Za czym kolejka ta stoi? Ano za Europą. Za miejscem w Parlamencie Europejskim. Flaga Unii, nazywana przez niektórych szmatą, wypiękniała. I namnożyło się nam kandydatów do foteli w Brukseli i Strasburgu. Chcą tam być nawet ci, którzy jeszcze parę miesięcy temu krzyczeli o eurokołchozie, niemieckiej Europie, Europie islamskiej czy zdegenerowanej. Obrzydzali ją, a teraz przestępują z nogi na nogę, żeby się załapać. Tłok jest potężny, bo do boju o miejsce w tym raju ruszyła wszelakiej maści rzesza nieudaczników, cwaniaków i hochsztaplerów. Takich, którzy nie orientują się w realiach współczesnego świata, którzy z języków obcych to tylko polski (i to marnie), a prawdę mówiąc, nie mają nic do powiedzenia w żadnym języku i których w Brukseli będą wytykać palcami. Ech, ludzie wobec siebie są bezkrytyczni. Ale patrząc na gromadę kandydatów do europarlamentu, ciśnie się na usta pytanie: kto was na tych listach umieścił? Czy była to świadoma decyzja? I po co? Oto więc Prawo i Sprawiedliwość wysyła do Brukseli Annę Zalewską, która rozwaliła polskie szkolnictwo. Tam, oczywiście, nikomu już nie zaszkodzi, ale czy jest w stanie zrobić coś pożytecznego? Czyli jedzie w nagrodę. Tylko po co? Bo logika życia partyjnego ważniejsza jest od interesu kraju? A po co ekspediowana jest tam Beata Szydło? A Beata Kempa? Przepraszam, co te panie będą tam robić? To pytanie odnosi się też do wielu, wielu innych kandydatów. Jedna odpowiedź jest oczywista - na pewno będą robić kasę. Europoseł zarabia 7665 euro miesięcznie, dodatkowo otrzymuje diety w wysokości 298 euro dziennie za udział w posiedzeniach, co daje ok. 4 tys. euro miesięcznie. No i dostaje również pieniądze na prowadzenie biura w Brukseli (17,5 tys. euro) i w Polsce (4 tys. euro). Poza tym po pięciu latach ma gwarantowaną emeryturę. Jak widzimy, posada europosła jest najlepszą w polskiej polityce - nigdzie nie ma takich pieniędzy i takiej swobody, możliwości nicnierobienia. Te tysiące euro na pewno wyjaśniają wiele. Że dumne szeregi polskiej prawicy, całymi latami tak psioczące na Unię, teraz mówią inaczej. Oczy im się zaświeciły do euro. I powpychały się na listy wyborcze gromady dyletantów. Rzecz w tym, że decyzja o wysyłaniu do Brukseli ludzi niekompetentnych, za których Polska będzie się wstydzić, ma niebezpieczne konsekwencje. Parlament Europejski z kadencji na kadencję ma coraz większy zakres kompetencji, coraz więcej spraw można tu załatwić. Tylko trzeba to wiedzieć. Znać mechanizmy funkcjonowania instytucji unijnych, znać ludzi, umieć rozmawiać i przekonywać. Wysyłając do Brukseli ludzi nieprzygotowanych, z góry rezygnujemy z tych możliwości. To na tym ma polegać polityka europejska? Głośno się krzyczy, że nas ogrywają, a do boju wysyła się byle kogo? Nie fachowców z umiejętnościami lobbowania i talentem politycznym, tylko unijnych analfabetów? Których życie w Brukseli będzie wyglądało tak: do kasy i gdzieś się schować, żeby nie zauważyli. Listy wyborcze składające się z ludzi niekompetentnych to czytelny sygnał dla Europy - wysyłamy wam byle kogo, bo tak was traktujemy. Umieszczenie na nich ludzi, którzy nie powinni znaleźć się w Brukseli, to także sygnał skierowany w naszą stronę - wyborców. Że partyjne sztaby traktują nas z pogardą. Uważają, że ich sympatycy są tak głupi, że zagłosują na każdego, byle tylko miał szyld i był na tzw. miejscu biorącym. Drodzy wyborcy, czy musimy się godzić na to, że jacyś macherzy od siedmiu boleści będą sobie nas ustawiać? Na listach, oprócz postaci skandalicznych, są też osoby kompetentne, jest ich całkiem niemało, może więc warto zrobić psikusa partyjnym wodzom i oddać głos na tych