- Gdyby Platforma, zgodnie ze swoimi zapowiedziami, doprowadziła do likwidacji Senatu, powstałaby czarna dziura - uważa poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. - Należy wypełnić ją nowym organem, który roboczo można nazwać izbą samorządowo-gospodarczą - dodaje. Według propozycji PSL, członkowie izby nie byliby wybierani - jak obecnie senatorowie - w wyborach bezpośrednich. Byliby natomiast wskazywani przez organizacje samorządowe, takie jak np. Związek Miast Polskich, i korporacje gospodarcze. Nie byłoby zakazu łączenia mandatów członka nowego Senatu i samorządowca, więc w izbie zasiedliby m.in. prezydenci miast, wójtowie i burmistrzowie. Izba miałaby charakter doradczy. Dysponowałaby inicjatywą ustawodawczą, na tym kończyłby się jednak jej udział w uchwalaniu prawa. - Izba jest potrzebna, by zwiększyć rolę polskich samorządów. To do nich trafiają środki finansowe, powinny mieć więc większy udział w podejmowaniu decyzji na szczeblu krajowym - argumentuje poseł Kłopotek. Dodaje, że PSL "twardo postawi" swoją propozycję podczas rozmów koalicyjnych. Co na to Platforma Obywatelska? Wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak mówi, że jego partia opowiada się co prawda za likwidacją Senatu, nie jest jednak zamknięta na inne propozycje. - Trwają już prace dotyczące reformy administracji i ordynacji wyborczej. Pomysł PSL powinien stać się obiektem szerszych konsultacji w celu wypracowania kompromisu - uważa. Ludowcy nie mogą jednak liczyć na poparcie Prawa i Sprawiedliwości, bez którego głosów nie uda się przeprowadzić nowelizacji Konstytucji koniecznej do reformy izby wyższej. - Senat nie powinien być izbą, w której samorządowcy dbają o interesy tylko i wyłącznie własnego regionu, a przedstawiciele korporacji zawodowych troszczą się o swoje dobro. Jesteśmy przeciwko likwidacji Senatu, bo pełni on ważną rolę w procesie legislacyjnym - tłumaczy wiceszefowa PiS Aleksandra Natalli-Świat. Wiktor Ferfecki