Przypomnijmy, że 25 marca ruszyły e-lekcje. Na razie taki system ma funkcjonować do 11 kwietnia. Zdalna edukacja jest tematem gorących dyskusji dyrektorów i nauczycieli szkół publicznych i niepublicznych. Paweł Gmitrzuk, dyrektor XXXIX LO im. Lotnictwa Polskiego w Warszawie: - MEN wszystko zrzuciło na barki dyrektora. Wydało przepis, wskazując co prawda platformy edukacyjne do zdalnego nauczania, jednak jest ich tak dużo, że poruszanie się w tej przestrzeni nie należy do łatwych. Problem podstawowy - nie przewidziano, że w rodzinie może być jeden komputer na kilkoro dzieci w różnym wieku. Poza tym nie każdy nauczyciel ma w domu odpowiednie narzędzia do zdalnej pracy. Może co prawda przyjechać do szkoły i stąd prowadzić e-zajęcia, ale jest czas kwarantanny, więc to chyba się wyklucza? - Nie przewidziano też, jak należy przeprowadzić online egzaminy klasyfikacyjne, sprawdziany, jak wystawić oceny licealnym klasom III, które planowo kończą zajęcia z końcem kwietnia. Wszystko ma ustalić dyrektor. Uczniowie mają kilka zajęć w różnych "przestrzeniach" (programy, platformy, aplikacje), bo nie ma jednej, jednolitej przestrzeni z darmowym dostępem. Licealiści pewnie "ogarną"stronę techniczną, ale czy poradzą sobie młodsze dzieci? Czy każdy rodzic ma kompetencje i czas? - Sam rozpocząłem e-lekcje matematyki w pierwszym tygodniu kwarantanny. Dostałem dobry feedback zarówno od uczniów, jak i od rodziców. W mejlu do rodziców poprosiłem, abyśmy, siadając do komputera, wzięli odpowiedzialność za swoje słowa i byli dla siebie życzliwi. To trudny czas dla wszystkich. Poradzimy sobie, mamy wsparcie władz lokalnych, samorządowych, dzielnicowych, rodziców i uczniów. Najważniejsze, aby zachować zdrowy rozsądek. Jarosław Pytlak, dyrektor Zespołu Szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Warszawie, autor blogu Wokół Szkoły, przedstawia "Krótki katalog problemów organizacyjno-technicznych, które oczywiście zwalczymy": - Nauczyciele, uczniowie nie mają dostępu do sprzętu lub internetu. Szkoła powinna udostępnić im sprzęt, ale go nie ma. Organy prowadzące nie mają funduszy na zakup, a nawet jeśli... złotówka jest najsłabsza od lat, więc ceny sprzętu poszybowały w górę. - Szkoły nie mają platform edukacyjnych, a jak mają, to zakłócenia techniczne często uniemożliwiają pracę w większej grupie. Bezpłatne zasoby, które oferuje MEN, w dość powszechnej opinii mają niewielką wartość. Dostępne i przebogate są inne zasoby internetowe, ale przebijanie się przez nie to dla wielu nauczycieli kolejne godziny błądzenia w dżungli. Wiele się nauczą, ale czy z tego wyniknie nauka dla uczniów? Na pewno nie zawsze. - Ile godzin dziennie można siedzieć przed ekranem? WF na odległość? Na pewno można, ale czy da się uwzględnić "sytuację rodzinną uczniów"? I problem fundamentalny: czy uczniowie w dobie zarazy naprawdę najbardziej potrzebują lekcji przez internet, choćby w najlepszej wersji technicznej, prac do wykonania wylewających się z Librusa, domowej rywalizacji o dostęp do komputera? Dorota Grabiec, dyrektorka LIX LO Mistrzostwa Sportowego im. Janusza Kusocińskiego w Warszawie: - Po pierwsze, co z zajęciami sportowymi w szkołach sportowych i mistrzostwa