Według danych ministerstwa zdrowia na 29 grudnia około 3,5 tysiąca lekarzy, w tym 1800 lekarzy rezydentów wypowiedziało tak zwaną klauzulę opt-out, zezwalającą na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo.Szef resortu zdrowia Konstanty Radziwiłł podkreślił w TVPInfo, że zgodnie z kodeksem etyki lekarskiej naczelną troską lekarzy powinno być dobro pacjentów. "Jeżeli po sprowadzeniu sprawy do sedna okazuje się, że podstawowym oczekiwaniem są pensje na poziomie około 10 tysięcy złotych dla młodych ludzi, którzy właśnie skończyli studia, po prostu trudno spotkać się wokół tego postulatu. Owszem, podwyższamy te pensje, dzisiaj wielu z tych lekarzy ma wynagrodzenie zasadniczo powyżej 4 tysięcy, niektórzy powyżej 4,5 tysiąca złotych. Wielu z nich podejmuje pracę dodatkową, w innych miejscach, część z nich ma prywatne gabinety" - mówił minister zdrowia.Konstanty Radziwiłł powiedział, że na razie udaje się tak zorganizować pracę w szpitalach, żeby protest lekarzy nie zagrażał pacjentom. Dodał, że organizatorzy protestu dążą właśnie do tego, by zdestabilizować działalność placówek służby zdrowia.Konstanty Radziwiłł zapewnił, że wszyscy dyrektorzy szpitali dysponują narzędziami, które pozwalają zorganizować pracę zmianową lekarzy, pracę w tak zwanym systemie równoważnym. "Wprowadzamy też przepisy, które trochę poluzowują wymagania formalne funkcjonujące dotychczas. Jeśli na danym oddziale intensywność pracy jest nieduża, pacjenci nie wymagają stałego dozoru, to może się nimi opiekować się lekarz z sąsiedniego oddziału. O tym mają decydować dyrektorzy samodzielnie" - mówił minister zdrowia. Jak podkreślił Konstanty Radziwiłł, te zmiany mają zabezpieczyć dobro pacjentów.Minister przypomniał, że nakłady na służbę zdrowia są zwiększane. W środę zbierze się sejmowa komisja zdrowia, która zajmie się "sprawą skali i skutków wypowiedzianych klauzul "opt-out" przez lekarzy rezydentów. Chodzi o wypowiadanie przez nich umów zezwalających na pracę powyżej 48 godzin tygodniowo.