Poseł tłumaczył się ze swojej przeszłości w trakcie spotkania z młodzieżą w Bielsku-Białej, skąd pochodzi. Jeden z uczestników zarzucił politykowi, że - jak wynika z milicyjnej notatki z 1989 r. - ten miał w 1988 r. ukraść z fiata 126p portmonetkę, w której znajdowało się 5500 starych złotych, dwie karty żywnościowe oraz karta paliwowa. Poseł wyjaśniał, że miał wówczas 15 lat (w rzeczywistości miał 17 lat, urodził się w 1971 r.). - Założyliśmy grupę, której nie podobał się ówczesny ustrój. Może to było naiwne i niemądre, ale postanowiliśmy przygotować się do jakiegoś zbrojnego powstania - mówił Pięta. Wyjaśniał, że w tym celu wraz z kolegami włamywali się do samochodów zaparkowanych przed komisariatami milicji w różnych miastach - w tym w Bielsku-Białej - po to, by wykraść z nich broń ukrytą na przykład pod siedzeniem. - To nigdy nie nastąpiło, ale zdarzało się, że ukradliśmy dokumenty, pieniądze - przyznał. Tłumaczył jednak, że za skradzione pieniądze kupowali piwo dla żołnierzy jednego z batalionów powietrznodesantowych, z którymi wymieniali je na amunicję. - Może nasza działalność nie była specjalnie szlachetna, może była i głupia. Ale nie była podyktowana niskimi pobudkami - zapewniał Pięta. Dodał też, że przyznając się do popełnienia tej kradzieży, w rzeczywistości chronił w ten sposób prawdziwego sprawcę. - Nie mam nic do ukrycia. Zresztą, nigdy nie miałem - podkreślił poseł.