Wpis ministra spraw zagranicznych pojawił się o poranku w serwisie Twitter (dawniej X). "Powinniśmy odpowiedzieć na ostatnią napaść na Ukrainę w języku zrozumiałym dla Putina: zaostrzając sankcje, aby nie mógł produkować nowej broni z przemycanych komponentów i dając Kijowowi pociski dalekiego zasięgu, które pozwolą mu zlikwidować wyrzutnie i centra dowodzenia" - napisał Radosław Sikorski w języku angielskim. To reakcja na zmasowane ataki, do których doszło kilkanaście godzin wcześniej. Rosja wysłała 16 bombowców TU-95, z których posłano dziesiątki rakiet. Pociski spadły, m.in. na Kijów oraz Charków. Na całym terytorium Ukrainy we wtorek rano obowiązywał alarm przeciwlotniczy. Alarm w Ukrainie. Polska podrywa myśliwce Sytuacji bacznie przyglądało się polskie wojsko. We wtorek Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że "w związku z aktywnością rosyjskiego lotnictwa atakującego Ukrainę, dla zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni do lotu poderwane zostały dwie pary - polska i amerykańska - myśliwców F-16, wraz z sojuszniczym tankowcem powietrznym". Armia w komunikacie przekazała, że pozostaje w stałej gotowości do zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej. "Putin nasila terror wobec Ukrainy. Dziś miał miejsce drugi masowy atak rakietowy w ciągu zaledwie czterech dni. Infrastruktura cywilna została uszkodzona, ludzie, w tym dzieci, zostali ranni i zabici" - informował we wtorek szef ukraińskiego MSZ. Na wydarzenia w Ukrainie zareagowała także Bruksela. "Rosja rozpoczęła nowy rok od wystrzelenia ponad stu rakiet i dronów w Kijów, Charków i inne miasta, celując w ludność cywilną, niszcząc dzielnice mieszkalne i infrastrukturę krytyczną. Rosja zostanie pociągnięta do odpowiedzialności za swoje zbrodnie wojenne" - zapowiedział szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!