Nadzwyczajna sesja Rady Warszawy - zwołana z inicjatywy prezydent stolicy - to pokłosie sprawy działki obok Pałacu Kultury, pod dawnym adresem Chmielna 70. Miasto zwróciło ją w 2012 r. w prywatne ręce - osób, które nabyły roszczenia od spadkobierców - mimo że wcześniej b. współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, przyznano za nią odszkodowanie na podstawie umowy międzynarodowej. Sesja rady ma burzliwy przebieg. Przybyli na nią m.in. przedstawiciele inicjatywy miejskich np. ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze i Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, a także działacze Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Aktywiści miejscy przynieśli ze sobą transparenty, a niektórzy z nich także wałki kuchenne. Przemówieniom prezydent Warszawy, a także radnych towarzyszyły często okrzyki z sali, czasem gwizdy i buczenie, niekiedy brawa. "Do dymisji", "złodzieje", "lokatorzy", "hańba" Wystąpienie Gronkiewicz-Waltz dotyczące procesu reprywatyzacji w Warszawie przerywane było skandowaniem: "nie żartuj", "do dymisji", "złodzieje", "lokatorzy", "hańba". Na te okrzyki prezydent reagowała kilkakrotnie mówiąc m.in., że ciężko przekazać jej informację, bo zgromadzeni nie przyjmują jej "z założenia". Gronkiewicz-Waltz zaproponowała Radzie Warszawy powołanie komisji ws. reprywatyzacji. - Dzisiaj jest czas na wyjaśnienie niejasnych spraw reprywatyzacyjnych. Jest tylko jeden sposób: pełna transparentność i obiektywizm - oświadczyła. Mówiła, że do tej pory żadna siła polityczna nie rozwiązała problemu reprywatyzacji w Warszawie. Na jej słowa o tym, że od lat alarmowała o uchwalenie ustawy reprywatyzacyjnej, część zebranych zareagowała gwizdami; potem krzyczano: "nie żartuj" i "złodzieje". Gdy prezydent stolicy stwierdziła, że nie wie, "czy elity polityczne zaniechały tego celowo, czy było to po prostu zaniedbanie", część zgromadzonych zaczęła wołać: "jesteś winna". Prezydent stolicy przekonywała, że podejmowała próby uregulowania tej sprawy. Kilkakrotnie powtórzyła, że uchwalona w 2015 r. tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna to sukces jej "ekipy w ratuszu" oraz koalicji PO i PSL. Zgodnie z tą ustawą - której projekt przygotowali senatorowie PO i senator niezależny Marek Borowski - m.in. można będzie odmówić zwrotu nieruchomości, gdy ta np. wykorzystywana jest na cele publiczne (takie jak szkoły, żłobki, przedszkola, parki), wartość nowo wybudowanego na gruncie budynku znacznie przekracza wartość nieruchomości, budynek był zniszczony po wojnie więcej niż w 66 proc. - Czy to przyjmujecie, czy nie, to jest jedyna ustawa reprywatyzacyjna - podkreślała. Zwracając się do radnych pytała, czy ich partie chciały rozwiązać ten problem, czy tylko udawały. Prezydent stolicy oświadczyła, że jej odpowiedzialnością jest wyjaśnienie sprawy reprywatyzacji do końca i wyciągnięcie konsekwencji. Ale - jak dodała - "jeśli mówimy o odpowiedzialności politycznej, to pytajmy o nią również wszystkich poprzednich prezydentów stolicy, parlamentarzystów, premierów i prezydentów Polski". Gronkiewicz-Waltz: Nigdy nie upolityczniłam urzędu Mówiła, że dopiero za jej prezydentury udało się unieważnić ostatecznie decyzję z 2003 r. o nieprawidłowym zwrocie ogródków działkowych przy ul. Waszyngtona. - Zrobię wszystko, żeby również działka przy Chmielnej 70 wróciła do skarbu państwa, wszystko zrobię. W tej chwili wniosłam już o wznowienie postępowania