lepszych, choć lokowanych na dalszym planie? To możemy jeszcze zrobić. Zagrać na nosie cwaniakom. I zagrodzić drogę do Brukseli tym, po których możemy się spodziewać tylko jednego - kompromitacji. * Majestatyczne, pełne zatroskania i powagi twarze, nierzadko z kompletnie nowym uzębieniem, z billboardów, plakatów, internetu uśmiechają się do nas, wyborców. Oglądamy je i zastanawiamy się, dlaczego i po co wybierają się do PE ci różni ludzie wpisani na listy kandydatów. Bo gdy słyszymy od nich: by bronić interesu Polski, chrześcijańskiej Europy itp., to za mało. Grupę te prowadzi, wymachując na całą Małopolskę niebieską flagą z 12 gwiazdkami Beata Szydło. Tak, tak. Ta sama Beata, niedoszła laureatka Nagrody Nobla z matematyki, która dowodziła, że 1 to więcej niż 27. Za nią idą inni, nie tylko z PiS. Jedni na czele, drudzy chowając się w tłumie. A łączy ich jedno - w Brukseli nie przyniosą nam nic oprócz wielkiego wstydu. Oto więc nasz ranking wstydu kandydatów do Parlamentu Europejskiego. 1. Ryszard Czarnecki (d. Richard Henry Czarnecki) - Rysio pysio wazelina Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, poz. 2, okręg 4 - Warszawa Iluż to zajęć się imał (dziennikarz, historyk, polityk, minister, działacz sportowy), ileż partii zaliczył (Unia Polityki Realnej, Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, Samoobrona, wreszcie PiS), ileż funkcji piastował, z iluż był wyrzucany. Na pewno prekursor. Jest pierwszym w historii wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego, który został odwołany. 7 lutego 2018 r., trochę ponad rok przed końcem kadencji. Europosłowie stracili do niego cierpliwość po tym, jak posłankę Różę Thun z PO, porównał do szmalcowników, dzięki czemu cała Europa, a może i świat, dowiedziały się, że w okupowanej Polsce byli i tacy Polacy. Ma wściekłe parcie na szkło, chociaż europoseł, to nie wychodzi z telewizji. W Polsce występuje, w Brukseli bierze kasę. W PE na pewno zadba o rodzinę. Swoją. Przemysław, który parę lat temu z kolegami kibolami atakował litewską policję i demolował stadion Vetry w Wilnie, już jest posłem. Drugi syn, Bartosz, pracuje w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, a żona jest członkiem rady nadzorczej w spółce z grupy PZU. Już za rządów Buzka był szefem Urzędu Komisji Integracji Europejskiej i Europa zaoszczędziła wiele milionów ecu, bo kierowany przez niego urząd nie zdążył w porę złożyć wniosków o dotacje z PHARE. Potem jeszcze okazało się, że i to, co dostaliśmy, zostało wydane niezgodnie z przepisami - na luksusowe samochody, bale karnawałowe itp. Dochody ma godne - 102,5 tys. euro (według oświadczenia z 2018 r.). Gotówki nie za dużo - 15,3 tys. zł, 14,2 tys. euro, 15 tys. funtów. Za to cztery mieszkania warte razem 1,3 mln zł i 470 tys. euro. Samochód - audi Q5 z 2009 r. - przydałoby się już wymienić, więc startuje, choć w 2004 r. mówił, że "kampania wyborcza wyjaławia umysł". A dlaczego on wciąż jest wystawiany w wyborach? Może dlatego, że - jak powiedział kiedyś Krzysztof Daukszewicz - zwykły człowiek w 90% składa się z wody, a Rychu Czarnecki - z wazeliny. 