Pawlak zapewnił w Radiu ZET, że nie uchyla się od kandydowania, ale jako możliwych kandydatów ludowców w wyborach prezydenckich wymienił też szefa klubu PSL Stanisława Żelichowskiego i wicemarszałek Sejmu Ewę Kierzkowską. Zastrzegł jednocześnie, że sam nie uchyla się od wzięcia udziału w wyborach. Dopytywany, czy ostateczna decyzja zapadnie w sobotę na posiedzeniu władz Stronnictwa, wicepremier odparł, że ta sprawa będzie tam "szeroko omawiana". Z rozmów dziennikarzy z politykami PSL wynika jednak, że jedynym poważnie branym pod uwagę kandydatem ugrupowania jest właśnie Pawlak. Wszystko wskazuje na to, że to jemu delegaci PSL powierzą w sobotę misję ubiegania się o urząd prezydenta. - Uważam, że najlepszym kandydatem z PSL na prezydenta jest Waldemar Pawlak i będę robił wszystko, żeby on nim został - powiedział Żelichowski. Żelichowski żartował, że w każdym człowieku jest trochę pychy, w nim również i gdy usłyszał słowa Pawlaka o sobie jako możliwym kandydacie PSL, to jego próżność została pobudzona, ale - podkreślił - ma na szczęście również trochę zdrowego rozsądku i jest zdania, że lepszym kandydatem byłby właśnie szef partii. - Byłem zadowolony ze słów Pawlaka i nie obraziłem się, ale w interesie państwa jest to, by był to dobry kandydat na prezydenta i takim właśnie jest Pawlak - przekonywał. Dodał, że jutro delegaci ostatecznie wskażą kandydata, a oficjalnie zaprezentują go na specjalnej konwencji po świętach wielkanocnych. Janusz Piechociński pytany o słowa Pawlaka odparł, że jest to rodzaj szumu informacyjnego. - Jest pewna logika koncentrowania uwagi. Nie tylko PO w wyniku szumów informacyjnych chce na siebie zwrócić uwagę - zaznaczył.