To musiał być szok dla katolickich biskupów na Podlasiu. Z bastionu PiS udało się zwerbować do tutejszych seminariów raptem 17 chętnych. To dokładnie tyle samo osób, ile rozpoczęło nowy rok akademicki u największej konkurencji katolików w Polsce, w Prawosławnym Seminarium Duchownym w Warszawie podległym polskiej Cerkwi. Poza wyświechtanym argumentem, że dzieje się tak dlatego, iż "dezunici", jak pieszczotliwie mówi się o nich w katolickiej Polsce, mogą jako kapłani w pełni czerpać z doczesności, np. mieć legalne żony, niebagatelnym czynnikiem wydaje się masowy dopływ świeżej krwi z Ukrainy czy - w mniejszej skali - z Białorusi. Takiego komfortu katolickie seminaria nie mają, bo ten model kariery zawodowej stracił na atrakcyjności, a dodatkowo swoje zrobiły "brutalna socjalizacja spod znaku ideologii LGBT", jak twierdzi mniej więcej w tym stylu Patryk Jaki, czy filmy Wojciecha Smarzowskiego i braci Sekielskich. Tyle że to argumentacja o dużym stopniu ogólności. Warto przyjrzeć się szczegółom i przywołać fakty, które każą omijać seminaria na Podlasiu szerokim łukiem. Pedofil 16 października odbyła się inauguracja 101. roku akademickiego w Wyższym Seminarium Duchownym im. Papieża Jana Pawła II w Łomży. Homilię wygłosił miejscowy biskup Janusz Stepnowski, który poza pobożnym banałem, że "seminarzysta ma być narzędziem sprawiedliwości w dzisiejszym świecie", przestrzegł przyszłych duchownych przed wścibstwem parafian, którzy w mig się zorientują, czy "jest on księdzem całkowicie poświęconym Panu, czy Pan jest w jego dłoniach i jego sercu, czy może staje się grobem, który nic nie może przekazać". Biskup, co było oczywiste dla słuchaczy, w zawoalowany sposób nawiązał do przyprawiającego go o ból głowy głośnego przypadku ks. Adama S., który nastolatkowi "przekazywał" własne przyrodzenie. "W bliżej nieokreślonym czasie, w okresie od 2009 r. do 2013 r., w Grądach Woniecko, działając w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, kilkakrotnie doprowadził małoletniego poniżej lat 15 Tomasza R. do poddania się innym czynnościom seksualnym oraz prezentował mu wykonanie innej czynności seksualnej - informowała w ubiegłym roku Prokuratura Okręgowa w Łomży. - Nadto Adamowi S. przedstawiono zarzut popełnienia przestępstwa polegającego na doprowadzeniu małoletniego Tomasza R. do poddania się innym czynnościom seksualnym, za które udzielono korzyści majątkowej. Ponadto Adamowi S. przedstawiono zarzut rozpijania małoletniego". Jeszcze zanim śledczy postawili księdzu zarzuty, zakład karny w Grądach (powiat zambrowski), w którym Adam S. pełnił funkcję kapelana, rozwiązał z nim za porozumieniem stron umowę o pracę. Co zastanawiające, jednym z siedmiu nowych alumnów łomżyńskiego seminarium (rok temu było ich 39) jest młody człowiek z Grądów, co świadczy o tym, że albo buja w obłokach i nic nie wie, bo pod latarnią najciemniej, albo wie i jest cynikiem, co w przyszłości pozwoli mu łatwo piąć się po szczeblach księżowskiej kariery. Ale bardziej niż przypadek ks. Adama S. młodych, gorliwych katolików musi odpychać od tego seminarium historia tragicznej śmierci kleryka z 18 maja br. Alumn pierwszego roku z niewyjaśnionych przyczyn powiesił się na poddaszu seminaryjnego budynku, dokładnie w rocznicę śmierci Iana Curtisa, lidera Joy Division, legendarnej nowofalowej kapeli przełomu lat 70. i 