"Wybory prezydenckie rozpisane są na 10 maja, do tej daty się przygotowujemy, Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych już rozpoczęła druk kart wyborczych" - oświadczył w środę 22 kwietnia 2020 wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin. "Dzieje się to przede wszystkim na podstawie decyzji marszałek Sejmu, która wyznaczyła wybory prezydenckie zgodnie z konstytucją na 10 maja i na podstawie decyzji premiera wydanej w oparciu o ustawę 'antyCovidową', która nakazała państwowym firmom takim jak Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych oraz Poczta Polska przygotowanie do tych wyborów, tak aby mogły się odbyć w trybie korespondencyjnym" - wyjaśniał Sasin. Poinformował, że wzór kart określiła Państwowa Komisja Wyborcza jeszcze w lutym tego roku. Jednak na mocy przepisów z niedawnej ustawy tzw. tarczy 2.0 uprawnienie do określenia wzoru karty wyborczej zostało odebrane PKW. Uprawnienie to - mocą ustawy o wyborach korespondencyjnych - ma otrzymać minister aktywów państwowych, czyli Jacek Sasin. Sęk w tym, że ustawa ta trafiła do Senatu i nie była tam jeszcze głosowana. Proces legislacyjny wciąż trwa. Prof. Dudek: Koszty są olbrzymie - Nie chodzi jedynie o karty do głosowania, bo w ich przypadku wicepremier Jacek Sasin mógłby się bronić, że przecież mamy stan prawny na dzisiaj, który mówi, że można drukować te karty, ale o tzw. pakiety wyborcze - wyjaśnia prof. Antoni Dudek, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Przypomnijmy, że przegłosowana przez Sejm 6 kwietnia ustawa o szczególnych zasadach przeprowadzania majowych wyborów prezydenckich zakłada, że Poczta Polska ma dostarczyć do wyborców pakiet wyborczy, czyli kopertę zwrotną, kartę do głosowania, kopertę na kartę do głosowania, instrukcję głosowania korespondencyjnego oraz oświadczenie o osobistym i tajnym oddaniu głosu. - Z punktu widzenia przepisów nie powinno się drukować pakietów wyborczych, bo nie wiadomo, czy ustawa wprowadzająca głosowanie korespondencyjne na pewno wejdzie w życie, a to jest wydatek wielomilionowy, bo przecież tych pakietów będzie około 30 mln, tyle, ile uprawnionych do głosowania - wskazuje prof. Dudek. - To są olbrzymie koszty - podkreśla. Lewica chce kontroli NIK "To niemożliwe, żeby w tej chwili drukować karty wyborcze. Państwowa Komisja Wyborcza została tych kompetencji pozbawiona, a minister Jacek Sasin jeszcze tych kompetencji nie nabył" - oceniła na specjalnie zwołanej konferencji rzeczniczka prasowa Lewicy Anna Maria Żukowska. Lewica zwróciła się do Najwyższej Izby Kontroli o kontrolę nadzwyczajną w Ministerstwie Aktywów Państwowych i w spółkach mu podległych, w Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych i Poczcie Polskiej, w sprawie m.in. druku kart wyborczych. Przedstawiciele Lewicy argumentowali, że w ich ocenie minister aktywów państwowych Jacek Sasin, zlecając druk kart, złamał prawo. KO zawiadomi prokuraturę Z kolei posłowie Koalicji Obywatelskiej zapowiedzieli złożenie do prokuratury zawiadomienia o podejrzeniu dokonania przez Jacka Sasina przestępstwa wyborczego. W związku z bezprawnym - ich zdaniem - drukiem kart do głosowania. "Pan wicepremier Sasin powiedział, że wszystkie decyzje, dotyczące zlecenia druku kart wyborczych, dokonywane są na podstawie ustawy dotyczącej przeciwdziałania koronawirusowi. Tylko, że w tej ustawie nie ma słowa o tym, że z koronawirusem walczy się za pomocą urn wyborczych czy kart wyborczych" - powiedział Marcin Kierwiński. Podkreślił, że ustawa o wyborach korespondencyjnych nie została jeszcze uchwalona. Prof. Dudek: Sprawa jest bardzo wątpliwa - Ja się zgadzam z opozycją, że sprawa jest bardzo wątpliwa, ale rząd PiS-u nas już do takich rzeczy przyzwyczaił. Kiedyś nie drukowano wyroków Trybunału Konstytucyjnego. To kolejne wydarzenie tego typu - uważa prof. Antoni Dudek. - PiS działa metodą faktów dokonanych - podsumowuje.