Jeśli pragniemy jakiegoś NAJ, to Bałtyk jest najmniej zasolonym morzem świata. Zalicza się go do wód słonawych (mezohalinowych) i określa jako morze półsłone. We wcześniejszych okresach geologicznych Bałtyk zresztą dwukrotnie był jeziorem. Średnie zasolenie wynosi ok. 7‰, przy czym zawartość soli w wodzie waha się od 2 do 12‰. W łączącej Bałtyk z Morzem Północnym cieśninie Kattegat (jednej z trzech Cieśnin Duńskich) wynosi nawet 20‰. Gdy szaleją silne sztormy, z Morza Północnego przez Cieśniny Duńskie wpływają do Bałtyku porcje bardziej słonej wody, życiodajnej dla gatunków ściśle morskich. Z drugiej strony 250 rzek nieustannie pompuje do Bałtyku słodką wodę i dlatego żyją w nim, prócz typowo morskich gatunków, takich jak dorsz, śledź, szprot i flądra, także gatunki ryb słodkowodnych - sieja, płoć, szczupak, sandacz i węgorz. Te same gatunki ryb morskich, np. dorsze, są z powodu niższego zasolenia mniejsze o 10-20% w Bałtyku niż np. na Atlantyku czy w Morzu Północnym.Bałtyku, który jest w zasadzie morzem zamkniętym, nie ogrzewa ciepły Prąd Zatokowy - z tego powodu średnia temperatura wody to tylko 10 st. C. Zimą temperatura jest niewiele wyższa niż 2 st. C, a w najgorętszych miesiącach letnich w Zatoce Gdańskiej można liczyć na 19-20 st. C.Ma to swoje dobre i złe strony. Zimna woda hamuje nieco rozwój drobnoustrojów, choć nie wszystkich, o czym świadczą letnie zakwity sinic. Morze mniej paruje i dlatego woda zawiera więcej jodu i innych minerałów. Jeżeli więc jesteś nad Bałtykiem, korzystasz z nadzwyczajnej porcji jodu. Bałtyk zawiera więcej jodu niż np. Morze Śródziemne czy Morze Czarne, pobyt nad polskim morzem korzystniej wpływa zatem na nasze zdrowie niż wyjazd za granicę. Jod był pierwszą substancją odżywczą, która została uznana za niezbędną dla ludzkiego organizmu. Pierwiastek ten wpływa przede wszystkim na funkcjonowanie tarczycy. Jego niedobór może prowadzić do wielu chorób i poważnych powikłań zdrowotnych. Jod jest potrzebny niemowlętom i małym dzieciom, ponieważ w tym okresie kształtuje się ich układ nerwowy. Poleca się go także m.in. kobietom w ciąży. U dzieci niedobór jodu może być przyczyną zahamowania rozwoju fizycznego - wolniej rosną, mają problemy z koncentracją, zapamiętywaniem, szybciej odczuwają zmęczenie. W przypadku osób dorosłych niedobory hormonów tarczycy są przyczyną chorób sercowo-naczyniowych, zbyt wysokiego poziomu cholesterolu, depresji, anemii, apatii, bezpłodności, a nawet ślepoty. Pobyt nad Bałtykiem, ze względu na możliwość naturalnego wzbogacenia organizmu o jod, jest więc bardzo korzystny. Brudna zupa Niestety, wiąże się także z pewnymi zagrożeniami. W 2018 r. Komisja Helsińska - HELCOM (ang. Baltic Marine Environment Protection Commission - Helsinki Commission) udostępniła pierwszą wersję raportu o stanie Morza Bałtyckiego. Wynika z niego, że zanieczyszczenia, które dostały się do Bałtyku, nie utylizują się całkowicie. Część zalega w dnie, a my dzień po dniu dolewamy kolejne. 97 proc. wszystkich zanieczyszczeń wprowadzanych do Bałtyku powstaje na lądzie, pozostałe 3 proc. to zanieczyszczenia powstające na morzu. Bałtyk zanieczyszczają: 1. Substancje biogeniczne - głównie związki azotu i fosforu oraz materia organiczna. Ich źródłem są m.in. nawozy sztuczne stosowane w rolnictwie czy detergenty.2. Substancje toksyczne - metale ciężkie: kadm, rtęć, ołów, będące produktem ubocznym procesów technologicznych w przemyśle, oraz pestycydy - środki ochrony roślin i inne. W 1993 r. roczny zrzut kadmu do Bałtyku oszacowano na ok. 30 ton (z rzek ok. 25 ton, z powietrza 5 ton). W latach 1993-2003 nastąpił spadek, ale od 2005 r. notowany jest ponowny wzrost.3. Zanieczyszczenia ropopochodne - z przemysłu, motoryzacji i gospodarki komunalnej.4. Skażenia sanitarne/mikrobiologiczne - ich źródłem są gospodarka komunalna i rolnictwo.5. Substancje radioaktywne - jako wynik katastrof i zrzutów odpadów radioaktywnych. Poziom radioaktywności w Bałtyku jest nadal podwyższony w porównaniu ze stanem sprzed roku 1986, czyli sprzed katastrofy w Czarnobylu. Szacuje się, że przy