2. Anna Zalewska - nowy garnitur, nowa posada Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, poz. 1, okręg 12 - woj. dolnośląskie i opolskie Od tygodni już nie zajmuje się edukacją, tylko przymierza się do Brukseli. Podczas strajku nauczycieli zapadła się pod ziemię. Jak to PiS - zrobiła swoje i do kasy. Jako minister edukacji dorobiła się nowego garnituru, nowych oprawek do okularów, nowej fryzury... i rzeszy szczerze niecierpiących jej nauczycieli i rodziców. Dlatego PiS ewakuuje ją do Brukseli. W nagrodę, że zrobiła Jarosławowi reformę i całą złość wzięła na siebie. Tu innego uzasadnienia nie ma. Tak oto za jednym strzałem Kaczyński odstrzelił dwa bażanty (bo przecież nie dwie kaczki) - pozbywa się niepopularnej minister i punktuje w pisowskim aparacie. Jako ten, który jak obieca, to da. Zalewska zniszczyła gimnazja, co fachowcy komentują jednoznacznie - zlikwidowano szkoły specjalizujące się w kształceniu młodszej młodzieży, tymczasem badania jednoznacznie pokazują postęp w edukacji tej grupy wiekowej w ostatnich kilkunastu latach. To dla PiS nie było ważne. Jeśli chodzi o edukację, Zalewska postąpiła według życzeń państwa Elbanowskich, zaleceń biskupów i wyobrażeń prezesa - powrócono do edukacji od siódmego roku życia i modelu 8+4 z epoki Władysława Gomułki i Edwarda Gierka. Trudno to spokojnie komentować. PiS cofnęło Polskę w wielu dziedzinach - sądownictwie, obronności, sprawności administracji, polityce zagranicznej, długo można wymieniać. To są wielkie szkody. Ale chyba największe, na lata całe, są dziełem Zalewskiej. 3. Arkadiusz Mularczyk - agitator z cmentarza Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, poz. 9 (przedostatnia), okręg 10 - woj. małopolskie i świętokrzyskie Facet usługowy. Jako poseł zajmuje się sprawą reparacji od Niemiec. Jak przejdzie do Brukseli, pewnie tę robotę porzuci. Ale co tam... Na wojnę z Niemcami posłał Mularczyka prezes Kaczyński po tym, jak przyjął go z powrotem na łono PiS po kilkuletnim romansie z Solidarną Polską. Łaskę Kaczyńskiego może sobie zaskarbi, ale wyborcom jego partyjne skoki nieszczególnie się podobały. W 2007 r. głosowało na niego niemal 50 tys. osób, a w 2015 r. tylko 36,9 tys. Za to jest dobrym mężem. Żeby pomóc w kampanii żonie, która ubiegała się o urząd prezydenta Nowego Sącza, zaprosił w zeszłym roku na Wszystkich Świętych prezydenta Andrzeja Dudę. Cmentarna agitacja tylko częściowo się powiodła. Iwona Mularczyk prezydentem Nowego Sącza nie została, ale jest przewodniczącą rady miasta. I co? I poseł Mularczyk zgłosił od razu, żeby nazwać nowosądecki most imieniem Lecha i Marii Kaczyńskich. Tak trzeba się wkradać w łaski prezesa! Mularczyk lubi się chwalić wykształceniem prawniczym. Ale do miana prawnika przez duże P sporo mu brakuje. Był jednym z autorów tzw. ustawy lustracyjnej, uznanej przez Trybunał Konstytucyjny w znacznej części za niezgodną z konstytucją. W czasie tego postępowania sam zlustrował dwóch sędziów TK, podając, że ich nazwiska znajdują się w ewidencji SB. Ale nie dodał, że jeden z pomówionych sędziów propozycję współpracy z SB odrzucił, a drugi miał być zwerbowany już po Okrągłym Stole i nie ma dowodów, aby ją podjął. Świetnie włączyłby się w polską krucjatę chrystianizacji Europy. Zdecydowanie popiera czynny udział Kościoła i księży w życiu organizacji społecznych i zawodowych. Z armią kapelanów mógłby zrobić furorę nawet w NATO. Za to w sprawach materialnych poseł jest konkretny. Choć PiS oficjalnie nie jest zwolennikiem europejskiej waluty, sam kandydat w euro wierzy. O ile w 2014 r. oszczędności miał tylko w złotych (112 tys.), o tyle cztery lata później kwota złotówek zmniejszyła się do 83 tys., za to pojawiło się 10,2 tys. euro. 4. Beata Kempa - towarzyszka Beata Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, poz. 2, okręg 12 - woj. dolnośląskie i opolskie Leszek Miller opowiadał kiedyś, jak się do niego przymilała. Że nie ma nic przeciwko lewicy, bo przecież ona też z takiego domu, jej ojciec był w PZPR. No był. Sekretarzem w gminie czy kimś w tym rodzaju. I to Kempie zostało - jest jak karykatura towarzysza Szmaciaka, który słabszych spycha w dół, a przed silniejszym pada