Przyjechali, by pomóc, a zostali zaatakowani - nie ma miesiąca, by taka informacja nie ukazała się w mediach. Agresywne osoby, najczęściej będące pod wpływem alkoholu nic sobie nie robią z tego, że ich zachowanie może doprowadzić do tragedii. Z podobnym zachowaniem spotkali się ratownicy z radomskiego pogotowia. W październiku ubiegłego roku zostali wezwani do miejscowości na terenie gminy Jedlińsk. Mieli pomóc choremu dziecku. Według ich oceny 12-latek kwalifikował się do przewiezienia do szpitala. Musiała mu jednak towarzyszyć osoba dorosła. Taka informacja wywołała agresję wśród dorosłych domowników, a w szczególności w matce dziecka. Kobieta zaczęła krzyczeć na ratowników i ubliżać im, a zamykając z impetem drzwi karetki, uderzyła nimi jednego z ratowników. Ratownicy widząc co się dzieje wezwali na miejsce policję. Kobieta uciekła. Inni domownicy byli pijani. 12-latek z zapaleniem krtani został przewieziony do szpitala, a towarzyszył mu wezwany na miejsce wujek. Sprawa kobiety trafiła do radomskiej prokuratury. 54-latka przyznała się, że ubliżała ratownikom. W ostatnich dniach odbyła się rozprawa sądowa. Wobec kobiety orzeczono karę 6 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej i kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Warto przypomnieć, że naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych zagrożone jest karą do 2 lat pozbawienia wolności. Zespół Prasowy KWP zs. w Radomiu