"Nic o tym nie wiesz, nim sama tego nie doświadczysz" - tak aktorka Weronika Rosati zaczyna rozmowę z Magdaleną Środą o samotnym macierzyństwie. "Nie chodzi przy tym tylko o sytuację finansową. Moja jest niezła (...). Samotna matka to jednak nie tylko niskie dochody, to sytuacja społeczna, duchowa i egzystencjalna. Nie chodzi o to, że jesteś jawnie dyskryminowana, ale że czujesz się inna, gorsza, niepełna i tak jesteś postrzegana przez wielu. Ty i Twoje dziecko". Wywiad został opublikowany w "Wysokich Obcasach" 9 marca. Aktorka opowiada w nim zarówno o samodzielnym wychowywaniu córki, jak i o powodach rozstania z ojcem dziewczynki, o doświadczanej przemocy i o braku wsparcia ze strony byłego partnera, który alimenty "płaci, ile chce i kiedy chce", a o dziecko, jak twierdzi Rosati, pyta sporadycznie. "Jest we mnie gniew" - mówi Weronika Rosati w odpowiedzi na pytanie, dlaczego zdecydowała się mówić. "Mój gniew nie jest prywatny". Jednak ten gniew "nie jest prywatny" nie tylko z tego powodu, że wyraża go znana aktorka. "Samotnych matek jest i będzie coraz więcej" - twierdzi Monika Helak, badaczka z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego i ośrodka analitycznego Polityka Insight. "Według Narodowego Spisu Powszechnego rodziny z jednym rodzicem to około jednej trzeciej wszystkich rodzin z dziećmi". Gniew jest tu słowem kluczowym - świadectwo Weroniki Rosati i reakcje na nie pokazują bowiem, że polska opowieść o samotnym macierzyństwie jest nie tyle opowieścią o finansach pod kreską czy poświęceniu, ile o nieobecności i niesprawiedliwości. Przeciążone, często pozbawione wsparcia, polskie samotne matki balansują na granicy psychofizycznej wytrzymałości. Jeśli się potkną albo, jak Rosati, wyrażą sprzeciw, zostaną z tego rozliczone.