i unieważnienie tej decyzji - zaznaczyła prezydent stolicy. - Kropla w morzu, kropla w morzu - wołali w tym momencie niektórzy ze zgromadzonych na sesji rady. Prezydent Warszawy mówiła też, że nigdy nie upolityczniła urzędu, dlatego pozostawiła urzędników, którzy pracowali w ratuszu od lat i byli uznawani za specjalistów. - Wierzyłam, że moi poprzednicy, m.in. Lech Kaczyński zatrudniał uczciwych ludzi. Niestety zawiedli moje i mieszkańców zaufanie i za to dziś z tego miejsca przepraszam - powiedziała Gronkiewicz-Waltz. Poinformowała też, że w końcu września odbędzie się spotkanie z organizacjami lokatorskimi ws. polityki mieszkaniowej w stolicy. Przekonywała, że to dzięki zgłaszanym przez środowiska lokatorskie pomysłom ratusz zaproponował zmiany w miejskiej polityce mieszkaniowej. - To właśnie w codziennej współpracy z wami... - mówiła prezydent Warszawy. "Z kim? z kim?" - wołali w tym momencie niektórzy z gości sesji rady miasta. Powiedziała, że chce "zadać kłam mitowi", że dotąd miasto nie interesowało się lokatorami. - Warszawa za mojej prezydentury zwróciła decyzjami dekretowymi 5800 mieszkań ze swojego zasobu. Dokładnie tyle, ile moi poprzednicy. Ale to ja, a nie poprzednicy, w tym czasie wprowadziłam rozwiązania, dzięki którym udzieliliśmy wsparcia ponad 3400 rodzin z reprywatyzowanych budynków. To też są fakty. To moi poprzednicy nie pomyśleli o lokatorach wyrzucanych z mieszkań. To oni, moi poprzednicy, nie ja - mówiła. Odpowiadały jej okrzyki części zgromadzonych: "10 lat!" i "Złodziejstwo!" Prezydent stolicy zapewniła, że pozostałe dwa lata kadencji wykorzysta na walkę o przepisy, które rozwiążą problem reprywatyzacji ostatecznie. - Do swojego programu, który pragnę zrealizować w całości, chcę dopisać następujące rozwiązanie: na przyszłość - ustawa reprywatyzacyjna pełna, teraźniejszość - moratorium na zwroty, oraz na przeszłość - komisja i rewizja wydanych decyzji - oświadczyła. Warszawscy radni PO, którzy w radzie miasta stanowią większość, opowiedzieli się za powołaniem doraźnej komisji ds. reprywatyzacji i przekształceń własnościowych nieruchomości. Przewodniczący klubu radnych PO Jarosław Szostakowski stwierdził, że rozwiązanie problemu reprywatyzacji nie jest "sprawą polityczną, lecz merytoryczną". Dodał, że w komisji mieliby znaleźć się zarówno radni z klubu PO, PiS, niezależni, jak i zewnętrzni eksperci oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych. Radny PiS: W Warszawie rządzi mafia reprywatyzacyjna Klub radnych PiS zapowiedział, że nie poprze wniosku PO. - Klub Prawa i Sprawiedliwości nie poprze tego pomysłu. Uważamy jednoznacznie, że dzisiaj są działania CBA i prokuratury; komisja jest komisją fasadową, fikcyjną, nawet nie będzie w stanie dotrzeć do wszystkich materiałów - mówił szef klubu radnych PiS Cezary Jurkiewicz. Jak podkreślił, te "najbardziej interesujące" dokumenty dotyczące stołecznej reprywatyzacji znajdują się obecnie w rękach CBA i prokuratury. Inny radny PiS Oskar Hejka złożył wniosek o przeprowadzenie głosowania nad wnioskiem o wotum nieufności dla prezydent stolicy. Gronkiewicz-Waltz zarzucił, że nie zrobiła nic w kwestii nieprawidłowości przy reprywatyzacji w Warszawie. - Czy ta bierność była związana z niekompetencją, czy może z działaniem w zorganizowanych grupach przestępczych, które mają za zadanie wyłudzenie jak największej części majątku - pytał radny PiS. Hejka ocenił też, że w Warszawie "rządzi mafia