sportowego? - Po drugie, mamy 220 wychowanków, mieszkańców szkolnego internatu, mowa o wybitnych młodych sportowcach z różnych regionów Polski, którzy w rodzinnych domach zmagają się z problemem dostępu do internetu. E-lekcje w ich przypadku? Pozostaje kontakt telefoniczny. Czy to są równe szanse? - Po trzecie - co z dziećmi z orzeczeniem o kształceniu specjalnym, z których większość ma nauczyciela wspomagającego (niosącego pomoc uczniowi, będącego "filtrem" w zrozumieniu sytuacji, kontekstu w trakcie lekcji). Czy podczas e-lekcji dziecko z zespołem Aspergera ma nauczyciela wspomagającego, który organizuje rewalidację i inne działania zgodne z IPET (indywidualnym programem edukacyjno-terapeutycznym) i WOPFU (wielospecjalistyczną oceną poziomu funkcjonowania ucznia)? Nie ma, jest tylko rodzic/opiekun. A egzaminy ósmoklasisty, matura takich uczniów? Co z równymi szansami? Koszmarny to czas. Wszyscy musimy znaleźć w sobie dużo empatii, wyrozumiałości - zdrowie jest priorytetem. Urszula Krajewska, dyrektorka Zespołu Szkół nr 49 im. Wojciecha Górskiego w Warszawie: - Dzieciom z dysfunkcjami zazwyczaj najbardziej potrzebny jest nie komputer, ale kontakt rzeczywisty. Zamiast pomagać, możemy zaszkodzić. Co mają robić ich rodzice pozostawieni sami sobie? Trudnych pytań jest zbyt wiele, a odpowiedzi nie ma. Zdzisław Hofman, nauczyciel, trener kompetencji psychospołecznych, socjoterapeuta i tutor z Lublina: - Minister Piontkowski wyraźnie podkreślił, że w sytuacji kryzysu najważniejsza jest realizacja podstawy programowej i ocenianie oraz przygotowanie ósmoklasistów i maturzystów do egzaminów. Czy w czasie tak głębokiego kryzysu właśnie to jest najważniejsze? Czy to nadal edukacja? - Celem współczesnej edukacji jest przygotowanie młodych ludzi do życia w zmieniającej się rzeczywistości, rozumienie i stosowanie empatii, zaangażowanie we współpracę, grupowe rozwiązywanie problemów. A minister oświadcza, że teraz z zastosowaniem najnowszych technologii realizujemy program, treści, sprawdzamy wiedzę i... wypełniamy tabelki, a dyrektor raportuje. Z perspektywy pedagoga to absurd! - Widziałem taki odpersonalizowany zestaw zaleceń rozesłany przez lubelską szkołę do rodziców - przypomina instrukcję obsługi dziecka w domu w trakcie nauki. Nic o tym, jak być TERAZ przy młodym człowieku. Minister nie prezentuje ekspertów - specjalistów od psychologii rozwojowej, decyzje podejmowane są wbrew naukom pedagogicznym, za to świetnie działa "reguła szczypania": szczypany uczy się szczypać, gryziony uczy się gryźć, lekceważony uczy się lekceważyć. Tak też jest w przypadku nauczycieli, zostawionych samym sobie, nieszanowanych, deprecjonowanych (ostatnie pogardliwe wypowiedzi ministra). Który szef w sytuacji kryzysu dystansuje się wobec swojego zespołu? Nauczyciel-rewalidator z Lubelszczyzny: - Pracuję w szkole specjalnej, gdzie są uczniowie z orzeczeniami o potrzebie kształcenia specjalnego. Nasi uczniowie to dzieci z ASD (spektrum zaburzeń autystycznych) oraz osoby z niepełnosprawnością intelektualną, z wieloma niepełnosprawnościami współistniejącymi. Dla nas e-nauczanie to brak przygotowania systemowego - żaden e-dziennik nie jest narzędziem pracy, część