Według dziennika, eksperci są zdziwieni, że w dobie oszczędzania środków publicznych instytucja, której szefuje Aleksander Bentkowski, pozwala sobie na taki wydatek. Nowoczesne pojazdy mają wkrótce zapełnić garaże terenowych struktur tej organizacji, bo tak - podobno - zażyczyła sobie Unia Europejska. Problem jednak w tym - pisze "PB" - że Unia "idzie w zaparte". Urzędnicy UE jakoś nie przypominają sobie, żeby kiedykolwiek domagali się od ARiMR wyposażenia ludzi odpowiedzialnych za znakowanie stad, trzód oraz akrów w auta terenowe. Co więcej, przedstawiciele Brukseli ujawniają, że to nie jedyny taki przypadek, kiedy kosztowna inicjatywa rodem znad Wisły opatrywana jest łaskawym patronatem - niczego nieświadomych - państw zjednoczonej Europy. Niewykluczone, że i tym razem kupujemy nowoczesne samochody, bo "tego Unia chce", choć o tym jeszcze nie wie. A kto ośmieli się podważyć zasadność takiego zakupu, ten od razu dostanie etykietę "antyunijnego" - komentuje dziennik "PB".