zachowaniu dotychczasowego tempa obniżania się aktywności substancji promieniotwórczych sytuację sprzed czarnobylskiej eksplozji osiągniemy w 2035 r.6. Inne, w tym śmieci. Mimo istnienia oczyszczalni ścieków zanieczyszczenie wzrasta. Przybywa azotu i fosforu z nawozów stosowanych w rolnictwie. Brudy płyną rzekami i ściekami komunalnymi. Dokłada się do tego letnia działalność turystyczna. Bałtyk powoli umiera. Jeśli nic się nie zmieni, stanie się morzem martwym. Katastrofiści alarmują: brudna zupa przemienia się w kisiel. Eksperci, np. Michał Przybylski, prezes Pomorskiego Towarzystwa Hydrologiczno-Przyrodniczego, twierdzą, że Bałtyk jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych mórz na świecie. Rybka z rtęciową wkładką Skutki rosnącego zanieczyszczenia są różnorodne. Pierwszym jest eutrofizacja. Duża ilość substancji biogenicznych powoduje użyźnianie wód. Skutkiem pozytywnym, ale krótkotrwałym, jest zwiększenie ilości fitoplanktonu (mikroskopijnych organizmów) - w wodzie przybywa zatem pożywienia. Z czasem jednak eutrofizacja wywołuje efekty niekorzystne, np. przyczynia się do pogarszania sytuacji tlenowej w głębiach Morza Bałtyckiego. Dla życia Bałtyku niezwykle ważne są regularne, odświeżające go wlewy z Morza Północnego. W latach 1960-1983 zanotowano prawie 20 takich wlewów, w tym pięć silnych. Potem nastąpiła przerwa. Nawet trzeci z największych w historii wlewów, w grudniu 2014 r., nie uratował sytuacji na Bałtyku. Długie przerwy między wlewami sprzyjają powstawaniu obszarów wód beztlenowych. Brak wlewów, eutrofizacja oraz inne czynniki nie służą rybom. - Dorsz zwyczajnie nie ma co jeść. Żywi się bezkręgowcami żyjącymi przy dnie, do których ma utrudniony dostęp poprzez powiększające się strefy beztlenowe. Dorsz tam nie pływa, bo się dusi. By mógł się rozmnażać, potrzebuje słonej wody, tymczasem z powodu zmian klimatu woda w Bałtyku robi się coraz słodsza i cieplejsza - mówi Piotr Zięcik, biolog środowiskowy, pracownik Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni. W wyniku zanieczyszczenia wód wymierają gatunki wrażliwe, np. trawa morska, a rozwijają się gatunki nieużyteczne, np. brunatnice. Eutrofizacja wód sprzyja rozwojowi sinic. To jednokomórkowe bakterie, które tworzą ogromne kolonie i dlatego przypominają glony. Wiatr spycha te kolonie do brzegu i wówczas plażę trzeba okresowo zamknąć. Takie problemy spotykały wczasowiczów w ubiegłym roku, kiedy to z powodu pojawienia się sinic zamykanych było wiele nadmorskich kąpielisk. W tym roku (stan na 26 czerwca) sinice jeszcze się nie pokazały. Zakwit sinic prowadzi do powstania mało estetycznej zawiesiny o niebieskozielonym, szarozielonym, zielonkawobrązowym, a niekiedy czerwonobrązowym zabarwieniu. Towarzyszy temu zatęchły zapach. W zasadzie sinice nie są dla nas zagrożeniem, ale wydzielają toksyny mające wpływ na skórę, a nawet na wątrobę i układ nerwowy. Kontakt z nimi, podobnie jak z glonami lub niezbyt przejrzystą wodą, może się skończyć wysypką, swędzeniem i łzawieniem oczu, nudnościami, wymiotami czy biegunką. Szczególnie ostrożni powinni być alergicy. Natomiast w organizmach żyjących w Bałtyku ryb kumulują się metale ciężkie, np. rtęć. Badania ryb sprzedawanych w nadmorskich smażalniach na razie nie są alarmujące. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska czy Państwowa Inspekcja Weterynaryjna wykazywały niebezpieczne dla zdrowia przekraczanie norm tylko w przypadku dużych łososi bałtyckich, dorszy i śledzi. Tłumaczy się to tym, że duża ryba dłużej żyje, wchłania zatem więcej toksyn. Mięso zawierało raczej bezpieczne dla człowieka stężenia rtęci, ołowiu i kadmu. Ale metale ciężkie kumulują się także w organizmie ludzkim. Stąd wzięły się zalecenia, aby jadać te ryby z umiarem. Na przykład śledzia bałtyckiego można bez obaw zjeść 400 g tygodniowo, a dorsza nawet 1 kg. Idealnie, aby na talerzu lądowało nie więcej niż dwie porcje po 100-150 g ryby w ciągu siedmiu dni. Natomiast małe dzieci zdecydowanie nie powinny jeść np. wątroby dorsza. O tykających bombach w Bałtyku czytaj na stronie drugiej