Demonstranci chcą przekazać petycję w tej sprawie premierowi Donaldowi Tuskowi, ministrowi zdrowia Bartoszowi Arłukowiczowi oraz do biura Głównego Inspektora Sanitarnego. Przed Kancelarią Premiera zgromadziło się ok. 400 osób z flagami i transparentami, na których napisano m.in.: "Główny inspektor sanitarny - szef marny", "W sanepidzie pracujesz, zawsze głodujesz", "Zatrucia, zakażenia, dopalacze. Tego chcecie", "Sanepidy to są bidy" i "Uczciwa praca - hańbiąca płaca". Protestujący używają trąbek i gwizdków. Mają też flagi central związkowych - NSZZ "Solidarność" i OPZZ. - Nie możemy się zgodzić na sytuację w stacjach sanepidu. Wynagrodzenia są zamrożone od trzech lat. Środki są rozdzielane niesprawiedliwie. Bardzo często z puli na wynagrodzenia finansowana jest działalność stacji - powiedział organizator protestu Piotr Szereda. "To kpina" Jak zaznaczyli w komunikacie pracownicy powiatowych stacji sanitarno-epidemiologicznych, kuriozalną jest sytuacja, w której wojewódzkie i powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne, będące zakładami opieki zdrowotnej, nie podlegają ministrowi zdrowia, nadzór nad nimi sprawuje GIS, a o wysokości funduszy decyduje wojewoda. - Polityka w stosunku do służby sanitarnej doprowadziła do sytuacji, że brak środków finansowych już nie tylko uniemożliwia prawidłowe i skuteczne funkcjonowanie powiatowych stacji sanitarnych, ale także uwłacza godności pracowników Inspekcji Sanitarnej, czyniąc z nich pośmiewisko - podkreślili. Przypomnieli, że gdy we wrześniu inspekcje w całym kraju miały wykrywać nielegalny, szkodliwy dla zdrowia alkohol metylowy, brakowało pieniędzy na zapłacenie nadgodzin, transport, zabezpieczenie oraz badanie alkoholu. Organizatorzy protestu podkreślają, że wynagrodzenia pracowników sanepidu od wielu lat należą do najniższych w kraju. Dodają, że pensje osób z wyższym wykształceniem, specjalistów z ogromną wiedzą teoretyczną i praktyczną "to kpina". W ich ocenie sytuacja personelu ze średnim wykształceniem - techników, laborantów, pracowników administracyjnych - jest jeszcze bardziej dramatyczna.