Powiadomił o tym w nocy Martin Riman, minister handlu i przemysłu Czech, przewodzących w tym półroczu pracom UE. Jednak od momentu wznowienia przesyłu gazu, do chwili, gdy zacznie on docierać do europejskich odbiorców, mogą upłynąć nawet trzy doby - twierdzą eksperci. Riman towarzyszył czeskiemu premierowi Mirkowi Topolankowi, który w imieniu UE prowadził w sobotę w Moskwie negocjacje z rosyjskim premierem Władimirem Putinem, a następnie w Kijowie z szefową ukraińskiego rządu Julią Tymoszenko. Celem rozmów było wznowienie dostaw rosyjskiego gazu do unijnych odbiorców. Moskwa 7 stycznia całkowicie przerwała tłoczenie gazu ukraińskimi rurociągami twierdząc, że Kijów podkrada surowiec przeznaczony dla odbiorców w innych krajach Europy. Wznowienie dostaw uzależniała od powołania wielostronnej komisji obserwatorów, którzy monitorowaliby, czy ilość gazu wtłoczonego przez Rosjan do gazociągu na granicy z Ukrainą odpowiada objętościom wypływającym z ukraińskiego systemu przesyłowego do odbiorców w UE. Choć Ukraina zaprzeczała, jakoby bezprawnie przejmowała surowiec, godziła się na powołanie komisji ds. monitorowania tranzytu. Zarzucała jednak Rosji, że próbuje wprowadzić do niej zbyt wielu ekspertów z firm powiązanych z Gazpromem i zapewnić sobie w ten sposób kontrolę nad ukraińską infrastrukturą gazową. Jak ujawnił Topolanek, Unia Europejska przygotowała ostatecznie protokół uwzględniający postulaty zarówno Moskwy, jak i Kijowa, i to właśnie ten dokument obie strony konfliktu w sobotę podpisały. - Już nic nie stoi na przeszkodzie, aby Rosja mogła wznowić dostawy gazu - oświadczył czeski premier po zakończeniu trwających do późnej nocy rozmów z Tymoszenko. - Podpisaliśmy protokół, aby pokazać, że Ukraina nie stanowi przeszkody dla dostaw rosyjskiego gazu - podkreśliła szefowa rządu w Kijowie. - Po raz kolejny wykazaliśmy się dobrą wolą - dodała. W tej sytuacji wznowienie przesyłu gazu do Europy powinno nastąpić, gdy tylko obserwatorzy przystąpią do pracy na stacjach pomiarowych. - Dostawy gazu mogą zostać wznowione jeszcze dzisiaj - potwierdził nad ranem Riman. - Gaz powinien popłynąć, gdy tylko obserwatorzy znajdą się w pompowniach gazu. To musi nastąpić w ciągu 36 godzin - powiedział z kolei Topolanek. Także Putin po podpisaniu protokołu zadeklarował, że gaz popłynie przez Ukrainę, gdy tylko mechanizmy kontrolne zaczną funkcjonować. Ostrzegł jednak, że dostawy zostaną ponownie przerwane, jeśli okaże się, że Ukraina podkrada paliwo. Według agencji Reutera, upłynie około 36 godzin od momentu wznowienia przez Rosję przesyłu gazu, zanim zacznie on ponownie docierać do europejskich odbiorców. Powołując się na szacunki Komisji Europejskiej agencja dpa twierdzi jednak, że może to potrwać nawet 3 dni. Natomiast przedstawiciel prezydenta Ukrainy ds. bezpieczeństwa energetycznego Bohdan Sokołowski powiedział agencji Associated Press, że Rosja potrzebuje około 30 godzin aby przywrócić dostawy gazu. Dodatkowe 36 godzin zajmie tranzyt surowca na zachodnią granicę Ukrainy. Choć dostawy błękitnego paliwa do europejskich odbiorców zostaną wkrótce przywrócone, spór między Rosją a Ukrainą, który doprowadził do ich przerwania, nie został jeszcze zażegnany. Między ukraińską państwową spółką paliwową Naftohaz a rosyjskim monopolistą Gazpromem w dalszym ciągu nie doszło do porozumienia co do ceny rosyjskiego gazu dla Ukrainy oraz stawki za jego tranzyt do Europy ukraińskimi rurociągami.