Serwis informuje, że pierwsze informacje o pustych półkach w sklepach sieci pojawiły się już na początku lipca w internecie. Klienci skarżyli się na braki w sklepach na Pomorzu, w Warszawie, czy też w Łodzi. Biedronka tłumaczy się sytuacją geopolityczną Do sytuacji odniosła się sama Biedronka. Jak czytamy, sieć wskazuje na problemy z przerwanym łańcuchem dostaw. Sytuacja geopolityczna powoduje bowiem, że niektóre komponenty niezbędne do wytworzenia produktów są niedostępne, przez co dalsza dystrybucja produktów jest zachwiana. Choć Biedronka uspokaja, że panuje nad sytuacją, serwis skontaktował się z przedstawicielami NSZZ "Solidarność" działającymi w obszarze zaopatrzeniowym. Jeden ze związkowców wskazuje, że sytuacja kadrowa nie wygląda najlepiej. Szykuje się strajk? - Podejrzewam, że kierowcy mogli zbojkotować stawkę za rozwożenie towaru. Ludzie w magazynie się pozwalniali, a nie ma nowych chętnych do pracy i pozostali pracownicy nie wytrzymują tempa. Dodatkowo na problemy kadrowe nakłada się jeszcze sezon urlopowy - mówi serwisowi jeden ze związkowców. To nie koniec problemów. Serwis podkreśla, że z Biedronki zwalnia się coraz więcej osób, a związkowcy są w sporze zbiorowym z pracodawcą w związku z wynagrodzeniami, co może doprowadzić do strajku. Chodzi o kwestię uznaniowości płac, zamiast uregulowania ich w przepisach - wskazuje portalspozywczy.pl. W Jeronimo Martins Polska (właściciel Biedronki) w rejonie Łodzi i Tomaszowa Mazowieckiego trwa również kontrola Państwowej Inspekcji Pracy w związku z zarzutami o złe warunki pracy i mobbing - czytamy.