Według ministra pokrzywdzeni zostaliby ci uczniowie, którzy nie byli w tej pechowej grupie, rozwiązali zadanie, ale np. powinęła im się noga. Zostaliby z mniejszą liczbą punktów, niż ich koledzy, którzy dostali punkty z urzędu - twierdzi minister Zbigniew Marciniak: Uczeń, który znał lekturę, lecz dostał z zadanie 3 punkty, a z tego algorytmu wyszłoby mu więcej punktów, zgłaszałby pretensje do ministra - i słusznie. Minister powtarza, że pechowym uczniom mają przecież pomóc zaświadczenia, że nie wykonali zadania nie ze swej winy. Ale w naborze do liceów decydują nie zaświadczenia, a liczba punktów. Zwłaszcza do tych renomowanych. I tu minister rozbrajająco rozkłada ręce: Ale przecież jest więcej szkół. Nie ta, to inna. Czyli zaświadczenia pomogą upchnąć pechowych uczniów tam, gdzie zostały wolne miejsca.