Do zdarzenia doszło 12 października, lecz PKP PLK udostępniła nagranie w piątek 20 listopada. Zdaniem Przemysława Śledzińskiego z PKP Polskich Linii Kolejowych, kierowca na przejeździe w Puszczykowie zachował się nieodpowiedzialnie. - Zignorował czerwone światło oraz bezpieczeństwo ludzi i wjechał na przejazd - powiedział Polsat News. Ocenił, że było to realne zagrożenie dla osób jadących autem, jak i pasażerów pociągu. - Maszynista zauważył pojazd między zaporami, dlatego wdrożył nagłe hamowanie i trąbił. Szybka i odpowiedzialna reakcja kolejarza pozwoliła uniknąć tragedii - mówił. Śledziński przekazał, że okoliczności zdarzenia wyjaśnia specjalna komisja kolejowa. Zapewnił, że urządzenia na przejeździe były sprawne i działały prawidłowo. "Lekkomyślność kierowców" Na nagraniu widać jednak, że tuż po tym, jak przejechał pierwszy pociąg, szlabany podniosły się, zawisły w połowie wysokości, a następnie znów opadły. Wtedy na miejscu zjawił się kierowca, który przypuszczalnie mógł widzieć wcześniej unoszące się rogatki. - 99 procent wypadków wynika z lekkomyślności kierowców. Trzeba pamiętać, że czerwone światło absolutnie zakazuje wjeżdżania na skrzyżowanie z torami, wjeżdżając na przejazd, należy zachować szczególną ostrożność upewnić się, ze nie zbliża się pociąg - mówił rzecznik. Nagraniem z Puszczykowa zajmują się już policjanci, którzy dostrzegli na nim wykroczenie popełnione przez kierowcę. - Będziemy ustalać jego dane. Na szczęście zaparkował wzdłuż szlabanu i dzięki temu nie doszło do kolizji z pociągiem. Wszystko mogło jednak zakończyć się bardziej tragicznie - powiedział Polsat News kom. Maciej Święcichowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Nie pierwszy taki przypadek Mundurowy przypomniał, że na tym samym przejeździe 3 kwietnia 2019 r. doszło do zderzenia karetki z pociągiem. - Skład PKP Intercity uderzył w ambulans, w której znajdował się lekarz i dwoje ratowników medycznych. Zderzenie było na tyle silne, że dwie osoby z karetki nie przeżyły, a trzecia została przetransportowana śmigłowcem do szpitala - mówił wtedy mł. bryg. Sławomir Brandt z wielkopolskiej straży pożarnej. Dzień później doszło do kolejnego niebezpiecznego incydentu. Kierowca samochodu, mimo sygnalizacji świetlnej i dźwiękowej, wjechał pod zamykającą się zaporę przejazdu, uszkadzając ją. - Pojazd utknął, ale pozostał w bezpiecznej odległości od przejeżdżającego pociągu - informował reporter Polsat News Adam Malik. Natomiast w lutym tego roku regionalny pociąg z Poznania do Wrocławia nie zdołał się zatrzymać na stacji Puszczykówko zlokalizowanej tuż obok feralnego przejazdu. Wyhamował dopiero, gdy lokomotywa wjechała na skrzyżowanie z drogą. Wówczas z wagonów miała wyskoczyć część pasażerów. - Skład został wycofany na stację, gdzie pasażerowie bezpiecznie opuścili wagony. Następnie "na pusto" odjechał do stacji Mosina - mówił wtedy Polsat News Dominik Lebda, rzecznik Polregio. Radosław Śledziński przypomniał o żółtych naklejkach PLK, które znajdują się na rogatkach lub wewnętrznej stronie tzw. krzyża św. Andrzeja, czyli znaku drogowego informującego o przejeździe kolejowym. Znajdują się na nich ważne informacje: telefony alarmowe oraz numer przejazdu. - Dzięki tym naklejkom doszło do 9,7 tys. interwencji służb, w tym 330 razy wstrzymano ruch pociągów, a 700 razy ograniczono ich prędkość jazdy - wyliczył Śledziński.