Dziewczyna przez 13 lat była zamknięta w domu. Uwolnili ją dopiero policjanci, zaalarmowani przez sąsiadów. Była wycieńczona i zaniedbana. Po uwolnieniu bełkotała słowa modlitwy. - Potwornie jęczała i wyła. Jak ona wrzeszczała - opowiedziała "Super Expressowi" jedna z najbliższych sąsiadek rodziny. Zszokowany lekarz pogotowia, który jako jeden z pierwszych zobaczył Ludmiłę, napisał w notatce służbowej: "Pacjentka bez kontaktu słowno-logicznego. Nie odpowiada na pytania, ciągle się modli". - W 60-letniej historii naszego pogotowia to pierwszy taki przypadek, że ktoś był przetrzymywany bez opieki lekarskiej. Nazwałbym ją żywym trupem - przyznał Wiesław Gnat, kierownik skarżyskiego pogotowia ratunkowego. - Uratowaliśmy ją w ostatniej chwili - dodał mężczyzna. Koszmar Ludmiły rozpoczął się 13 lat temu, gdy była w klasie maturalnej. Już wtedy wiadomo było, że ma problemy psychiczne. Jednak zamiast rozpocząć jej leczenie, rodzice zdecydowali o trzymaniu córki w zamknięciu. - Przez ostatnie lata nie widzieliśmy ich córki - zgodnie twierdzili sąsiedzi, z którymi rozmawiał "Super Express". - Ojciec Ludmiły, Mariusz, to emerytowany kolejarz. Matka - Bogusława - była szanowaną i lubianą nauczycielką geografii. On codziennie rano zamykał dom i wyjeżdżał gdzieś na rowerze. Tylko jego żona czasami pojawiała się w ogródku - opowiadali sąsiedzi. O tym, że przez te wszystkie lata Ludmiła była więziona w czterech ścianach, wielu z nich dowiedziało się dopiero po interwencji policji. - Nie widziałem jej chyba z dziesięć lat - przyznał jeden z sąsiadów. Obecnie Ludmiła i jej matka trafiły do Świętokrzyskiego Centrum Psychiatrii w Morawicy. Spędza tam przynajmniej kilka tygodni. Ojciec maltretowanej dziewczyny przebywa na razie na wolności.