Wniosek o przerwę w obradach komisji złożyła w imieniu klubu PO Krystyna Skowrońska. Jak tłumaczyła, posłowie potrzebują więcej czasu. Poparła ją Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO), mówiąc, że podczas posiedzenia komisji pojawiły się rozbieżności, które trzeba przedyskutować. - Ja nie dostrzegam istotnych rozbieżności, ja dostrzegam grę polityczną - odpowiedziała jej Anna Grodzka (niezrz.). Andrzej Dera (ZP) nazwał wniosek Platformy "dezercyjnym" i zarzucił jej posłom, że nie chcą podejmować decyzji w tej kwestii. Posłowie opozycji podkreślali, że stanowisko PO jest grą polityczną świadczącą o tym, że PO nie wie, jak zagłosować i nie chce w ogóle dopuścić do głosowania nad wetem. Z nieoficjalnych doniesień "Gazety Wyborczej" wynika, że głosowania ws. prezydenckiego weta w ogóle nie będzie, bo Platformie Obywatelskiej nie udało się namówić PSL, by zagłosowało za jego odrzuceniem. Warunkiem koniecznym pozwalającym na to, aby głosowanie się odbyło, jest sprawozdanie komisji. Tymczasem, jak dowiedziała się gazeta, jeden z posłów ma wystąpić o dodatkowe ekspertyzy, co uniemożliwi przyjęcie sprawozdania. Oznacza to w praktyce, że głosowanie nad tą sprawą w piątek by się nie odbyło. Politycy Platformy zaznaczali już wcześniej, że jeśli nie uda się namówić PSL do głosowania za odrzuceniem prezydenckiego weta, to głosowania nie będzie. Dzięki temu uniknęliby kolejnej wizerunkowej wpadki, jaką zaliczyli przy okazji głosowania o Trybunał Stanu dla byłego ministra sprawiedliwości w rządzie PiS Zbigniewa Ziobry. Jeśli Sejm nie odrzuci w piątek weta prezydenta, będzie to oznaczało koniec ustawy o uzgodnieniu płci. Prace nad nią trzeba będzie zacząć od nowa.