Tusk przekonywał na posiedzeniu Rady Krajowej, że ponowna koalicja z PSL pozwoli utrzymać "bezcenny polityczny stan rzeczy", jakim - jego zdaniem - "jest stabilność polityczna, pokój społeczny, elementarne zaufanie pomiędzy obywatelami a władzą". Premier podkreślił, że w najbliższych tygodniach Platforma będzie musiała udowodnić, że stać ją na trudne decyzje. - Te cele to nie są nasze kolejne zwycięstwa rozumiane jako kolejne kampanie wyborcze. Te cele to głębokie, twarde, zawsze z myślą o ludziach, Polsce reformy, tak aby reputacja naszego państwa, a co za tym idzie jego pozycja finansowa, bezpieczeństwo papierów dłużnych, lokat i oszczędności naszych obywateli pozostały niezagrożone - zaznaczył. Zapowiedział, że Platforma zaproponuje współpracę także tym, którzy nie są w parlamencie i w jego partii. - Otwartość Platformy stała się także jednym ze źródeł naszego sukcesu - ocenił. Tusk zapowiedział, że w środę będzie rozmawiał z prezydentem Bronisławem Komorowskim o tym, czy "w związku z tym, co dzieje się dzisiaj w Europie" nie należałoby przyspieszyć procesu tworzenia nowego rządu. Wyraził nadzieję, że PSL podejmie w środę decyzję o koalicji z PO - po to, żeby można szybciej, niż zakładał, przedstawić nowy rząd. Jak poinformował, rząd będzie "w dużej mierze nowy, będzie korzystał z dziedzictwa, dorobku ministrów, którzy z rządu odejdą". - Ministrowie w moim rządzie zdali egzamin na różne oceny (...), w mojej pamięci pozostaniecie bohaterami tych czterech trudnych lat - mówił szef rządu. Premier przekonywał, że w Platformie ludzie nie mogą się przywiązywać do stanowisk, a muszą rozumieć, że "budują siłę Polski". Jak ocenił, Platforma jest gotowa do ciężkiej, bezinteresownej pracy na rzecz ojczyzny. Interes publiczny - Nigdy za dużo słów podziękowań pod adresem Polaków za to, że dali Platformie ponownie szansę dźwigania na barkach odpowiedzialności, a równocześnie największego zaszczytu, jaki może spotkać formację polityczną - a więc szansę tworzenia po czterech latach rządów, kolejnego rządu. To jest wielkie wydarzenie, pierwszy raz w ponad 20-letniej historii polskiej demokracji i niepodległości, to zaufanie zostało przedłużone na kolejną kadencję - powiedział Tusk. - Musimy mieć świadomość (...), że w życiu publicznym nie szukamy niczego innego poza publicznym interesem. Z przekonaniem apelowaliśmy o głosowanie na Platformę, wspieraliśmy się, dzielnie walczyliśmy z naszymi konkurentami, nie po to, żeby zyskać próżną satysfakcję, niepewną chwałę, tylko po to, żeby ciężko pracować - przekonywał szef rządu. Tusk zapewnił, że Platforma jest gotowa do ciężkiej, bezinteresownej pracy na rzecz ojczyzny. - Jestem przekonany, że podołacie temu zadaniu - mówił premier do delegatów. "Potrafimy być ze sobą razem" Podziękował ministrom swojego gabinetu za pracę i wszystkim tym, którzy przyczynili się do sukcesu Platformy, także osobom, które nie dostały się do parlamentu. - Jesteście tak samo potrzebni Polsce i Platformie, bo dobrą przyszłość dla Polski trzeba budować niezależnie do zajmowanej funkcji - podkreślił. - Chciałem podziękować i pogratulować tym wszystkim, którzy przez te cztery lata prowadzili Platformę (...); jednym ze źródeł naszego sukcesu jest to, że potrafimy być ze sobą razem, potrafimy wspierać się ze wzajemnym szacunkiem - ocenił premier. B. marszałka Sejmu Grzegorza Schetynę nazwał "autentycznym filarem, współtwórcą i liderem" Platformy. Premier przekonywał, że w Platformie nigdy nie było ględzenia i pustosłowia i że każdy członek PO musi być gotowy do ciężkiej pracy. - Znakiem firmowym Platformy zawsze było to, że mówiliśmy sobie prosto w oczy, co myślimy o sobie, o tym co mamy zamiar zrobić i na jakich warunkach chcemy współpracować i działać - mówił Tusk. Jak dodał, w parlamencie, w samorządzie, w Parlamencie Europejskim, w urzędach, wszędzie tam, gdzie będą ludzie Platformy, "będą oni brali na siebie wielką odpowiedzialność za trudne rządzenie". "Weźmiemy się za rzeczy trudne" - W orędziu (w Sejmie) prezydent nie pozostawił nam żadnych złudzeń, zostaliśmy wybrani przez Polaków po to, żeby wziąć na siebie rzeczy trudne - podkreślił Tusk. Jaka ocenił, prezydent precyzyjnie wskazał "przestrzeń, w której powinniśmy działać najaktywniej, cele, do których powinniśmy zmierzać". Premier mówił też, że najbliższe miesiące to będzie ciąg decyzji, których przeprowadzenie wymagać będzie wielkiej jedności w PO, determinacji i dobrej, sprawdzonej koalicji. - Niepewność na kontynencie europejskim osiągnęła