W przesłanym PAP w środę komunikacie Prokuratura Krajowa poinformowała, że zatrzymań b. Komendanta Głównego Policji Zbigniewa M. oraz dwóch byłych dyrektorów delegatur CBA: w Poznaniu - Krzysztofa A. i Łodzi - Jacka L., dokonano na polecenie Podkarpackiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Rzeszowie. Szef tego wydziału prok. Rafał Teluk powiedział w środę PAP, że nie jest wykluczone, że czynności z udziałem zatrzymanych rozpoczną się dopiero w czwartek. Mężczyźni nie zostali bowiem jeszcze dowiezieni do podkarpackiego wydziału PK w Rzeszowie, i nie wiadomo kiedy to nastąpi. Obecnie w ich miejscach zamieszkania prowadzone są przeszukania w celu zabezpieczenia materiału dowodowego. Dopiero po ich zakończeniu zatrzymani zostaną przewiezieni do Rzeszowa. Prokuratura Krajowa podała w komunikacie, że zatrzymanym zostaną przedstawione zarzuty dotyczące m.in. ujawniania informacji z prowadzonych postępowań karnych oraz na temat planowanych dopiero czynności operacyjno-rozpoznawczych, co naraziło na szkodę interes publiczny oraz interes prowadzonych postępowań karnych. Po zakończeniu czynności procesowych z udziałem wszystkich podejrzanych, prokurator podejmie decyzje dotyczące zastosowania wobec nich środków zapobiegawczych. Także wtedy dopiero prokuratura będzie udzielać więcej informacji dotyczących sprawy. Piotr Kaczorek z wydziału komunikacji społecznej CBA, który potwierdził w rozmowie z PAP informacje o zatrzymaniu b. komendanta policji, powiedział, że chodzi o "przestępstwa urzędnicze". Jako pierwsze o zatrzymaniu i przeszukaniu domu byłego Komendanta Głównego Policji Zbigniewa M. oraz zatrzymaniu dwóch byłych dyrektorów delegatur CBA z Łodzi i Poznania poinformowało w środę radio RMF FM. Z informacji radia wynika, że według rzeszowskich prokuratorów, byli szefowie delegatur CBA, informowali Zbigniewa M. o sprawach, które mogły go dotyczyć. Zbigniew M. zrezygnował ze stanowiska Komendanta Głównego Policji 11 lutego 2016 roku po dwóch miesiącach od powołania. Tłumaczył swoją decyzję tym, że byli pracownicy Biura Spraw Wewnętrznych KGP przygotowali wobec niego prowokację. W mediach pojawiły się wówczas informacje, że chodzi o wydarzenia sprzed kilkunastu lat, kiedy M. pracował w Kaliszu. Były informator policji miał go szantażować; sugerował, że Maj przyjął od niego pięć butelek alkoholu, a także pożyczył 10 tys. zł, których nie oddał.