Protasiewicz: Przestrzegam przed ludźmi Palikota
Obawiam się nie tyle Palikota, ile ludzi którzy za nim stoją. Coraz więcej informacji media ujawniają o dosyć podejrzanych i dziwnych osobach na listach Palikota. Przestrzegałbym wyborców, by nie obudzili się z kacem, że zagłosowali na kogoś, kogo będą się wstydzić w Sejmie - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Jacek Protasiewicz z PO.
Konrad Piasecki: PiS się zbliża, PiS wyprzedza PO. Strach zaczął zaglądać wam w oczy?
Jacek Protasiewicz: - Na pewno nie. Strachu w sztabie nie ma, ale...
A są sondaże, w których PiS rzeczywiście zaczyna wyprzedzać Platformę?
- Podobno istnieją gdzieś w szufladach Prawa i Sprawiedliwości. Dobrze, gdyby te sondaże mogły ujrzeć światło dzienne, bo uświadomiłoby to wszystkim wyborcom, a nie tylko wyborcom PiS-u ani naszym, że stawka tych wyborów jest poważna.
Jacek Kurski mówi: "Wyprzedzamy Platformę o 5-7 proc.". Prezes nie mówi o ile, ale też mówi, że PiS wygrywa. Rzeczywiście jest coś takiego w jakichś tajemnych sondażach partyjnych, czy to jest tylko kreacja?
- To dokładnie przypomina styl, w jakim PiS rządził w Polsce przez dwa lata - w latach 2005-2007, kiedy mówił...
Ja o sondażach, a pan o stylu rządzenia w latach 2005-2007.
- ...kiedy mówił: "Wiem, ale nie powiem. Mam poważne podejrzenia, ale nie powiem skąd. Są poważne dowody, ale nie mogę ich ujawnić". Więc jeśli są te dowody, to niech je ujawnią. Żadna inna pracownia, pracująca dla najpoważniejszych dzienników telewizyjnych czy gazet, nie potwierdza takich tendencji, takich wyników. Natomiast prawdą jest, że wszystko się może zdarzyć i to tylko zależy od tego, czy wyborcy zostaną w domach, czy pójdą głosować.
A wy namawiacie ich, żeby poszli. Bo im większa frekwencja, tym lepszy wynik Platformy.
- My namawiamy ich, żeby poszli. Złych polityków wybierają nie tylko ci, którzy na nich głosują, ale również ci, którzy w dniu wyborów pozostają w domu.
To skoro pan nawiązał do historii - ma pan syndrom roku 2005? Wspomnienie tej kampanii, gdzie Platforma - wydawało się - wygrywa jedne i drugie wybory, a potem na ostatniej prostej i PiS, i Lech Kaczyński pokonali i Platformę, i Donalda Tuska.
- Okoliczności tamtej kampanii były zupełnie inne.
Ale sondaże podobne.
- No tak, ale sondaże nie wygrywają. Wygrywają okoliczności i na pewno wówczas mieliśmy do czynienia z rywalizacją do momentu tego bardzo brzydkiego posłużenia się historią dziadka z Wehrmachtu. Mieliśmy do czynienia z rywalizacją bardzo elegancką ludzi wywodzących się z tego samego obozu. Dzisiaj wyraźnie widać, że to są dwie Polski.
Ale to wspomnienie prześladuje pana?
- Nie.
I takie deja vu?
- Nie, w najmniejszym stopniu. Ludzie widzą, że to nie jest wybór między dobrym i lepszym, ale wybór pomiędzy dwoma różnymi wizjami Polski - zamkniętą-otwartą, podejrzliwą-ufną, europejską i raczej bardzo nieufną w stosunku do sąsiadów na wschodzie i zachodzie.
Ale dzisiaj już jest z kim przegrać?
- Jest, oczywiście.
Donalda Tuska wtedy trochę poniosła pycha, kiedy mówił, że nie ma z kim przegrać?
- To nie była pycha.
