Pismo od ówczesnego szefa ministerstwa sportu Mirosława Drzewieckiego do wiceszefa resortu finansów Jacka Kapicy - odpowiedzialnego za projekt zmian w ustawie hazardowej - zawierało sformułowanie dotyczące wykreślenia z projektu ustawy hazardowej przepisów rozszerzających katalog gier objętych dopłatami o te spoza monopolu państwowego np. o gry na automatach. Sam Drzewiecki zeznał przed komisją śledczą, że intencją pisma była informacja o rezygnacji z realizacji II etapu NCS, a co za tym idzie konieczność zmiany w uzasadnieniu projektu nowelizacji. Według niego, treść pisma - mówiąca o wykreśleniu dopłat - była wynikiem błędu. Rolnik tłumaczyła, że otrzymywała sygnały od dyrektora departamentu prawno-kontrolnego Ministerstwa Sportu Rafała Wosika, że w projekcie noweli ustawy hazardowej jest nadal sformułowanie dotyczące II etapu NCS (na realizację II etapu NCS miały iść pieniądze z dopłat), a w związku z tym, że resort sportu wycofuje się z koncepcji zagospodarowania terenu wokół stadionu "należałoby to w jakiś sposób uregulować". Według niej, dopóki w uzasadnieniu do projektu nowelizacji ustawy hazardowej widniał zapis, że ministerstwo realizuje II etap NCS, czyli buduje halę sportową i pływalnię obok planowanego Stadionu Narodowego, środki z dopłat mogłyby być przeznaczone tylko na ten cel. Podkreśliła, że zleciła Wosikowi przygotowanie stosownego pisma do resortu finansów w tej sprawie, bo jest on sprawnym, kompetentnym pracownikiem, ale przede wszystkim brał udział w spotkaniach ws. zagospodarowania przestrzennego terenu wokół Stadionu. - Minister (Drzewiecki) stwierdził, że należy przygotować takie pismo i poleciłam panu dyrektorowi Wosikowi, aby je sporządził - powiedziała pytana, czy pismo z 30 czerwca to była jej inicjatywa, czy też polecenie wydane przez ministra sportu. - Polecenie brzmiało, by przygotował (Wosik) pismo informacyjne do ministra Kapicy, iż rezygnujemy z II etapu NCS, czyli nie budujemy hali - relacjonowała Rolnik. Przyznała, że po przygotowaniu, pismo "przechodziło przez jej ręce", ale - jak zaznaczyła - nie znała szczegółów ustawy hazardowej, dlatego nie do niej należała weryfikacja merytoryczna. Przekonywała, że ciężar gatunkowy pisma był bardzo mały. W jej ocenie pismo to nie mogło i nie miało żadnego skutku prawnego. - Ono nie było zgłaszane w trybie uzgodnień międzyresortowych ani na Komitet (Stały Rady Ministrów), ani na Radę Ministrów. To było pismo typowo informacyjne, bowiem procedowanie nad tym dokumentem, czyli nad ustawą, w tym momencie nie odbywało się - powiedziała Rolnik. Jak mówiła, Wosik popełnił pomyłkę i trudno jej powiedzieć, z czego ona wyniknęła. Dodała, że nie zna celu akapitu pisma przygotowanego przez Wosika, w którym napisał on, że niecelowe jest wprowadzenie rozwiązań ustawowych, których intencją jest rozszerzenie katalogu dopłat do gier. W trakcie przesłuchania Zbigniew Wassermann (PiS) pokazał Rolnik e-mail, który Wosik napisał do niej 29 czerwca rano z prośbą o aprobatę treści pisma; nagłówek tego maila brzmiał: ustawa o grach losowych, rezygnacja z dopłat. Wassermann pytał Rolnik, dlaczego na niego nie odpowiedziała. - Ja nie odpisuję na wszystkie maile od pana dyrektora i innych dyrektorów(...). Nie akceptowałam tego pisma - powiedziała. Dopytywana stwierdziła, że wówczas słowo "dopłata" w jej słowniku w ogóle nie istniało i nie znała ustawy hazardowej. Poseł PiS spytał ją wówczas, czy miała świadomość, że "pismo z 30 czerwca o wycofaniu się z dopłat stanowiło ukoronowanie wielomiesięcznych starań pana Sobiesiaka i Koska o zablokowanie tych dopłat". - Nie mam świadomości - odparła Rolnik.