"Budda" zasłynął w mediach społecznościowych właśnie organizowanymi przez siebie loteriami z gigantycznymi nagrodami. W finale ostatniego losowania, które reklamował na swoim profilu na YouTubie, pula nagród wynosiła 7 mln 500 tys. zł. Do wygrania były m.in. luksusowe samochody, dom w Zakopanem oraz pięcioletnia pensja w wysokości 10 tys. zł miesięcznie. "Budda" - nowe informacje. E-booki zamiast losów Żeby wziąć udział w grze uczestnicy nie potrzebowali jednak zwykłych losów, ale e-booków, sprzedawanych na stronie wydawnictwa Influi, czyli spółki specjalizującej się w wydawaniu elektronicznych książek autorstwa internetowych twórców. Większość książek online miała jednak w rzeczywistości stanowić przepustkę do internetowych gier z nagrodami. Śledczy ustalili, że to Tomasz Ch. miał wraz z Kamilem L. kierować powstałą w celu prowadzenia loterii zorganizowaną grupą przestępczą, powołaną do okradania Skarbu Państwa. Media natomiast zrekonstruowały sposób działania grupy "Buddy". Wygląda na to, że od zysku ze sprzedawanych przez Influi e-booków (losów) wydawnictwo płaciło tylko 5-proc. podatek, czyli tzw. IP Box,. Uprawnieni są do niego jedynie przedsiębiorcy, którzy czerpiący zyski z działalności intelektualnej. W przypadku Influi działalnością tą miały być e-booki, które - jak podejrzewają śledczy - były tylko przykrywką dla biznesu loteryjnego, w którym w "normalnych" warunkach organizatorów obowiązywałaby 20-procentowa stawka podatkowa od uzyskanych przychodów. "Budda" - nowe informacje. Przekręt na 60 mln złotych "Skarb Państwa miał na tym stracić co najmniej 60 mln zł. A to oznacza, że zyski Buddy i jego grupy mogły wynieść w ciągu tylko trzech lat (śledztwo obejmuje okres od 1 października 2021 do 1 października 2024 r.) nawet 400 mln zł" - ustalił portal Onet.pl. Udokumentowanie ewentualnych przestępstw, sformułowanie zarzutów i przekonanie sądu do zastosowania tymczasowego aresztu wobec członków grupy zajęło raptem trzy miesiące. "Bardzo niewiele, biorąc pod uwagę zarówno skalę, na jaką działali Budda i spółka, ale również praktykę działań polskiej prokuratury" - czytamy. Redakcja zwraca też uwagę na "nieprzypadkowy" termin zatrzymania całej grupy. To bowiem właśnie 13 października na YouTube odbył się finał ostatniej loterii "Buddy", który miał stanowić również pożegnanie influencera z działalnością internetową. "Budda" - nowe informacje. Miał planować ucieczkę z kraju Od jakiegoś czasu Kamil L. mówił, że jest zmęczony hejtem, którego doświadcza w związku ze swoją aktywnością w internecie. Faktycznie jednak, mężczyzna wraz ze swoją partnerką Aleksandrą K., ps. "Grażynka", mieli jednak planować ucieczkę z kraju. Wyjazd miał rozpocząć się bezpośrednio po zakończeniu nagrania live na YouTube. Najpierw mieli udać się na wycieczkę turystyczną do Maroka, a stamtąd do Stanów Zjednoczonych. W poniedziałek rano funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji (CBŚP) zatrzymali parę w pięciogwiazdkowym hotelu w stolicy. - To właśnie planowana ucieczka z kraju, zachodząca w związku z tym obawa matactwa, a także zagrożenie wysoką karą zdecydowały o tymczasowym aresztowaniu Kamila L. i czterech innych osób, którym przedstawione zostały zarzuty - powiedziała w rozmowie z portalem prok. Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Krajowej. Wobec pozostałych pięciu zatrzymanych osób sąd zastosował wolnościowe środki zapobiegawcze. W trakcie czynności służb zabezpieczono mienie o łącznej wartości 140 mln zł, a w tym: 51 luksusowych samochodów, nieruchomości oraz środki w wysokości ponad 77 mln zł. Prokuratura zarzuciła Kamliowi L. i jego współpracownikom także pranie brudnych pieniędzy i wystawianie fałszywych faktur VAT. Chodzi m.in. o udzielanie fikcyjnych pożyczek i zlecanie fikcyjnych usług powiązanym ze sobą firmom, za pomocą czego grupa youtubera miała "wyprać" nawet 126 mln zł. Kamil L. nie przyznaje się do winy, a jego obrońca złożył zażalenie na areszt tymczasowy. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!