na kolana. I który pilnuje, by jego partii nie stała się krzywda. Jednym słowem - ulubiony sort Jarosława Kaczyńskiego. Więc Kempa pierwsza jest u Rydzyka, śpiewa religijne pieśni i pląsa. Tu jest miła i uniżona. A dla tych spoza PiS jest jak bulterier. Gdy na dożynkach w jej Sycowie kabaret Klika naśmiewał się z PiS, wbiegła na scenę i wszystkich przegoniła. Po śmierci Barbary Blidy potrafiła wrzeszczeć w Sejmie, że nikt niewinny do siebie nie strzela. A na początku rządów PiS, jako szefowa Kancelarii Premiera, zablokowała druk orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. I będzie musiała za to zapłacić. Czy dlatego ucieka do Brukseli? Bo nie dlatego przecież, że cokolwiek ze światem Zachodu ją łączy. Gdy pytano ją o znajomość języków obcych, odparła, że angielski na poziomie podstawowym zna bardzo dobrze. Czyli ocenia się na poziomie gimnazjalisty z Sycowa. Znaczy, będzie się szwendać po brukselskich korytarzach, nie mówiąc ani be, ani me, i kasować miesięczną wypłatę. Co oddaje najpopularniejszy o niej dowcip: - Pani minister, ile zna pani języków? - Znam dwa. Polski i angielski. - To niech pani powie po angielsku dzień dobry. - Guten Morgen. - Ale to po niemiecku. - A! To znam trzy. 5. Krzysztof Jurgiel - "misiaczek" Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, poz. 2, okręg 3 - woj. podlaskie i warmińsko-mazurskie Posłanka Izabela Kloc nazywa go misiaczkiem. Nie wiemy, jak ją nazywa Jurgiel. W każdym razie jest między nimi chemia, bo za jego czasów pracę w agencjach rolnych dostali i mąż posłanki Kloc, i jej córka Julia. Kaczyński kocha go polityczną miłością, bo Jurgiel nigdy go nie zdradził, jeszcze od czasów Porozumienia Centrum. Czy kocha go także dlatego, że Jurgiel tę miłość odwzajemnia, czy po prostu dlatego, że to chłop dość powolny, tak w myśleniu, jak i w czynach? Ale ta miłość to było za mało. Bunt chłopów wisiał w powietrzu, więc przed wyborami samorządowymi wyrzucono Jurgiela z posady ministra rolnictwa, dano ją cwanemu Ardanowskiemu, a jemu obiecano złote góry. Czyli Brukselę. Jak będzie siedział cicho. No i Jurgiel siedział cicho, a teraz przyszedł czas zapłaty. Proszę - Kaczyński jest słowny i Jurgiel startuje do Brukseli. Jest sprawiedliwość w świecie PiS - lata całe to on innym załatwiał, teraz załatwili jemu. 6. Patryk Jaki - hatakumba w Brukseli Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, poz. 3, okręg 10 - woj. małopolskie i świętokrzyskie Miał zdobyć Warszawę, ale się nie udało, teraz rusza na Brukselę. Symbol PiS - bezczelny i niekompetentny. Przygotowana pod jego kierunkiem nowelizacja ustawy o IPN wywołała takie oburzenie w USA i Izraelu, że Sejm dla uspokojenia Wielkiego Brata musiał w panice ją nowelizować. A i tak się okazało, że nawet po tym niektóre zapisy Trybunał Konstytucyjny (z Julią Przyłębską) uznał za niezgodne z ustawą zasadniczą. Wesprze posła Mularczyka w walce o reparacje od Niemiec, bo "gdybyśmy te bilony złotych zamiast na odbudowę Polski po niemieckiej hatakumbie przeznaczyli na rozwój naszego państwa, to Polska była by dziś dwa razy silniejsza ekonomicznie" (pisownia oryginalna). Tyle o ortografii. A jak zna geografię? W kampanii na prezydenta stolicy zapytał: "Jak to jest, że Warszawa, która powinna się ścigać z największymi metropoliami w Europie, ma mniej mostów niż Budapeszt nad Dunajcem?". Potem opowiadał, że wybuduje kilka linii metra, XIX dzielnicę itd. Czy ktoś się dziwi, że przegrał w Warszawie? Na pewno wzbudzi w Europie zainteresowanie popieraniem kary śmierci, niechęcią do imigrantów ("zatrzymanie islamizacji to moje Wester-platte") i zapowiedziami budowy kolejnych