Zgodnie z przekazanym oświadczeniem władze PSL zdecydowały o cofnięciu rekomendacji Małgorzacie Stanioch jako kandydatce na senatora w październikowych wyborach, w związku z wydarzeniami z poniedziałku - kiedy to zatrzymali ją funkcjonariusze CBA - oraz z "dalszą postawą samej zainteresowanej". "Apelujemy do pani Małgorzaty Stanioch, by zrezygnowała z ubiegania się o mandat senatora. Listy kandydatów na posłów oraz kandydatów na senatorów zostały już zarejestrowane i Polskie Stronnictwo Ludowe nie ma formalnej możliwości wycofania jej kandydatury" - podkreślono w oświadczeniu. Zaznaczono także, że jeśli Stanioch - która od poniedziałku jest zawieszona w prawach członka PSL - nie zrezygnuje ze startu w wyborach, "wszelkie działania" podejmowane przez nią w ramach kampanii wyborczej, "nie będą uznawane przez Komitet Wyborczy Polskie Stronnictwo Ludowe". Wcześniej w piątek Stanioch poinformowała media, że będzie ubiegała się o mandat. Jak napisała w przesłanym komunikacie, szczegółowe informacje na temat kampanii wyborczej, zaprezentuje w przyszłym tygodniu - w czwartek, podczas konferencji prasowej w Kielcach. "Zarzut nie jest stwierdzeniem winy" Podczas czwartkowej konferencji prasowej, podejrzana o przyjęcie łapówki Stanioch oświadczyła, że jest niewinna. Zapowiedziała wówczas, że jej decyzja - którą ogłosiła w piątek - dotycząca startu lub rezygnacji z wyborów, "będzie wiążąca". Zwłokę tłumaczyła koniecznością "zdystansowania się do tej sytuacji". - W całej Polsce zostałam przedstawiona jako osoba, która bierze łapówki. Oświadczam: nigdy nie dałam nikomu łapówki, nigdy nie przyjęłam od nikogo łapówki - powiedziała Stanioch. Poprosiła dziennikarzy o używanie w publikacjach jej "pełnego imienia i nazwiska" oraz "używanie wizerunku bez zasłaniania oczu". Dyrektorkę kieleckiego PUP i dwóch świętokrzyskich przedsiębiorców zatrzymali w poniedziałek funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Jak tłumaczył wówczas rzecznik CBA Jacek Dobrzyński, "były to działania własne CBA, w tzw. trybie niecierpiącym zwłoki". Później Stanioch usłyszała w prokuraturze zarzut przyjęcia 3,5 tys. zł łapówki. - W związku z pojawieniem się w mediach informacji o przyjęciu przeze mnie korzyści majątkowej, oświadczam, że taki fakt nie miał miejsca, czego dałam stosowny wyraz w treści wyjaśnień złożonych w Prokuraturze Rejonowej w Kielcach - mówiła w czwartek dziennikarzom Stanioch. Dodała, że pojawienie się mediów jeszcze przed przybyciem CBA i sposób działania CBA, w jej przekonaniu może mieć związek z wystawieniem jej kandydatury w wyborach do Senatu z listy PSL. Według podejrzanej informacja o tym, że została złapana na gorącym uczynku oraz że przyjęła korzyść majątkową jest pomówieniem. Zaznaczyła, że "CBA powinna przedstawić dowód, że zostałam złapana na gorącym uczynku przy przejmowaniu korzyści majątkowej". Stanioch oświadczyła, że jej "sytuacja zawodowa pozostaje bez zmian". Oznacza to, że nadal zamierza kierować Powiatowym Urzędem Pracy w Kielcach. - Zarzut nie jest stwierdzeniem winy - mówiła dziennikarzom, pytana czy nadal zamierza pełnić swoją funkcję. Stanioch jest radną sejmiku województwa świętokrzyskiego - przewodniczy w nim komisji budżetu i finansów. PSL wystawiło ją jako kandydatkę komitetu wyborczego partii w jesiennych wyborach do Senatu, w okręgu obejmującym Kielce i powiat kielecki (okręg nr 83). W poniedziałek, po doniesieniach medialnych o zatrzymaniu dyrektorki PUP, prezydium zarządu wojewódzkiego PSL zdecydowało o czasowym zawieszeniu Stanioch w prawach członka partii, do momentu wyjaśnienia sprawy. Sztab wyborczy wystąpił do kieleckiej Okręgowej Komisji Wyborczej (OKW) z pytaniem o możliwość wycofania kandydatury dyrektorki kieleckiego PUP w wyborach do Senatu. Jak mówił we wtorek PAP Marwicki, ponieważ kandydatura Stanioch ostała już oficjalnie zarejestrowana, komitet wyborczy nie ma formalnej możliwości wycofania jej z wyborów. Według informacji Krajowego Biura Wyborczego w Kielcach, wycofanie zgody na kandydowanie może złożyć na piśmie w OKW jedynie sam kandydat.