- Generacja Z od najmłodszych lat ma dostęp do internetu, do wszystkich informacji. Te osoby są bardzo dobrze przygotowane do tego, gdzie szukać informacji choćby na temat pomocy psychologicznej. Ale - podkreśla młoda psycholożka - może w nich pojawić się poczucie przerostem tymi informacjami. Paulina Filipowicz skończyła studia magisterskie z psychologii na SWPS. Dziedziną interesowała się już w nastoletnim wieku. Myślała też o dziennikarstwie, ale padło na psychologię. Kilka miesięcy temu zaczęła pracę jako psycholożka. Jej pacjenci to głównie młodzi dorośli. Filipowicz sama jest przedstawicielką pokolenia Z, które obejmuje osoby urodzone między 1995 a 2012 rokiem. Doskonale rozumie to pokolenie, jego potrzeby i wartości. - Z jednej strony jest to pokolenie, które jest bardzo dobrze doświadczone w tym, jak korzystać z sieci, gdzie szukać informacji czy pomocy, a z drugiej strony może pojawić się zagubienie, poczucie chaosu - jak weryfikować te informacje co jest dla mnie dobre, a co może wręcz przeciwnie - zauważa. Wszechobecna wiedza, która wylewa się choćby z kanałów w mediach społecznościowych, może przygniatać. Porównywanie się z innymi Wśród obszarów, które mocno interesują Paulinę Filipowicz są zaburzenia odżywiania. Prowadzi projekt edukacyjny o tych zaburzeniach, który nazywa się Szczera Sfera. - Gdy scrollujemy media społecznościowe, obserwujemy miks różnych treści. Z jednej strony pozytywne informacje, na przykład konta edukacyjne, które pokazują ciałoneutralność czy ciałopozytywność. Wtedy odbieramy te pozytywne treści i myślimy: moje ciało jest okej, powinnam siebie / powinienem siebie szanować - mówi Paulina Filipowicz. - Gdy jednak przescrollujemy kawałek dalej, widzimy nierealistyczne sylwetki. Wtedy automatycznie porównujemy się do tych obrazów. Może pojawić się dysonans poznawczy - właściwie w co ja mam wierzyć, co ja mam o tym wszystkim myśleć? - pyta. "Czy ja nie robię za mało?" Młode osoby z pokolenia Z coraz częściej angażują się w działania aktywistyczne. Przyszłość nie jest im obojętna. Martwią się o to, w jakim świecie będą żyć za kilka czy kilkanaście lat. Dodatkowo mają coraz więcej wzorców działania - indywidualnych aktywistów i aktywistki, takie jak choćby Greta Thunberg, Dominika Lasota czy osoby związane z Młodzieżowym Strajkiem Klimatycznym. - Młodzi ludzie widząc, co dzieje się na świecie, często są przytłoczeni informacjami. Widzą wojnę, konflikty, kryzys klimatyczny, kryzysy uchodźcze. Te informacje dobiegają do nas z każdej strony. Pewnie przez to pojawiła się naturalna potrzeba w młodych ludziach, żeby działać - twierdzi Paulina Filipowicz. - Widzimy tych młodych aktywistów, którzy również zachęcają inne młode osoby: chodźcie z nami, musimy razem naprawić ten świat. Myślę, że może być rzeczywiście jakieś takie poczucie odpowiedzialności. Coraz więcej mówi się o tym, w jakim świecie przyjdzie nam żyć, jeśli czegoś z tym nie zrobimy. Jeśli nie weźmiemy spraw w swoje ręce, to może może nie będzie miejsca, w którym będziemy mogli dobrze żyć i funkcjonować - dodaje. Skąd to poczucie odpowiedzialności za niemalże cały świat? Na to nie znajdziemy jednoznacznej odpowiedzi. - Być może z ciągłej obserwacji i dostępu do informacji. Żeby zdobyć wiedzę, nie musimy już sięgać po encyklopedię i tam sprawdzać - wystarczyć włączyć komputer, telefon, telewizję, gdzie trwa ciągły przepływ informacji. Byłoby wręcz dziwne, gdybyśmy nie chcieli w żaden sposób zareagować i zostali wobec tego bierni - mówi psycholożka. Dodaje, że coraz częściej słyszymy o młodych osobach, które są wypalone, zmęczone i przytłoczone. Mają poczucie, że powinny coś zrobić, w jakiś sposób działać, angażować się, jednak nie mają na to sił i zasobów. - Porównujemy się ze znajomymi nie tylko pod kątem wyglądu, ale i pod względem produktywności - czy ja nie robię za mało? To na pewno też napędza ten element kryzysów psychicznych, które niestety są coraz częstsze - zauważa Filipowicz. Połączyć samotne wyspy Pokolenie Z właściwie nie zna świata bez internetu. Nikt nie ma wątpliwości, że rozwój technologii spowodował rozpad społecznych więzi, kontaktów. - Stajemy się coraz bardziej indywidualistami - uważa Paulina Filipowicz. - Wychowując się w takiej rzeczywistości, poczuliśmy potrzebę, by żyć w społeczności, funkcjonować z innymi ludźmi, dzielić się ze sobą przeżyciami. Wchodząc w dorosłość, nasze pokolenie poczuło, że ma dosyć; nie chcemy być tą samotną wyspą pośrodku świata, który płonie - zauważa psycholożka. - Chcemy połączyć nasze wyspy i działać wspólnie, bo doświadczyliśmy tego, że nie ma nic fajnego w życiu w tym świecie samotnie. Potrzebujemy tej społeczności i chcemy się zjednoczyć. A co za tym idzie - dbać o tę społeczność. Z tego może wynikać chęć połączenia sił w walce nawet nie o lepsze jutro, ale po prostu o jutro - dodaje. Depresja u młodych osób Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na depresję choruje 280 mln ludzi na świecie. Dotyka ona pięć proc. osób dorosłych i 5,7 proc. ludzi w wieku co najmniej 60 lat. Coraz częściej zdarza się u dzieci i nastolatków. Do 2030 r. może to być najczęściej występujące schorzenie. - Od kilku lat mówi się o tym, że statystyki chorób psychicznych czy samobójstw wzrastają i że to po prostu będzie rosnąć. Właściwie trochę oswoiliśmy się z takim scenariuszem. Mam wrażenie, że wielu z nas po prostu uważa, że tak jest i tak będzie - zauważa Paulina Filipowicz. Psycholożka współpracuje z Fundacją GrowSpace. Organizacja złożyła niedawno petycję do Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Edukacji i Nauki - "TAK dla prewencji suicydalnej w szkołach". Jak zauważa Filipowicz, taka prewencja, jeśli byłaby odpowiednio kompleksowo prowadzona, mogłaby pomóc w zmianie statystyk dot. kryzysów psychicznych wśród młodzieży. - Najprawdopodobniej te prognozy się sprawdzą, ale to nie znaczy, że mamy się poddać i nie działać w tym obszarze. Wręcz przeciwnie - może właśnie te prognozy powinny coraz głośniej wybrzmiewać, żeby każdy się zainteresował tematem i pomyślał, co ja mogę zrobić dzisiaj w swojej rodzinie, w swoim środowisku, w swojej szkole, żeby poprawić tę sytuację. Mówić o zdrowiu psychicznym, a przede wszystkim mówić o tym, żeby szukać pomocy, próbować naprawić ten system, a nie tylko czekać na to, co nadejdzie - podkreśla Filipowicz. Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl