Jeśli projekt ustawy miał ukoić niepokoje i niechęć do legalizacji związków homoseksualnych, to trafił kulą w płot, bo raczej mnoży obawy niż je rozwiewa. Pedał czy homoseksualista... - debata Wprawdzie zapisano w nim, że pary gejowskie i lesbijskie nie mogą adoptować dzieci, ale to jedyny ukłon w stronę tych, którzy obawiają się, że związki partnerskie zbliżają się do instytucji małżeństwa. W ustawie są bowiem bardzo kontrowersyjne przepisy: a to, że partnerzy powinni wspólnie planować przyszłość i pogłębiać porozumienie duchowe, a to, że mogą przybierać to samo nazwisko czy też opiekować się dzieckiem jednego z nich, pod warunkiem, że jest on jedynym jego opiekunem. Pozostałe artykuły tej krótkiej, bo zaledwie 5-stronicowej, ustawy wzbudzą już mniej kontrowersji. Zapisano w nich m.in., że związek partnerski można zawrzeć w urzędzie stanu cywilnego, rozwiązać - albo poprzez złożenie wspólnego oświadczenia, albo sądownie. Uregulowano także kwestię wspólnoty majątkowej, dziedziczenia, a nawet obowiązki alimentacyjne - po rozpadzie związku. Projekt oficjalnie ujrzy światło dzienne mniej więcej za miesiąc - wtedy też złożony zostanie w Senacie. I o ile w tej zdominowanej przez SLD izbie zostanie przyjęty, to przejść mu przez Sejm będzie znacznie trudniej. Przeczytaj też: Wywiad z Izabelą Jarugą-Nowacką - Szanse przyjecia ustawy o związkach homoseksualnych