reprywatyzacyjna". W tym kontekście mówił o sprawie działki przy pl. Defilad (dawny adres Chmielna 70). - Jest to opowieść o środowiskach, które nigdy nie powinny się przenikać, a jednak się przenikają, nigdy nie powinny znaleźć wspólnego mianownika, ale znalazły - tym wspólnym mianownikiem jest gigantyczny majątek miasta stołecznego Warszawy, który jest przez nich rozkradany - mówił radny PiS. Stwierdził, że "w akcie pierwszym tego dramatu mamy byłego prezydenta z rodziną, mamy panią prezydent miasta stołecznego z rodziną, guru wpływowych prawników, którzy nie zajmują się tylko reprywatyzacją". - Mamy osobę, która brała udział w procesach najważniejszych osób dawnego systemu - broniła m.in. gen. Wojciecha Jaruzelskiego, gen. Kiszczaka, Grzegorza Żemka, b. dyrektora FOZZ. Broniła także gangsterów z mafii pruszkowskiej - mówił Hejka. Gronkiewicz-Waltz w odpowiedzi na wystąpienie Hejki pytała dlaczego PiS nie chce uczestniczyć w komisji doraźnej ds. reprywatyzacji. Wniosek o powołanie takiej komisji złożył podczas czwartkowej sesji szef klubu radnych PO Jarosław Szostakowski.Z kolei radny niezrzeszony Piotr Guział stwierdził, że "matką wszystkich afer związanych z reprywatyzacją" jest sprawa kamienicy przy ul. Noakowskiego 16 zwróconej rodzinie Waltzów. Jak stwierdził, nią najpierw powinna zająć się komisja reprywatyzacyjna. Według niego to przy tej sprawie były już dyrektor Biura Gospodarki Nieruchomościami Marcin Bajko i jego współpracownicy zdobyli zaufanie Gronkiewicz-Waltz. Guział: Prezydent stolicy kpiła z mieszkańców i wyborców Guział mówił, że przez lata Gronkiewicz-Waltz miała do Bajki "totalne zaufanie" i nie przeszkadzało jej, że zatrudnił go Lech Kaczyński, gdy sprawował funkcję prezydenta Warszawy. - Nie przeszkadzało pani, bo oddał pani rodzinie przysługę, nie zauważył dokumentów z 1948 r. Dokumentu, czyli wyroku sądu PRL, w którym unieważniał akt notarialny nabycia kamienicy przez wujka pani męża, zatem pani mąż nie odziedziczył kamienicy, odziedziczył nieważne roszczenie - powiedział radny. Guział ocenił, że Gronkiewicz-Waltz "milczała przez długie 10 lat, kpiła z mieszkańców i wyborców" nie przychodząc na nadzwyczajne sesje rady miasta. - Dzisiaj utraciła pani swoją wiarygodność, a w sprawie kamienicy pani męża straciła pani też przyzwoitość. Polityk, który nie jest przyzwoity i wiarygodny, nie może dalej sprawować swojej funkcji - powiedział Guział. Gronkiewicz-Waltz zarzuciła Guziałowi kłamstwo Gronkiewicz-Waltz zarzuciła Guziałowi kłamstwo. - Dlaczego pan bez przerwy kłamie? - zwróciła się do radnego. Prezydent stolicy mówiła, że różne organy ścigania kilkakrotnie zajmowały się sprawą Noakowskiego 16 i "nic nie mogły znaleźć". - Zbadajcie to jeszcze raz, proszę bardzo, możecie badać trzy razy, pięć, dziesięć - powiedziała. Pytała też, czy obejmując fotel prezydent Warszawy miała nie mieć zaufania do urzędników zatrudnionych przez Lecha Kaczyńskiego. Gronkiewicz-Waltz stwierdziła też, że Guziałowi nie udało się odwołać jej z funkcji prezydent stolicy w referendum, które zainicjował. Prezydent Warszawy zapowiedziała, że zwróci się do władz krajowych PO, by Platforma wniosła we wrześniu projekt ustawy reprywatyzacyjnej; oświadczyła, że do czasu uchwalenia nowej ustawy wstrzymane będą w stolicy zwroty nieruchomości. - Jestem ciekawa, czy nie pojawi się jakaś koalicja mętnej wody, która nam tę ustawę zablokuje - dodała, na co sala odpowiedziała oklaskami.