Przegrany Bumar
Potwierdzają się przypuszczenia - Bumar przegrał walkę o kontrakt na dostawy dla irackiej armii. Polacy mieli wyposażyć 27 batalionów w broń, mundury, pojazdy i resztę niezbędnego wojsku sprzętu. Bumar odpadł prawdopodobnie dlatego, że był za drogi.
Oferta Bumaru opiewała na prawie 550 milionów dolarów, a Amerykanie którzy przetarg wygrali, żądali ponad 200 milionów mniej. Amerykańsko-iracka administracja wybrała po prostu ofertę tańszą.
Przedstawiciele Bumaru zastanawiają się więc teraz, jak to możliwe, że amerykańska oferta była aż tak tania. Problem w tym, że wciąż nie dostali kompletu informacji na temat wyników przetargu.
Mogą więc tylko spekulować: "Nie znamy tamtej oferty, trudno nam to oceniać. Być może podwykonawcy dla firmy amerykańskiej pochodzą z krajów, gdzie siła robocza i produkcja jest tańsza niż w Polsce.
Byłby to paradoks, gdyby głównym beneficjantem zwycięskiego kontraktu były firmy chińskie, czy np. białoruskie. Odpowiedź na to pytanie może być też znacznie mniej politycznie zawikłana - być może Amerykanie zaoferowali swój sprzęt i broń po cenie niższej niż rzeczywista, wiedząc, że zarobią na dostawach części zamiennych czy amunicji.
Cytrycki o kontrakcie Bumaru: rozbudzono nadmierne nadzieje
Sławomir Cytrycki, szef misji specjalnej w USA, który z ramienia rządu RP zabiega o kontrakty dla polskich firm w Iraku, uważa, że rozbudzono nadmierne oczekiwania na kontrakt dla Bumaru, przegrany przez polskie konsorcjum.
Cytrycki, były minister skarbu,wyrażając frustrację z powodu porażki sugerował również, że do niepowodzenia Bumaru przyczyniło się - oprócz oferowanej wyższej ceny - nadmierne nagłośnienie przez media jego udziału w przetargu na dostawy dla armii irackiej i dużych - jak się zdawało - szans.
Podkreślił jednocześnie, że "nie należy rozdzierać szat",gdyż są sygnały, że inne polskie firmy mogą jeszcze otrzymać kontrakty na odbudowę Iraku.
- Przeżyłem tę wiadomość bardzo osobiście i boleśnie. Bumar musi teraz otrzymać informacje od CPA, dlaczego jego oferta została odrzucona i inna przyjęta. Procedura przewiduje tego rodzaju wyjaśnienia. Jak będziemy mieli te informacje, trzeba się będzie zastanowić, dlaczego tak się stało - powiedział ambasador Cytrycki. Dodał, że uzasadnienia decyzji oczekuje w przyszłym tygodniu.
O wynikach przetargów na kontrakty w okupowanym Iraku, finansowane z budżetu USA, decyduje specjalne Biuro Projektów Inwestycyjnych (Project Management Office) w Tymczasowych Władzach Koalicyjnych (ang. skrót CPA) w Bagdadzie, podległych Pentagonowi.
Cytrycki wyraził zdziwienie, że zwycięzca przetargu,amerykański koncern NOUR, zaoferował - jak wynika z nieoficjalnych doniesień - cenę o ponad 200 mln dolarów niższą od Bumaru.
- Jeżeli nie potrafimy po konkurencyjnych cenach pewnych rzeczy dostarczyć, nie możemy też sprawie się dziwić. Dla mnie ta duża rozpiętość cen jest zaskakująca - oświadczył.
- To przykre doświadczenie biznesowe, także dla mnie - dodał. - Ja uważałem, że przetarg jest skrojony na naszą miarę. Mogliśmy rzeczywiście większość rzeczy objętych przetargiem wyprodukować w Polsce w ramach grupy Bumaru. Tak jak trudno nam startować do kontraktu wymagającego np. odbudowy sektora naftowego, czy sieci energetycznej w Iraku, bo takiego potencjału nie mamy, to tutaj akurat wszystko wskazywało, że to potrafimy robić, bo mamy dobry dorobek. Wszystkie atuty przemawiały za tym.
Amb. Cytrycki powiedział jednak, że nagłaśniając szanse Bumaru "niestety podnieśliśmy poprzeczkę oczekiwań za wysoko".
- To powinna być dyplomacja. To są rzeczy, które wymagają większej dyskrecji. Rozbudzanie nadmiernych nadziei tworzy teraz w opinii publicznej poczucie kolejnej klęski - oświadczył.
Zapytany, w jaki sposób i dlaczego rozbudzono takie nadzieje,odpowiedział: "To jest bardziej pytanie do mediów. Im mniej się o pewnych sprawach mówi, spokojniej, dyskretniej się działa, nie rezygnując jednocześnie z pewnego uporu, tym lepiej".
Media ujawniły, że przed wizytą w Waszyngtonie 27 stycznia prezydent Kwaśniewski poruszył sprawę kontraktu, na który liczył Bumar, w liście do prezydenta Busha.
Prezydent RP wymienił ten kontrakt jako jedną z trzech spraw, na których Polsce szczególnie zależy, obok zniesienia wiz do USA dla Polaków i dostaw samolotów transportowych C-130 dla polskich sił powietrznych. Spełnienie tych postulatów byłoby wyrazem amerykańskiej wdzięczności za polskie zaangażowanie w Iraku.
Zapytany, jakie lekcje - oprócz większej dyskrecji -wynikają z przegranego kontraktu na przyszłość, Cytrycki odpowiedział, że trzeba stopniowo uczyć się udziału w skomplikowanych amerykańskich przetargach.
- Jeszcze kilka miesięcy temu żadna polska firma nie mogła nawet myśleć, by uczestniczyć w przetargu na odbudowę Iraku. Wszyscy uczestnicy z Polski dopiero muszą w tę procedurę wejść. Nie mamy wieloletniej historii współpracy z amerykańskimi władzami, decydującymi o kontraktach w ramach zamówień publicznych. Powoli te relacje budujemy. Nie mamy doświadczenia i płacimy za to frycowe - powiedział.
Zdaniem amb. Cytryckiego, nie należy jednak dramatyzować,ponieważ inne polskie firmy mają jeszcze szanse na kontrakty w Iraku.
- Wiele firm rozmawia z różnymi partnerami, nie tylko w USA,ale i w innych częściach świata, budując różne alianse i koalicje. Ja sam uczestniczę w takich kontaktach z dużymi firmami amerykańskimi, do których, jak myślę, w wyniku naszych działań dociera świadomość, że jest taki partner koalicyjny jak Polska, który może być dobrym partnerem także w procesie odbudowy - powiedział.
- Jest w tej chwili szereg dużych firm, o których wiem, że podjęły decyzję, że chcą mieć u boku partnera polskiego, i z całą pewnością coś z tego w jakimś nieodległym czasie wyjdzie. Sygnały, które mam, wydają się optymistyczne i wskazują, że niebawem będą wiadomości lepsze - oświadczył.
Cytrycki nie chciał podać, które firmy amerykańskie przymierzają się do współpracy z polskimi. - Chcę uniknąć sytuacji, jaka powstała wokół Bumaru. Jak będą fakty, będziemy o nich mówić - powiedział.
- Jesteśmy dopiero na początku procesu, to proces wieloletni. Jestem przekonany, że mamy do zaoferowania sporo w Iraku i jesteśmy wykorzystywani niedostatecznie - dodał.
RMF/PAP