Minister Szyszko wraz z kilkoma najbliższymi współpracownikami leciał we wtorek do Bonn na nieoficjalne rozmowy z Yvo de Boerem, sekretarzem wykonawczym Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ds. Zmian Klimatu. Poruszali się wysłużonym radzieckim samolotem Jak-40. - Po wylądowaniu na lotnisku w Bonn, w trakcie kołowania pękła jedna z warstw czołowej szyby samolotu - potwierdza Elżbieta Lastra z Centrum Informacyjnego Rządu. - W związku z tym sprowadzono maszynę zastępczą - dodaje. W rządowej flocie lata osiem samolotów typu Jak-40. Najmłodszy z nich został wyprodukowany w 1976 roku. Psują się nadzwyczaj często. W 1998 roku nie wystartował w Wilnie Jak-40 z premierem Jerzym Buzkiem na pokładzie. Rok później w Arabii Saudyjskiej utknęła marszałek Senatu Alicja Grześkowiak. W 2001 roku Jak-40 z premierem Leszkiem Millerem miał awarię w Norymberdze. Dwa lata później nie wystartował z Okęcia samolot, którym miał lecieć kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder. - Za każdym razem, gdy zapraszamy na pokład samolotu Jak-40 gościa z zagranicy, jest nam strasznie wstyd. Chodzi nie tylko o awaryjność tych maszyn, ale również o stan tapicerki i nieprzyjemny zapach w toalecie - mówi nieoficjalnie "Wprost" pewien wysoko postawiony rządowy urzędnik. - Tym razem nie poinformowano mediów o awarii, by nie rozpoczynać kolejnej dyskusji o stanie tych maszyn, które i tak w najbliższych miesiącach mają zostać zastąpione nowymi - dodaje.