więzień. Tylko czy swoje idee Jaki zdoła wyartykułować, skoro z językiem polskim ma takie kłopoty, że trudno zrozumieć, o co mu chodzi. Parcie na szkło ma przeogromne. Aby się pokazywać, wymyślił komisję weryfikacyjną ds. reprywatyzacji i co chwila ogłasza oddawanie lokatorom odebranych im niesłusznie mieszkań. To, że za tymi "decyzjami" nie idą czyny i nikt do tych budynków nie wraca, już jakby mniej go interesuje. A teraz mówi tym mieszkańcom "pa" i w góralskim kapeluszu straszy w Małopolsce. Ambitny chłopak. Szkoda tylko, że bez klasy, bez wiedzy, bez zahamowań i bez wstydu. 7. Dominik Tarczyński - jenot egzorcysta Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, poz. 4, okręg 10 - woj. małopolskie i świętokrzyskie Z Tarczyńskim to nie wiadomo, czy Kaczyński chce go wysłać do Brukseli w nagrodę, czy żeby już na niego nie patrzeć. Bo nawet on ma dość jego prymitywnych odzywek. Widzieliśmy to w telewizji - Kaczyński opieprzał go jak pan chama, a on grzecznie kiwał głową. Jakby do tej roli urodzony. Mówią na niego jenot, bo nosi futro z kołnierzem z jenota i myśli, że ładnie wygląda. Znaczy się, chce przenieść modę z rodzimych regionów do stolicy. Ale chyba mu się nie udało. Poza tym zajmuje się wypędzaniem szatana. Był świeckim asystentem jednego z brytyjskich egzorcystów i animatorem wspólnoty w londyńskiej katedrze westminsterskiej. Tworzył filmy dokumentalne o działalności egzorcystów i sprowadzał do Polski uzdrowiciela z Ugandy, który miał wskrzeszać umarłych. Manifestowaną religijność łączył z zarabianiem na życie, organizując pielgrzymki do Włoch czy Ziemi Świętej. Potem ich uczestnicy pisali: "Tarczyński jest agresywny, arogancki, wyłudził od każdego po 45 euro". Gorzej u niego z prawdomównością. W Kielcach przegrał proces w trybie wyborczym z ubiegającym się o prezydenturę Bogdanem Wentą i sąd nakazał mu sprostowanie i zaprzestanie rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o rzekomej służbie Wenty w ZOMO oraz "trenowaniu przez niego pałowania na głowach Polaków". Skakał też do Lecha Wałęsy, pisząc mu: "Chodź, bydlaku, na solówkę!". Rzucał się również do posłanki PO Kingi Gajewskiej podczas nocnego drugiego czytania projektu ustawy o reformie Sądu Najwyższego w lipcu 2017 r. Nic dziwnego, że po takim akcie odwagi Tarczyński stwierdził w Polsacie: "Jestem polską elitą". A niech sobie będzie. Tylko elitą czego? 8. Beata Mazurek - nie rozumiemy i nie pochwalamy Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, poz. 2, okręg 8 - woj. lubelskie Z domu Cieluch. Chodzą po Sejmie z wicemarszałkiem Terleckim pod rękę, jak papużki nierozłączki, i razem tworzą najbardziej hipnotyzującą parę w parlamencie. I ty, Beato, chcesz to porzucić? Dziennikarze lubią Beatę, bo zawsze powie coś takiego, że tylko cytować. Na przykład, gdy po wejściu w życie programu 500+ kobiety samotnie wychowujące dzieci skarżyły się, że program ich nie dotyczy, Beata M., kobieta doświadczona i po przejściach, dała im radę, żeby się ustatkowały, a wtedy kasa będzie. A pamiętacie państwo, jak zareagowała, gdy dowiedziała się, że działacz KOD został pobity przez narodowców? "Nie pochwalam, ale rozumiem". A my zupełnie nie rozumiemy, czym Beata M. się zasłużyła, że ma wyjechać do Brukseli. Naprawdę nie chce już walczyć o PiS, o prezesa i inne sprawy? Czyżby Zachód jej w głowie zaszumiał? 