Przedłużone śledztwo w sprawie śmierci Magdaleny Żuk
Śledztwo w sprawie śmierci Magdaleny Żuk - polskiej turystki, która zginęła w kwietniu 2017 roku w kurorcie Marsa-Alam w Egipcie - zostało po raz kolejny przedłużone, tym razem do końca roku. Decyzję taką podjęła Prokuratura Regionalna we Wrocławiu na wniosek Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.

"Jakkolwiek w sprawie zgromadzono dotychczas obszerny materiał dowodowy, to jednak zachodzi konieczność wystąpienia do strony egipskiej o kolejne dokumenty dotyczące zdarzenia. Chodzi głównie o dokumentację źródłową, stanowiącą podstawę sporządzenia dokumentów procesowych przez stronę egipską" - powiedział w rozmowie z Onetem prok. Krzysztof Świątek z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze, uzasadniając decyzję o przedłużeniu śledztwa.
Chodzi więc przede wszystkim o to, że strona egipska nie przekazała dokumentów z sekcji zwłok, ani wyników badań toksykologicznych.
Przypomnijmy, że prokuratura nie stwierdziła na podstawie dotychczasowych informacji, czy przemoc o podłożu seksualnym - albo jakakolwiek inna - była stosowana wobec Magdaleny Żuk. "Aktualne pozostaje również ustalenie wskazujące, że bezpośrednią przyczyną zgonu Magdaleny Ż. były obrażenia odniesione przez nią na skutek upadku z dużej wysokości" - mówi Onetowi prok. Świątek.
Co się stało w szpitalu?
27-letnia Magdalena Żuk poleciała 25 kwietnia 2017 roku na wycieczkę do kurortu Marsa-Alam w Egipcie. Po dwóch dniach partnera kobiety, który miał z nią kontakt telefoniczny, zaniepokoiło jej zachowanie, dlatego zaplanował jej wcześniejszy powrót do kraju.
Ze względu na pogarszający się stan zdrowia Żuk trafiła do szpitala. W tym samym czasie do Egiptu przyjechał jej znajomy, aby zabrać ją do Polski. W szpitalu dowiedział się, że kobieta nie żyje. Zmarła w wyniku obrażeń odniesionych wskutek upadku z drugiego piętra szpitala w Marsa-Alam, gdzie przebywała.