80., idola ówczesnej młodzieży. Gwałciciel W cieniu wydarzeń z ostatniej prostej kampanii wyborczej do parlamentu umknęła sensacja z diecezji drohiczyńskiej. "Dla nowego ordynariusza drohiczyńskiego, księdza biskupa Piotra Sawczuka, było to pierwsze tego typu wydarzenie po uroczystym objęciu diecezji w lipcu bieżącego roku. Homilię wygłosił ks. dr Piotr Arbaszewski - ekspert ds. teologii małżeństwa i rodziny, profesor WSD - podkreślając, jak bardzo Kościół katolicki potrzebuje nowych powołań do stanu kapłańskiego. Zachęcał on także zgromadzonych do modlitwy w tej intencji. Te słowa nie zostały wypowiedziane bez powodu - w wielu polskich seminariach duchownych drastycznie spadła liczba studentów teologii. W samym Drohiczynie jest ich zaledwie 14 na sześciu rocznikach, przy liczbie 33 profesorów wykładających w WSD. Jeszcze w 2011 r. liczba alumnów oscylowała w granicach 40 - pisał lokalny serwis Bielsk.eu". "Po zakończeniu części liturgicznej w seminaryjnej auli powitano wszystkich obecnych gości (wśród nich nie brakowało przedstawicieli władz samorządowych, służb mundurowych, lokalnych instytucji), gdzie odczytane zostało sprawozdanie za poprzedni rok akademicki. Następnie dokonano immatrykulacji alumna I roku. Jedynym, który zgłosił w tym roku chęć zostania księdzem, jest Maciej Mieszczyński. Pochodzi on z parafii Strabla, znajdującej się w granicach powiatu bielskiego, w gminie Wyszki". To swoisty rekord w 63-letniej historii tej uczelni. Ale nie ma co współczuć. We wspomnianej gminie Wyszki posługę jako wikariusz sprawował niejaki Marcin Ł., niedawny absolwent tego seminarium, kilkukrotny gwałciciel 14-latki, skazany w ubiegłym roku na pięć lat więzienia. Biznesmen Z dziewięciu nowych alumnów Archidiecezjalnego Seminarium Duchownego w Białymstoku też specjalnej radości nie ma. Do szóstego roku studiów, biorąc pod uwagę statystykę, dotrwa pewnie połowa, bo choć skandali z udziałem księży w tej diecezji jak na lekarstwo, to ordynariusz diecezji, metropolita abp Tadeusz Wojda, swoimi wypowiedziami sam skutecznie obrzydza myślącej młodzieży ten model edukacji. W lipcu zgodnie z jego uduchowioną sugestią hordy kiboli zaatakowały pierwszy Marsz Równości w Białymstoku, co zdenerwowało większość polskich nastolatków. Ale wpadek białostocki hierarcha miał więcej. Wojda bowiem to biznesmen, który nie zrezygnował z planów inwestycyjnych i konsekwentnie chce posiąść kawałek cudnej leśnej przestrzeni, zwanej Lasem Turczyńskim (gmina Choroszcz), aby pobudować na niej cmentarz, zakłady kamieniarskie, domy pogrzebowe, a może jeszcze coś. Ekolodzy oraz okoliczni mieszkańcy protestują, ale wszystko wskazuje, że sprawa już jest załatwiona. Początek tej historii sięga stycznia 2018 r. Arcybiskup wysłał wówczas pismo do burmistrza Choroszczy, aby ten jak najszybciej przystąpił do opracowania zmian w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Kościelny dostojnik zapewne miał już w tym czasie cichą zgodę Lasów Państwowych na wycinkę, gdyż to one są właścicielem 64-hektarowej działki. Nie grał zatem va banque. Teraz sprawy układają się jeszcze bardziej po jego myśli, bo burmistrz gminy Robert Wardziński rozpoczął procedurę zmiany planu miejscowego "w obrębie wsi Turczyn, przy granicy Białegostoku (osiedle Nowe Miasto) i Kleosina". Niech no tylko Greta Thunberg o tym się dowie! Marek Kowszyłów