"Przez takich jak ty zginął mój tata". Głupota turystów kosztuje nie tylko ich życie
Anna Wesołowska miała 4,5 roku, gdy straciła ojca. Bawiła się wtedy u koleżanki. Mężczyzna zginął, ratując nieprzygotowanych turystów w górach. Ponad 20 lat później Anna wciąż widuje ludzi, którzy idą w góry bez żadnego pomyślunku. Potwierdzają to w rozmowie z Interią ratownicy górscy. Głupota turystów, którzy w adidasach potrafią brodzić w śniegu po pas, zdaje się nie mieć granic. I stanowi śmiertelne zagrożenie nie tylko dla nich.
W Tatrach panuje trzeci stopień zagrożenia lawinowego, w Beskidach drugi. Warunki są ekstremalnie trudne, a ratownicy mówią wprost: nie idźcie w góry. Turystów te komunikaty jednak nie powstrzymują. "Nocna akcja GOPR", "Turyści utknęli w górach", "Lawina przysypała turystów" - to tylko kilka z nagłówków, które w ostatnich dniach pojawiły się w mediach.
Głośno zrobiło się także po przejmującym apelu Anny Wesołowskiej, córki zmarłego w 2001 roku Marka "Mai" Łabunowicza. Mężczyzna był ratownikiem TOPR, zmarł mając zaledwie 29 lat w czasie akcji ratunkowej.
"W takiej sytuacji, jak jest obecnie, TOPR powinien mieć wolne, skoro szlaki są zamknięte, w domyśle nikogo nie powinno tam być. Powinni odpoczywać, zbierać siły i spędzać czas z rodziną. Ale jak już idziesz - idź, tylko nie powinieneś liczyć, że ktoś po ciebie przyjdzie, chyba że na wiosnę po twoje ciało" - napisała.
Dalej dodała: "Ratownicy też mają rodziny, i wiesz co? (...) Przez takich jak ty zginął mój Tata - Marek Łabunowicz Maja. Poszedł innym ratować życie i już nie wrócił. Taki jak ty zniszczył moje dzieciństwo, zrobił rany na całe życie".
Na koniec napisała wprost: "Jesteś samobójcą? Śmiało - idź. Ale nie powinieneś liczyć, że ktoś po Ciebie przyjdzie".