9. Grzegorz Tobiszowski - geszefciarz węglowy Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość, poz. 2, okręg 11 - woj. śląskie To jest facet, który rządzi polskim węglem. Z takim skutkiem, że na kopalnianych placach rosną hałdy, a zewsząd, ze wschodu i z północy, węgla - czy też substancji węglopodobnych - przybywa. I zalewają one kraj. Coraz więcej węgla kupujemy z Rosji (a właściwe z Donbasu, co jest chyba jeszcze bardziej kompromitujące). Niedługo te nasze elektrownie, których nie chcemy zamykać, bo trzeba dawać pracę polskim górnikom, będą pracować na węglu rosyjskim. A jak nie na węglu rosyjskim, to na amerykańskim miale. "Nie" opisało, jak statek pełen miału przypłynął z USA, rozładowano go, ale sęk w tym, że miał do niczego się nie nadaje, bo ma 3% siarki, a najgorszy polski węgiel - 0,5%. Wymyślono więc, że zmiesza się miał z polskim węglem i gdzieś się opchnie. To jest mądrość PiS! Polska jako kraj robi wszystkie możliwe wygibasy, żeby chronić rodzime wydobycie węgla, czytaj - miejsca pracy w górnictwie. A Tobiszowski, otwierając rynek na węgiel z Rosji, z USA i pewnie z innych regionów też, pluje górnikom w drugie śniadanie. A ekologom pluje do zupy. I patronuje jakimś geszeftom. To może i lepiej, że go wywieje do tej Brukseli? 10. Robert Winnicki - obrońca męskości Komitet Wyborczy Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy, poz. 1, okręg 3 - woj. podlaskie i warmińsko-mazurskie Reprezentant "prawdziwych Polaków", niedawny prezes Młodzieży Wszechpolskiej. Nie udało mu się skończyć żadnej uczelni, ale to nie było żadną przeszkodą, by zostać posłem z listy Kukiz ’15. Teraz przystąpił do Korwina. Strażnik chrześcijańskich wartości (kandydował przed laty z listy Ligi Polskich Rodzin) zawsze obroni hajlujących, znajdzie wytłumaczenie zachowań kojarzonych z neofaszyzmem. "W czasach, w jakich żyjemy, zwłaszcza w Europie, język został wykastrowany z jakiejkolwiek męskiej retoryki", twierdzi. Obrońca męskości mówi więc: "Pedałami nazywam aktywistów gejowskich". I z tą retoryką chce być w Parlamencie Europejskim. Ma wyrok za podżeganie do stosowania przemocy wobec funkcjonariuszy policji i nazwanie byłego komendanta głównego policji "bandytą w mundurze". Prawdziwy Polak, prawdziwy kandydat, w tej Brukseli patrzeć będą na niego, jak dzieci patrzą na małpę w klatce. 11. Marek Balt - giętki grabarz Koalicyjny Komitet Wyborczy Koalicja Europejska PO PSL SLD .N Zieloni, poz. 2, okręg 11 - woj. śląskie Szef śląskiego SLD, a raczej szef resztówki Sojuszu na Śląsku. Obrotowy jak śrubka. To jeden z tych, których zasadą życiową jest: "Nam wszystko jedno". W Brukseli można po nim spodziewać się wszystkiego, także tego, że przyłączy się do dowolnej frakcji, byleby frukta były wystarczająco atrakcyjne. Tak było po wyborach samorządowych, kiedy z Rafałem Porcem dostali się z list SLD do Sejmiku Województwa Śląskiego. Od razu zaczęli kombinować, kto da więcej. Od PiS zażądali dla siebie funkcji marszałka województwa, członka zarządu oraz biorącego miejsca na liście do europarlamentu. Przyblokował to Czarzasty. Poszli więc do PO. Z podobnymi żądaniami. I pewno by dostali dwa miejsca w zarządzie, ale radny Wojciech Kałuża, przechodząc z Koalicji Obywatelskiej na stronę PiS, wysadził całą konstrukcję. Zatem Balt jest do wzięcia, bo ambicje ma jak szyb kopalniany. A to, że wiedza nienachalna i myśli niezborne? Bez przesady, nie każdy musi być ideałem. 12. Piotr Liroy-Marzec - Rosiewicz III RP Komitet Wyborczy Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy, poz. 1, okręg 7 - woj. wielkopolskie Śpiewał rap, a teraz zajmuje się polityką. I ciągle mu się podoba. Do Sejmu wszedł z listy Kukiz ’15, ale szybko się pokłócił z kolegą z estrady. Jest teraz przewodniczącym koła Konfederacja. Lubią go gimnazjaliści. Bo przeklina i zadaje takie na przykład pytania: "Czy Janusz Wojciechowski z PiS umie angielski?". Wszędzie startuje. Walczył o fotel prezydenta Kielc, a teraz chce do Brukseli. Wierzy, że go wybiorą. No, Piotruś, ludzie naprawdę nie są takimi frajerami, żeby po raz kolejny zafundować ci kilka lat nieróbstwa. 