Jak ocenił świadek, relacja Katarzyny W. dotycząca porwania dziecka od początku wzbudzała w nim wątpliwości. Jego zdaniem Katarzyna W. zachowywała się zdecydowanie inaczej niż zwykle ludzie, których bliscy są ofiarami porwań. Nie chciała współpracować, konfabulowała - mówił świadek - a informacje, które mogłyby przyspieszyć poszukiwania jej córki, miała wręcz zatajać. Dopytywana o szczegóły czasu, miejsca poszczególnych wydarzeń, odpowiadała wymijająco, starała się zmienić temat lub zmieniała swoje relacje. Świadek akcentował, że już podczas pierwszych działań w terenie zauważono, że zdecydowanie nie zgadzał się czas przejścia z domu Katarzyny W. do miejsca, w którym miała zostać napadnięta. Katarzyna W. dopytywana o to, miała podawać dodatkowe szczegóły - np. że wracała do domu po pieluchy. Była przy tym nieswoja, nie robiła wrażenia osoby szukającej i oczekującej pomocy. Pracownik Rutkowskiego zaznaczył, że ważna była próba badania wariografem - chodziło jednak nie tyle o samo badanie, co reakcję małżeństwa W. na jego zapowiedź. Bartłomiej W. nie miał wątpliwości, by poddać się badaniu; jego żona ostatecznie też wyraziła zgodę, natomiast potem utrudniała badanie. Pytany przez sąd pracownik Rutkowskiego przyznał, że poza własną analizą zachowania Katarzyny W. nie ma informacji, które wskazywałyby, że oskarżona świadomie rzuciła dzieckiem o ziemię. Obrońca oskarżonej mec. Arkadiusz Ludwiczek pytał m.in. o sytuację, gdy Katarzyna W. została przez pracowników poddana presji na rzecz ujawnienia prawdy. Świadek mówił, że zachowywała się wówczas agresywnie, jednak nie próbowała bronić wcześniejszej wersji wydarzeń. Na pytanie, czy oskarżona z własnej inicjatywy wskazała pierwotne - nieprawdziwe - miejsce ukrycia ciała dziecka, pracownik Rutkowskiego mówił, że tak. Katarzyna W. zachowywała się wówczas spokojnie, jednak miejsce rzekomego ukrycia ciała dziecka wskazała z oddali, nie chcąc do niego się zbliżać. Krótko potem Katarzyna W. została przekazana policji. Potem świadek nie rozmawiał już z nią na ten temat. Wcześniej, podczas piątkowej rozprawy, przesłuchiwani byli m. in. cieszyński policjant kryminalny, któremu współosadzona z Katarzyną W. zrelacjonowała treść ich rozmów w areszcie oraz znajomy męża Katarzyny W., który był świadkiem pierwszych chwil po upozorowaniu porwania dziewczynki.