skalę nieznaną od 1945 roku (...), dzisiaj każda, nawet najbardziej złowieszcza wypowiedź europejskiego polityka o przyszłości przestaje brzmieć jak ekstrawagancja czy intelektualna ciekawostka. Dzisiaj wszyscy w Europie wiedzą, że każdy dzień, każdy miesiąc może przynieść nam jakieś dramatyczne rozstrzygnięcia - mówił premier. Jak zaznaczył, w Europie "targanej kryzysem Polska uzyskała nadzwyczajny status państwa stabilnego". - Polska okazała się państwem, które w czasie kryzysu ma szanse kontynuować politykę odchodzącej ekipy. Polacy (...) powiedzieli: "na czas kryzysu, na czas niepewny chcemy tych sprawdzonych ludzi, sprawdzone metody" - mówił szef rządu. - To jest wielkie zobowiązanie, ponieważ w najbliższych tygodniach będziemy musieli udowodnić, że stać nas na decyzje trudne i nie po to, żeby epatować opinię publiczną, ekspertów czy opinię międzynarodową jakąś naszą nadzwyczajną odwagą - powiedział szef rządu. Tusk zapewnił, że jego rząd będzie chronił Polskę i każdego obywatela przed skutkami kryzysu "najlepiej jak potrafi". - Będziemy pamiętali przede wszystkim o tych, którzy żyją tu i teraz - dodał. Premier mówił także, że Polska i polski rząd zyskał w Europie bardzo dobrą markę, bo umiał reagować "szybko i elastycznie". O Schetynie: "Będziemy nadal tworzyli solidarny duet" - Trzeba będzie być może także szybko, mądrze, odważnie reagować również poprzez zmiany, także w nowym rządzie. Liczę tu bardzo na współpracę pierwszego wiceprzewodniczącego Platformy Grzegorza Schetyny - deklarował Tusk. - Dużo rozmawialiśmy o tym w ostatnich dniach i godzinach - będziemy tak jak do tej pory tworzyli twardo solidarny zespół, duet - i szerzej oczywiście - ludzi, którzy będą programowali przyszłość Platformy z przekonaniem, że to nie są ostatnie cztery lata - dodał premier. Otoczenie Schetyny w nieoficjalnych rozmowach nie wyklucza, że Tusk zdecyduje się teraz pozostawić go poza rządem, ale - jak oceniają - Schetyna mógłby wejść do rządu w późniejszym terminie, przy okazji reorganizacji. Koalicja o znaczeniu cywilizacyjnym Odnosząc się do koalicji PO-PSL Tusk zapewnił, że nie będzie ona zamykać oczu na wyzwania cywilizacyjne i obyczajowe, ale jednocześnie nie zamierza być awangardą rewolucji obyczajowej. Szef PO powiedział, że wzywa Platformę do ponowienia koalicji z PSL - po to, aby dać ponowne świadectwo "wielkiej odpowiedzialności, niezłych kompetencji, odwagi wtedy, kiedy trzeba, ale nigdy brawury w chronieniu Polaków, ich kieszeni, ich spokoju i państwa jako całości przed skutkami kryzysu". Jak podkreślił, ponowienie koalicji między PO i PSL będzie miało także znaczenie cywilizacyjne. - To my nie poprzez hasła, tylko poprzez decyzje (...) stanowimy taką zbiorową gwarancję tego, że Polska będzie się stawała coraz bardziej nowoczesnym państwem - dodał. Fedak nie wejdzie do rządu? We wtorek premier nie chciał mówić o nazwiskach nowych ministrów. Politycy PO z władz partii w nieoficjalnych rozmowach przyznawali, że możliwe jest, iż do rządu nie wejdzie dotychczasowa minister pracy z PSL Jolanta Fedak (mówi się o niej, że mogłaby pokierować ZUS). Rozmówcy PAP z władz partii nie wykluczają też, że resort pracy mógłby zostać obsadzony przez Platformę, a PSL przypadłoby w zamian inne ministerstwo. Również polityk PSL, który bierze udział w negocjacjach koalicyjnych, przyznał, że możliwy jest wariant, w którym Fedak nie będzie ministrem pracy. "Uchrońmy Platformę przed rozpadem" Tusk apelował też o uchronienie PO przed rozpadem. - W najbliższym sąsiedztwie widzimy radykalne zmiany i rozpad formacji politycznych, często powodowane pustymi ambicjami. Uchrońmy Platformę od takiego scenariusza - mówił szef PO. - Spór - tak, debata - tak, konkurencja jak najbardziej. Ale poczucie przewidywalności to rzecz bezcenna w polskiej polityce. Liczę, że dobrze pojmiecie te moje słowa - mówił Tusk. - Nie będziemy nowemu klubowi parlamentarnemu puszczać żadnego mrożącego krew w żyłach filmu o tym, jak kończą w polityce słabe charaktery. Cztery lata temu pozwoliłem sobie na ten eksperyment. Myślę, że z dobrym skutkiem - zaznaczył. Według Tuska Platforma pokazała, że można - mając dużo władzy - uchronić swoją formację od "demoralizacji i pogrążania się w korupcji". - W momencie, w którym poczulibyśmy ten niepokojący odór zepsucia i korupcji, sam pierwszy powiem Polakom, żeby na nas nie głosowali - zapewnił premier. Tusk mówił też, że dziś w Polsce nikt poza koalicją PO-PSL nie jest w stanie zrealizować celów, które są ważne dla kraju.