13. Tomasz Frankowski - Franek łowca bramek Koalicyjny Komitet Wyborczy Koalicja Europejska PO PSL SLD .N Zieloni, poz. 1, okręg 3 - woj. podlaskie i warmińsko-mazurskie Niedawny piłkarz Jagiellonii Białystok, któremu wydaje się, że wystarczy znane nazwisko i pamięć kibiców i kiboli, by zagrać w Brukseli. To samo wydaje się układającym listy Koalicji Europejskiej do europarlamentu, bo Frankowski został jedynką w okręgu podlaskim i warmińsko-mazurskim. Zero obycia w polityce, zero zrozumienia spraw społecznych, o gospodarce nie ma co mówić. Co ma więc przemawiać za jego wyborem? Strzelone czy wpuszczone gole w czasach słynnego "Fryzjera"? (Dla niezorientowanych: do dzisiaj ten działacz piłkarski, z zawodu fryzjer, tłumaczy się z ustawiania meczów). 14. Kaja Godek - seks, aborcja, ONR Komitet Wyborczy Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy, poz. 1, okręg 5 - Mazowsze W Unii zrobi porządek. Pogoni wszystkich "lewaków", którzy jej zdaniem są winni pedofilii w Kościele i wszystkiego innego. Dziewczyna z ONR, od hajlujących chłopców, choć popularność zdobyła na czym innym. Po raz pierwszy było o niej głośno w 2013 r,. gdy w Sejmie wystąpiła z obywatelskim projektem zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Pisowscy posłowie przyjęli ją owacją na stojąco, ale projekt przepadł w pierwszym głosowaniu. Podobnie było dwa lata później. Nawet dla nich Godek była niestrawna. Antyaborcyjna rewolucjonistka jednak się nie poddawała, organizowała marsze i pikiety, brylowała w propisowskich telewizjach, gdzie - nieprzemakalna na argumenty innych - przedstawiała swoje racje. Nie przeszkadzał jej brak przygotowania do rozmów, bo - jak sama przyznała - wiedzę o aborcji czerpała z filmu Patryka Vegi "Botoks". Logikę prezentuje nienachalną. Aborcję porównuje do obozów koncentracyjnych, a zarodki mają nawet gorzej niż więźniowie, bo oni mieli przynajmniej numery. Nie można jednak powiedzieć, że antyaborcyjna krucjata nie przyniosła jej sukcesów. Gdy tylko PiS doszło do władzy, anglistka z wykształcenia została - bez egzaminu - członkiem Rady Nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych. Gdy Rafał Trzaskowski zapowiedział, że w warszawskich szkołach będą zajęcia o mowie nienawiści, przestraszyła się i radziła rodzicom pisać zwolnienia dzieci z tych zajęć. Więcej, uznała, że to dokument o charakterze pedofilskim. Cóż, niektórym wszystko kojarzy się z seksem. 15. Andrzej Rosiewicz - weteran od genseka Komitet Wyborczy Polska Fair Play Bezpartyjni Gwiazdowski, poz. 1, okręg 5 - Mazowsze O to, by grupa kandydatów na europosłów nie wyglądała na smętną, dba weteran sceny i festiwali Andrzej Rosiewicz. Starsi pamiętają, jak śpiewał na cześć sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Michaiła Gorbaczowa: "Michaił, Michaił, ty postroisz nowyj mir!". Wdzięczył się przy tym i uśmiechał, czym nawet gorszył nieprzywykłych do takiego poziomu wazeliny niektórych towarzyszy z PZPR. Numer z młodości powtórzył przy okazji wizyty prezydenta Donalda Trumpa w Polsce. Wykonał w TVP piosenkę skomponowaną specjalnie ku chwale amerykańskiego prezydenta. Wie, skąd wieją wiatry. Wiek i głos już nie ten, nie dziwota, że facet pod muchą nie jest już za bardzo potrzebny PiS, które popierał. Koncertów coraz mniej, publika (płacąca za bilety) nie dopisuje, myśli więc, że może w Brukseli zaśpiewa na cześć mamony. Załapał się więc na listę Fair Play. Szanse bliskie zeru. Ale zabawa trwa. Robert Walenciak