- Środki przymusu bezpośredniego zostały zastosowane wobec tłumu, który zachowywał się agresywnie - wyjaśniał rzecznik komendanta. - Policjantom nie zabrakło wczoraj cierpliwości. Ten spokój charakteryzuje zgromadzenia w Warszawie. Ale w przypadku tej agresji, kiedy mamy kamienie, musimy liczyć się ze zdecydowaną reakcją. Nie wyobrażam sobie, by działanie policjantów w tym przypadku było inne - ocenił Sylwester Marczak. Zatrzymano w sumie 15 osób. Jeden z uczestników manifestacji nie chciał podać swoich danych osobowych policji, dlatego został przewieziony na komendę, ale został już zwolniony. - Pozostałe 14 osób jest wciąż zatrzymanych za udział w zbiorowisku nielegalnym i naruszenie nietykalności policjantów. Chodzi o agresywne zachowania typu rzucanie kamieni - wyjaśnił Marczak. Jak dodał, policja prowadziła działania również w sieci, gdzie także pojawiły się nawoływania do "zachowania przestępczego" podczas protestu. Policjanci wystawili 35 mandatów karnych, sporządzili 89 wniosków do sądu o ukaranie manifestujących i złożyli ponad 200 informacji do inspekcji sanitarnej. Policja nie podaje, ilu policjantów i radiowozów brało udział w zabezpieczaniu czwartkowej manifestacji. - Zwróćmy uwagę na to, że pomimo faktu, że zgromadziła się duża grupa osób, policjanci zabezpieczali dane zgromadzenie, dbali o bezpieczeństwo uczestników danego zgromadzenia. (...) Wyłączany był ruch na poszczególnych ulicach, wszystko po to, żeby nie było zagrożenia zarówno dla osób biorących udział w tym zgromadzeniu, ale także dla uczestników ruchu drogowego - mówił nadkom. Marczak. Zwracał też uwagę na lekkie umundurowanie policjantów. Dlaczego wydzielono część Żoliborza? Rzecznik KSP był pytany podczas konferencji prasowej, ilu funkcjonariuszy ochraniała czwartkową manifestację, a także czy była koniczność wydzielenia części Żoliborza wokół domu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Odnosząc się do pytania o liczbę policjantów zabezpieczających protest, Marczak podkreślił, że policja nie podaje takich informacji. Zaznaczył, że te dane są istotne dla policjantów w kontekście taktyki prowadzenia działań. - My tej liczby nie przekazujemy nikomu, tak samo jak nie podajemy szczegółów dotyczących taktyki - dodał. Odpowiadając na pytanie o zabezpieczenie ulic, podkreślił, że z jednej strony mamy w tym wypadku do czynienia z tłumem, ale równocześnie mamy też do czynienia z ruchem. - Ruch musi być zablokowany w każdym kierunku - zaznaczył. - Z jednej strony, żeby pojazdy nie wjeżdżały, ale z drugiej strony też bierzemy pod uwagę te informacje, które zbieramy m.in. związane z zebraniem informacji przez wydział do walki z cyberprzestępczością i zachowaniem poszczególnych osób - zaznaczył. - Stąd działanie policjantów związane z zatrzymaniem ruchu na poszczególnych ulicach - wyjaśnił. "My nie jesteśmy od tego, żeby gdybać" Rzecznik podkreślił, że policjanci opierają swoje działania na postawie kompleksowej wiedzy. - Czyli w tym przypadku nie skupiamy się tylko i wyłącznie na kilku punktach, w których państwo mogli być, ale skupiamy się na wszystkich informacjach - powiedział. Jak dodał, przy takich dużych zabezpieczeniach, jest to co najmniej kilkunastu dowódców rozstawionych w poszczególnych miejscach, którzy przekazują na bieżąco informacje do centrum operacyjnego i na podstawie tego podejmowane są decyzje dotyczące taktyki działań. - Stąd zatrzymywanie, stąd blokowanie, stąd uniemożliwianie dotarcia w dane miejsce - wyjaśnił. - Biorąc pod uwagę sytuację, z którą mieliśmy do czynienia wczoraj, czyli z rzucaniem kamieniami, kiedy mamy do czynienia z agresją wobec policjantów - nie wierzę w to, że ten tłum doszedłby do jakiegoś miejsca i zachowywał się spokojnie i odszedł z tego miejsca - przekonywał. - Mielibyśmy do czynienia ze zniszczeniami i niestety w tym przypadku kolejnymi zatrzymaniami - ocenił. "My nie jesteśmy od tego żeby sobie pozwalać na gdybanie, co by było gdyby. My jesteśmy od tego, żeby przeciwdziałać temu i stąd takie, a nie inne działanie ze strony policjantów - podkreślił. Czy policja się upewniła? W kontekście sytuacji pandemicznej rzecznik KSP został także zapytany, czy policja - zanim użyła gazu łzawiącego - upewniła się, że w szpitalach jest odpowiednia liczba miejsc dla ewentualnie poszkodowanych. - W momencie, kiedy policjanci podejmują działania związane z zabezpieczeniem danego przedsięwzięcia, zgromadzenia, czy protestu, pamiętajmy o tym, że pierwsza najważniejsza rzecz dla nas to jest bezpieczeństwo zarówno policjantów, jak i osób biorących udział w zgromadzeniu - zapewnił. - Pamiętajmy o tym, że w tym przypadku działania policjantów były niezbędne i konieczne, więc w mojej ocenie najbardziej słuszne i adekwatne do tego, z czy mieliśmy do czynienia - podkreślił. Użyto gazu łzawiącego Protest przeciwników zmian w prawie dotyczącym aborcji rozpoczął się w czwartek ok. godz. 19 przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego. Po północy protestujący zgromadzili się w okolicach domu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Dostępu do ulicy, przy której mieszka Kaczyński, blokował kordon policji. W pewnym momencie niektórzy demonstrujący zaczęli rzucać w funkcjonariuszy kamieniami. Policja odpowiedziała gazem łzawiącym. Doszło też do przepychanek. Służby wzywały zgromadzonych do zachowania spokoju i niełamania prawa. Wielokrotnie wskazywały też, że manifestacja jest nielegalna. Decyzja TK W czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. W uzasadnieniu wskazano, że życie ludzkie jest wartością w każdej fazie rozwoju i jako wartość, której źródłem są przepisy konstytucyjne, powinno ono być chronione przez ustawodawcę.