- Mając świadomość, że jeżeli referendum dojdzie do skutku i będzie skuteczne, będzie to równoznaczne z rewolucją w polskiej oświacie, najbliższe dwa tygodnie chcemy wykorzystać na konsultacje społeczne i samorządowe, aby decyzje podejmowane przez mój klub były zbieżne z rzeczywistymi oczekiwaniami Polaków - oświadczył polityk.Poseł Stronnictwa wyraził wątpliwość, czy wszystkie osoby, które podpisały się pod wnioskiem o referendum edukacyjnym, miały świadomość, czego on dokładnie dotyczy i że zawiera nie tylko jedno pytanie dotyczące obowiązku szkolnego dla sześciolatków, ale katalog aż pięciu pytań. - Podkreślono niejednokrotnie w dzisiejszej debacie, że pod wnioskiem referendalnym podpisało się niemalże milion osób. Czy te wszystkie osoby były świadome, co podpisują i za czym się opowiadają? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi - powiedział Włodkowski. - Podjęcie decyzji o poparciu inicjatywy referendalnej przedłożonej z tak wieloma uchybieniami merytorycznymi przy formułowaniu treści pytań i być może (uchybieniami) formalnymi wynikającymi z niedoinformowania obywateli, pod czym się naprawdę podpisują, jest trudne i wymaga czasu na głęboką analizę problemu - konkludował. Jednocześnie przyznał, że nie można udawać, że milion podpisów nic nie znaczy. - Z przykrością odnotowujemy fakt (...), że mimo obietnic MEN nie znalazło nawet kilku minut czasu, aby spotkać się z organizatorami akcji - zaznaczył poseł Stronnictwa. Autorzy wniosku o przeprowadzenie referendum, wywodzący się z ruchu "Ratuj maluchy!", chcą by obywatele odpowiedzieli na pięć pytań: 1. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków? 2. Czy jesteś za zniesieniem obowiązku przedszkolnego pięciolatków? 3. Czy jesteś za przywróceniem w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii oraz innych przedmiotów? 4. Czy jesteś za stopniowym powrotem do systemu: 8 lat szkoły podstawowej plus 4 lata szkoły średniej? 5. Czy jesteś za ustawowym powstrzymaniem procesu likwidacji publicznych szkół i przedszkoli?