotujemy projekt ustawy, który zrealizuje postulaty tych protestujących rodziców" tylko problem polega na tym, że to porozumienie, które dziś jest dziś podpisane nie przewiduje realizacji jednego z dwóch zgłoszonych postulatów, tylko jeden postulat. Czy ci rodzice w takim razie mają prawo czuć się oszukani? - Jeszcze raz powtarzam - został nakreślony scenariusz konkretnych kolejnych działań, kroków, które mają rozwiązać problemy, z którymi borykają się osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie. Rząd PiS dotychczas zawsze z obietnic się wywiązywał. Myślę, że i tym razem też się wywiąże. Nie mam co do tego żadnej wątpliwości, że żadne słowa na wiatr nie są rzucane. Poseł Prawa i Sprawiedliwości Stanisław Pięta pisze w internecie dzisiaj tak: "Dalsze tolerowanie łamania prawa jest błędem. Z zachowaniem ostrożności Straż Marszałkowska powinna wynieść protestujących i przekazać policji". - Nie podpisuję się pod tymi słowami. To są złe słowa, niewłaściwe słowa? - Panie redaktorze, nie podpisuję się pod tymi słowami. Pan by nie wynosił rodziców i opiekunów z Sejmu? - Jeszcze raz powtarzam - właściwą reakcją na postulaty, które oni zgłaszają, jest podjęcie zobowiązań do załatwienia spraw, z którymi przyszli do Sejmu. Myślę, że to jest naprawdę najważniejsze. Rodzice usłyszeli wcześniej, że potrzeba czasu na przygotowanie ustawy. - To jest oczywiste. No właśnie - dla nich nie jest takie oczywiste. Protestujący pytali: dlaczego inne przepisy da się przegłosować w kilkadziesiąt godzin, a tych, o które my prosimy - nie? Pan rozumie, dlaczego tak jest? - Rozumiem ich rozżalenie, ich zdenerwowanie, ich niecierpliwość. Doskonale to rozumiem. Natomiast z drugiej strony musimy zachowywać się odpowiedzialnie. Propozycje, z którymi przyszli i zobowiązania, które podjęto wobec nich to są rozwiązania skomplikowane, bardzo kosztowne. Trzeba je przygotować odpowiedzialnie i na to potrzeba po prostu trochę czasu. Myślę, żę ten czas, który został przedstawiony, będzie dotrzymany. Przykład - rządowy projekt "Za życiem" 2 listopada wpłynął do Sejmu. 4 listopada - 2 dni później - był już po głosowaniach w Sejmie i w Senacie. Udało się. - On oczywiście był przygotowywany znacznie wcześniej. Prace nad nim trwały znacznie dłużej. To nie jest tak, że to urodziło się w głowie kogoś i w ciągu paru minut na kartce zostało zapisane. Tak się nie robi, a jeśli tak no to są sytuacje absolutnie wyjątkowe. Na pewno tej ustawy "Za życiem" to nie dotyczyło. Panie senatorze, jako były minister musi pan oddać nagrodę przyznaną panu w rządzie Beaty Szydło. - Niczego nie muszę oddawać, ale jeśli pan pyta o to, co zrobiłem ze środkami, z pieniędzmi, które w ramach nagrody dostałem, to powtarzam - bo już mówiłem to publicznie - wpłaciłem równowartość tych pieniędzy na Caritas. I to już wszystko jest zamknięte, załatwione. Te pieniądze już zostały przelane. - Tak, zostały przelane. Czy ktoś pana zapytał, czy pan chce te pieniądze przekazywać na Caritas? - Wie pan, nie mam z tym żadnego problemu, ponieważ Caritas... Czuję się trochę zażenowany mówiąc o rzeczach, które powinny być w zasadzie robione w ukryciu. Ale to jest czyja wina, że się pan czuje zażenowany, panie ministrze? - Nie, nie. Pana pytaniem i koniecznością udzielenia odpowiedzi na to. A skąd się to pytanie wzięło panie ministrze, proszę powiedzieć. - Panie redaktorze, ale już jak pan zapytał i jest taka sytuacja, to chcę powiedzieć - i wszystkich do tego namawiam - że dobroczynność w ogóle daje bardzo wiele satysfakcji. Z żoną od dawna wspieramy właśnie Caritas swoimi datkami, no i tutaj nastąpił przelew trochę większy - dużo większy niż dotychczas, regularnie. Ale nie mam z tym najmniejszego problemu. A chcę jednocześnie powiedzieć, i to bardzo mocno: my, członkowie Prawa i Sprawiedliwości, do władzy przyszliśmy nie po to, żeby się nachapać i w związku z tym zarzuty, że kombinujemy, jak by zarobić jak najwięcej pieniędzy, są po prostu chybione. I w stosunku do mnie są też chybione. Panie ministrze, to pani poseł Mazurek, rzeczniczka... - Nie poszedłem do ministerstwa po to, żeby zarobić jak najwięcej, tylko żeby służyć Polsce. Robiłem to najlepiej, jak potrafiłem. W tej chwili służę ojczyźnie jako senator i właśnie tak to jest. W związku z tym nie było najmniejszego problemu z tym, żeby w solidarnej akcji wpłacić te pieniądze na Caritas. Te pytania, którymi czuje się pan zażenowany, biorą się m.in. stąd, że rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości, wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek mówiła, że jeśli ministrowie nie oddadzą tych nagród, to będą konsekwencje. Przyzna pan, że dziwnie to wygląda - jeśli chodzi o dobrowolną akcję, dobrowolny gest z waszej strony - grożenie konsekwencjami. - Panie redaktorze, jeszcze raz powtarzam. Wpłaciłem te pieniądze i zrobiłem to bez żalu. Oboje z żoną jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy tę organizację, która robi tak dużo dobrego, wesprzeć swoimi pieniędzmi. Radziwiłł: 520 złotych dla opiekunów dorosłych niepełnosprawnych? Zdecydowanie za mało. Powinno się to podwyższyć W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marcin Zaborski pytał swojego gościa o to, czy kwota 520 złotych zasiłku dla opiekunów dorosłych niepełnosprawnych powinna zostać podwyższona. "Zdecydowanie to jest za mało i powinno się to zrobić" - stwierdził Konstanty Radziwiłł. Podkreślał, że nie jest możliwa realizacja wszystkich przedsięwzięć w jednym momencie kadencji. "Liczba projektów społecznych, które zrealizowaliśmy w ciągu 2,5 lat nie da się porównać z żadnym innym okresem w historii Polski" - stwierdził. Przed weekendem majowym pytaliśmy też byłego ministra zdrowia o to, jak spędza czas wolny, który zyskał po odejściu z rządu. "Najczęściej pracuję w ogródku" - zdradził Radziwiłł. Jak zadeklarował, "z całą pewnością zacznie (jeszcze - red.) pracować jako lekarz".