- Wyjaśnienia dziennikarki "Życia Warszawy" upewniają mnie, że to była prowokacja polityczna. Pani Kania nie ujawniła źródła informacji, ale nie wykluczyła, że mogło być inspirowane politycznie - powiedział szef sejmowej speckomisji Antoni Macierewicz (Ruch Katolicko-Narodowy) po wysłuchaniu dzisiejszych wyjaśnień dziennikarki "ŻW" Doroty Kani. Dziennikarka składała wyjaśnienia w związku ze swoim artykułem z 8 lipca. Powołując się na zeznania "Masy", napisała o powiązaniach mafii (gangu pruszkowskiego) z politykami, m.in. z Pawłem Piskorskim. Na artykuł powołał się 11 lipca premier Leszek Miller podczas przedstawiania w Sejmie informacji o aferze starachowickiej. Zwrócił uwagę na to, że politycy mówią jedynie o aferach, z którymi związani byli politycy SLD, a zapominają o publikacjach, w których mówi się o powiązaniach mafii np. z posłami Platformy Obywatelskiej. Wywołało to burzę wśród posłów opozycji. Speckomisja ma m.in. zbadać, czy artykuł dziennikarki "ŻW" nie był prowokacją służb specjalnych. Kluczowe dla całej sprawy pytania: czy był to przeciek kontrolowany lub kto stoi za polityczną prowokacją, nadal pozostają bez odpowiedzi. A dzisiejsze zeznania dziennikarki Doroty Kani z pewnością do nich nie przybliżyły. - Powiedziałam panom posłom, że nie ujawnię ani nazwisk informatorów, ani okoliczności, które mogłyby doprowadzić do identyfikacji tych źródeł - mówiła po zakończeniu składania zeznań. - Ujawnienie źródeł tych informacji byłoby ciosem dla całego dziennikarskiego środowiska, bo w przyszłości w sytuacji podbramkowej każdy dziennikarz mógłby ujawniać swojego informatora - wyjaśniła. Dziennikarka ŻW unikała też odpowiedzi na pytanie, czy nadal uważa swoje źródła informacji za wiarygodne. Zdaniem Macierewicza o tym, że doszło do prowokacji świadczyć może też rozbieżność między informacjami przekazanymi przez informatora dziennikarce a faktycznymi zeznaniami "Masy", w których nie pada nazwisko byłego prezydenta Warszawy. Członkowie sejmowej speckomisji zapowiedzieli, że w tym tygodniu zakończą pracę nad sprawą. Jak podkreślili, nie oznacza to jednak jej wyjaśnienia, gdyż jest skomplikowana. Jak zaznaczył Konstanty Miodowicz (wchodzący w skład komisji), "ważne jest ustalenie, jak dziennikarka otrzymała informację". Powiedział też, że to właśnie dla niej ta sytuacja będzie najtrudniejsza. W sprawie artykułu Kani składała w piątek wyjaśnienia szefowa gabinetu politycznego premiera Aleksandra Jakubowska. Podkreśliła ona m.in., że nikt ze służb prasowych premiera nie wiedział o publikacji w "Życiu Warszawy" artykułu o domniemanych powiązaniach Pawła Piskorskiego z grupą pruszkowską. W tym tygodniu posłowie ze speckomisji Bogdan Lewandowski i Antoni Macierewicz rozmawiać będą z posłanką Zytą Gilowską. To jej Dorota Kania miała oświadczyć - jak powiedział Lewandowski - że dysponuje materiałami na potwierdzenie prawdziwości informacji zawartych w artykule. - Pani posłanka nie będzie składać wyjaśnień przed speckomisją, ale się z nią spotkamy - wyjaśnił Macierewicz.