Do przesłuchania posłów PiS Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna ma dojść 28 grudnia. Dziś w holu głównym Sejmu wykluczeni z komisji posłowie Kempa i Wassermann zorganizowali happening: siedzieli przy stoliku, za którym widziało się napis "Przesłuchajcie nas... PO blokuje prace komisji". - Chcemy jak najszybciej powiedzieć opinii publicznej, że nie znamy pana Ryszarda Sobiesiaka, pana Jana Koska, nie biegaliśmy po cmentarzach z różnymi osobami z branży hazardowej i nie obiecywaliśmy niczego - mówiła dziennikarzom Kempa. Podkreślała, że opinia publiczna powinna "jak najszybciej dowiedzieć się od Zbigniewa Chlebowskiego, w jakim celu biegał w różnych dziwnych miejscach". Posłanka zastanawiała się, czy premier nie odwleka prac komisji, aby nie został zbadany przeciek o działaniach CBA w sprawie przebiegu prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej. Przeciek - jak to określiła - "jest zlokalizowany w jego najbliższym otoczeniu". - Domagamy się niezwłocznego przesłuchania, jesteśmy gotowi w każdym terminie, w każdej chwili stawić się przed komisją. To się odbija jak groch o ścianę - podkreślał Wassermann. Jego zdaniem, PO chce obciążyć PiS odpowiedzialnością za przeciąganie prac komisji. Z kolei poseł PO Sławomir Neumann powiedział dziennikarzom, że komisja czeka na ekspertyzę, czy w obecnej sytuacji - gdy po odwołaniu Kempy i Wassermanna pracuje w zmniejszonym, 5-osobowym składzie - może przesłuchiwać świadków. Zdaniem posła PO, jeśli skład komisji nie byłyby zgodny z ustawą o komisji śledczej (która mówi o tym, że skład komisji ma odzwierciedlać rozkład sił w Sejmie) to przesłuchanie posłów PiS "byłoby nieskuteczne prawnie". Podczas wtorkowego posiedzenia prezydium komisji hazardowej ekspert sejmowy tłumaczył, że tak długo jak komisja ma kworum, może podejmować czynności śledcze. Pytany o to, Neumann powiedział, że czeka na ekspertyzę na piśmie. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski mówił dziennikarzom, że jego zdaniem komisja może przesłuchiwać posłów PiS w okrojonym, pięcioosobowym składzie. - Nie ma żadnych przeszkód. W poprzedniej kadencji też pracowały komisje śledcze o ograniczonym składzie - zaznaczył marszałek. Na problem składu komisji zwracał uwagę także rzecznik rządu Paweł Graś w dzisiejszej rozmowie z dziennikarzami w Sejmie. Podkreślał, że PiS może wyznaczyć do komisji innych przedstawicieli i wtedy niezwłocznie mogłaby wznowić prace. - To źle, że komisja nie pracuje, dlatego namawiamy i zachęcamy posłów PiS, żeby jak najszybciej te prace umożliwili. Naprawdę nie wierzę, że w tak wielkim klubie jak PiS nie ma osób, które w mogłyby zasiąść w tej komisji śledczej - mówił rzecznik rządu. Przekonywał, że w interesie PO i rządu jest to, żeby komisja jak najszybciej rozpoczęła pracę. Wcześniej posłowie PO wskazywali też na brak certyfikatów dostępu do informacji ściśle tajnych jako przeszkodę w przesłuchaniu Kempy i Wassermanna. Sławomir Neumann (PO) mówił na ostatnim posiedzeniu komisji, że nie wyobraża sobie, by Wassermann stanął przed komisją, zanim zapozna się ona ze ściśle tajnymi materiałami. W czwartek jednak nadal nie wszyscy członkowie komisji mieli certyfikaty. Franciszek Stefaniuk (PSL) deklarował wprawdzie, że nie musi mieć dostępu do dokumentów tajnych, by przesłuchiwać posłów PiS, jednak już Jarosław Urbaniak chce się wcześniej zapoznać z takimi materiałami. Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz opowiedział się za tym, by Kempa i Wassermann jak najszybciej stanęli przed śledczymi. - Jeśli ktoś mówi, że chce być szybko przesłuchany, a inny mówi, że chce go przesłuchać, to zróbmy to - mówił dziennikarzom. Przypomniał, że apelował o to, aby przesłuchanie posłów PiS odbyło się w czwartek.