- Kilku świadków, być może na skutek wyrzutów sumienia, po latach zdecydowało się zgłosić do prokuratora. Niektórzy nadal się boją wpływów ludzi dawnej SB - mówi gazecie Ireneusz Kunert, prokurator z krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, który od maja 2008 roku prowadzi piąte już śledztwo w tej sprawie. Zdaniem śledczych, wśród przesłuchanych po raz pierwszy świadków wyjątkowo istotne są zeznania dwóch. Przekazali informacje, które - gdyby były znane w 1977 roku, zaraz po śmierci studenta polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisława Pyjasa - nawet ówczesnym komunistycznym prokuratorom utrudniłyby umorzenie postępowania. Jednak o ich szczegółach mówić nie chce. Zdradza tylko, że część nowo uzyskanych wiadomości przydaje się m.in. do weryfikacji wyjaśnień Lesława Maleszki, przed laty bliskiego kolegi krakowskiego studenta polonistyki, wieloletniego współpracownika SB. - Jego wersja tego, kiedy dowiedział się o śmierci Pyjasa, jest sprzeczna z zeznaniami tych osób - twierdzi Kunert. Zwrot w śledztwie mogą przynieść też rewelacje dopiero niedawno przesłuchanego dobrego kolegi Pyjasa, mieszkającego dziś w USA, Wojciecha Radomskiego. Okazuje się bowiem, że to on był jedną z ostatnich osób, które widziały opozycjonistę żywego - czytamy w obszernej publikacji "Rzeczpospolitej".