szkół specjalnych/ośrodków nie ma e-dziennika - i brak decyzji centralnych, jakimi narzędziami mamy się posługiwać. - Mamy do czynienia ze zrzuceniem na dyrektorów odpowiedzialności za efektywność, jakość, organizację itp. Pracujemy na prywatnym sprzęcie - a wcześniej byliśmy ostrzegani, że nasze prywatne komputery nie są wystarczająco zabezpieczone, że można je łatwo zhakować. Teraz nikt o tym nie mówi? To niewygodny temat? Dla naszych uczniów i ich rodzin byliśmy wsparciem, dawaliśmy oddech, nadzieję. Teraz mamy wysyłać im e-zadania do wykonania i czekać na odpowiedź? Ale jeśli dziecko nie ma ochoty, to nie musi nic robić. - Nie wszyscy nasi uczniowie mają komputery - dostaliśmy więc odpowiedź "z góry", że mamy zostawiać zadania w kopercie w szkole. Do tej pory leżą nieodebrane. Nasza edukacja to terapia, a terapia to interakcja dziecko-terapeuta. Czy e-edukacja to terapia? Jak mamy zadać e-zadania z ruchu na basenie? Jak motywować dzieci z niepełnosprawnością w stopniu umiarkowanym? Tu pochwała nie działa - działa tylko wzmocnienie rzeczowe. E-ocena? Na podstawie czego? Zostaje więc wywiad z rodzicem... Nauczyciele zrobią, co do nich należy, bo nie pierwszy raz jesteśmy stawiani w sytuacji trudnej, wymagającej. A w tym wszystkim mamy na szali ludzkie życie - pandemia! Anna Jańczak, wicedyrektorka Zes-połu Szkół Zawodowych nr 1 i II LO we Włodawie: - Nauczyciele dają sobie radę bez korzystania z platform, na których brakuje m.in. materiałów do przedmiotów zawodowych. Zdalne nauczanie i sprawozdania, które mamy obowiązek sporządzać, zajmują dużo czasu. Poza tym obciążają sieć, a przecież słaba przepustowość również oznacza stratę czasu. Nauczycielki z Małopolski (proszą o anonimowość): - Brak merytorycznego przygotowania do zdalnej pracy nauczycieli, rodziców i uczniów, brak dostępu w naszej miejscowości do szerokopasmowego internetu (są u nas miejsca, gdzie wcale nie ma zasięgu), słabe wyposażenie sprzętowe uczniów (mamy rodziny, w których jest jeden laptop, a ma z niego korzystać troje dzieci i rodzic pracujący zdalnie). - Komunikaty z MEN są różnorodnie interpretowane przez dyrektorów. Nauczyciele uczący w kilku różnych szkołach pracują na kilku różnych platformach, kilku e-dziennikach. Duży chaos. Mamy utrudniony kontakt z rodzicami - nie wiemy, czy treści, które przekazujemy, są zrozumiałe dla ucznia. Niektóre gminy instalują platformę edukacyjną, jednolitą dla wszystkich szkół w danym rejonie - czekamy na to. - Jest strach przed tym, że będziemy pozbawieni poborów, a pracujemy znacznie więcej niż normalnie. Pracujemy na prywatnym sprzęcie, korzystamy z prywatnego internetu, ale rozumiemy powagę sytuacji. Małgorzata Bałusz, dyrektorka Niepublicznej Szkoły Podstawowej im. Franciszka Szczepańskiego i Niepublicznego Przedszkola Warmińska Bajka w Lamkowie, prezes Stowarzyszenia na rzecz Edukacji Dzieci i Rozwoju Obszarów Wiejskich WROTA w Lamkowie (woj. warmińsko-mazurskie): - Zaletę zdalnego nauczania widać w sferze relacji interpersonalnych rodzic-nauczyciel i nauczyciel-uczeń. Obserwuję większą mobilizację środowiska wiejskiego do rozwoju edukacji oraz mobilizację środowiska nauczycielskiego do działania, by pokazać, że