- Jest to forma wsparcia nas, ponieważ dziewczyny mają te same problemy w całej Polsce. (...) Na pewno nie będzie to protest jakiś agresywny. Nie będzie tam czegoś takiego, co miałoby zaszkodzić wizerunkowi miasta albo nam - zapewniała dziś rano szefowa strajkujących pielęgniarek z Radomia Anna Trzaszczka. Pielęgniarki ze szpitala specjalistycznego w Radomiu strajkują dziewiąty dzień. We wtorek fiaskiem zakończyły się kolejne rozmowy z dyrekcją w sprawie podwyżek. Pielęgniarki po raz kolejny obniżyły żądania dotyczące podwyżek - z 500 do 450 zł. Lekarze skarżą się, że sytuacja w placówce zdrowia jest bardzo zła, zwłaszcza, gdy do szpitala trafi nowy pacjent. Wtedy medycy muszą prosić pielęgniarki o pomoc. - Wszystko pracuje na granicy bezpieczeństwa chorych. Musimy w każdej sytuacji zagrożenia życia prosić zespół interwencyjny o pracę - stwierdził jeden z lekarzy. Radomski szpital jest jedną z największych lecznic w regionie. Przyjmuje pacjentów nie tylko z Radomia, ale i z sąsiednich powiatów. Placówka zatrudnia 1500 osób, z czego ok. 600 to pielęgniarki i położne. Dyrekcja szacuje, że w szpitalu przebywa obecnie ok. 200 pacjentów; w sumie jest tam 600 łóżek. Placówka ma 20 mln zł długu, z czego 5 mln zł to zobowiązania wymagalne. Prawie 80 proc. budżetu szpitala pochłaniają wynagrodzenia. Zobacz również: Radom: Strajk trwa. Szpital do ewakuacji? Strajk generalny pielęgniarek w radomskim szpitalu