jesteśmy potrzebni, aktywni i profesjonalnie przygotowani do swojego zawodu. Problemy są głównie techniczno--finansowe - brak sprzętu z internetem zarówno w szkołach, jak i w domach uczniów. Anna Boratyńska, polonistka, Zespół Szkół Technicznych Mechanik w Jeleniej Górze: - Zaletą e-lekcji jest kontakt z uczniami! Poza tym chaos. W mojej szkole nie zorganizowano niczego - wysyłamy zadania przez dziennik elektroniczny i czekamy na odpowiedzi uczniów. Nie wszyscy uczniowie współpracują - niektórzy są niewidzialni, nie wiem, co się z nimi dzieje, a nauka podobno jest obowiązkowa. Rodzice piszą, że np. matematyka jest zbyt trudna. - Mam maturzystów i nie wiem, jak rozłożyć im pracę. Sami nawiązujemy kontakt z uczniami - często jest to grupa na Facebooku, tak najprościej. Zadania spływają przez całą dobę - trudno więc zorganizować tzw. czas pracy. Część nauczycieli nie wysyła nic z powodu braku sprzętu albo umiejętności. A wysyłanie zadań, filmików, instrukcji nie zastąpi realnej obecności i nadzoru pracy. Najfajniej jest z dzieciakami na grupach: rozmowy, żarty. My tęsknimy za sobą. Ewa z lubelskiego przedszkola: - Dyrektorki przedszkoli wydzwaniają do siebie, pytają, jak sobie wyobrażamy e-nauczanie przedszkolaków. Ustaliłyśmy, że podajemy zadania na stronie internetowej przedszkola, piszemy mejle do rodziców. Tylko czy w wypadku przedszkolaków to właściwe rozwiązanie? Byłam dziś w przedszkolu - na 20 wysłanych mejli odczytanych siedem. Nasza praca to interakcje w grupie. Rosną wymagania ze strony MEN, ale nie ma jasnych wytycznych. Boimy się, że nam obetną pensje... Jolanta Jastrzębska, dyrektorka i nauczycielka w Przedszkolu Szesnastka im. Ireny Kwintowej w Olsztynie: - Widzimy potrzebę doskonalenia z zakresu social mediów, ale nie każdy nauczyciel funkcjonuje na Facebooku, nie każdy chce założyć profil. Rośnie niepokój wśród kadry pedagogicznej - szczególnie w grupie słabiej radzących sobie w sieci. Są problemy sprzętowe, zwiększają się wydatki - dotychczasowy pakiet internetu nie wystarcza. Brak pomysłów na zorganizowanie pracy pracownikom obsługi. Co będzie z awansem zawodowym nauczycieli? Joanna i Antoni Duda, nauczyciele w szkole publicznej (język polski, klasy IV-VIII) i szkole prywatnej (informatyka, robotyka, technika) w Rybniku: - W naszej rodzinie mamy rewolucję - dwójka nas, nauczycieli, i dwójka uczniów: córka w klasie I LO i syn w IV klasie technikum (egzaminy zawodowe, matura). Łatwo nie jest. Koszty zakupu sprzętu do pracy w stosunku do zarobków nauczycieli są nieproporcjonalne. Mamy do czynienia z brakiem konsekwencji w regulacjach prawnych, chaosem w interpretacji zaleceń MEN, władz lokalnych, dyrektorów szkół itd. Zbyt krótki czas na przygotowanie e-lekcji, które tworzone są w pośpiechu. - Jeżeli nauczyciel uczy kilka roczników albo kilku przedmiotów, stoi przed naprawdę olbrzymim wyzwaniem. Uczeń dzięki e-edukacji ma szansę korzystać z wielu źródeł wiedzy (książek, materiałów wideo i audio, gier edukacyjnych) oraz pracować we własnym tempie. Wiemy, że trudną sprawą jest sytuacja dzieci i młodzieży z rodzin patologicznych - ci uczniowie nie mają równych szans. To odrębny, skomplikowany temat. Edyta Kolasińska-Bazan