A co to było? Pewność wygranej?
- Nie. Wtedy to był opis sytuacji, w której mieliśmy do czynienia z taką ewidentną narracją ze strony PiS-u, która jest skrzętnie skrywana w trakcie tej kampanii.
Ale dzisiaj ta narracja PiS-u, pana i sztab PO trochę zaskoczyła? Trochę spodziewaliście się PiS-u twardego, smoleńskiego, bezwzględnie rozliczającego rządy. A tutaj jest PiS obok PO.
- W gruncie rzeczy nas nie. Zaskakuje nas PiS, który posługuje się tak konsekwentnie albo nieprawdą: dwa przegrane procesy - jeden z nami, drugi z PSL, albo tak obchodzi prawo, omija przepisy prawa, które zostały ustanowione po to, żeby wybory były uczciwie, jak chociażby posługując się Zytą Gilowską, czy wydając książkę.
Książka to pana patent z 2005 roku. Zrobiliście wtedy dokładnie to samo.
- Tamta książka była wydana przed rozpoczęciem kampanii...
A ta jest w trakcie kampanii. Ale w trakcie kampanii były też billbordy finansowane przez Palikota z Donaldem Tuskiem.
- Nie, wtedy to było wszystko przed rozpoczęciem kampanii, bo - jak pan pamięta - billbordy w kampanii były już bilbordami czysto wyborczymi. Natomiast tu mamy czynienia z ewidentnym obchodzeniem prawa. To tylko jest sygnał, jak PiS miałoby zamiar rządzić Polską.
Chyba sam pan w to nie wierzy w to, co pan mówi.
- Wierzę, to jest bardzo prawdopodobne.
Czyli rozumiem, że PO dokładnie rządziłaby tak samo, skoro obchodziła przepisy kampanijne Palikotem, to też rządziłby w ten sposób.
- Ale dobrze pan wie, że nie obchodzimy przepisów.
A będziecie składać protesty przeciwko tej książce prezesa, przeciwko jej promocji?
- Niech ludzie widzą, niech ludzie oceniają. Tu nie chodzi o to, żeby chodzić i protestować przeciwko obchodzeniu prawa, ponieważ wyborcy widzą na własne oczy, że ta formacja, która prawo ma w nazwie, de facto prawo ma w nosie.
Nie żałuje pan dziś, a propos tego Palikota, że tak go sobie wyhodowaliście, że dzisiaj zabiera wam coraz więcej w sondażach?
- Przecież pan dobrze wie, że to nie jest kwestia hodowania polityków.
Był hodowany. Przymykaliście oczy na jego różne wybryki, a nawet cieszyliście się z nich, a tu się nagle okazało, że Janusz Palikot zaczął być problemem.
- Jeśli traktujemy poważnie sondaże, to widać że przede wszystkim jest problemem dla SLD i dosyć miałkiego lidera SLD. Bo gdyby tam była silna osobowość, która broniłaby tych liberalnych wartości, to Palikot nie miałby takiego poparcia.
A widzi pan dziś w Palikocie potencjalnego kandydata po wyborach?
- Kandydata do czego?
Potencjalnego kandydata do koalicji.
- Ja się obawiam nie tyle samego Palikota, ile ludzi którzy za nim stoją. Coraz więcej informacji media ujawniają o dosyć podejrzanych i dziwnych osobach, które znajdują się na listach Palikota. Ja raczej wyborców przestrzegałbym przed tym, że chcąc głosować na Palikota czasami nie obudzili się z kacem, że zagłosowali na kogoś kogo będą się wstydzić w Sejmie. Bo są ludzie jak widać, a w każdym razie z informacji medialnych dochodzą do nas informacje o bardzo dziwnej przeszłości i bardzo dziwnych w związku z tym być może planach na przyszłość.
Ale po wyborach bylibyście w stanie przymknąć oczy na ten wstyd i trochę zasłonić nos i z tym Palikotem wejść w koalicję?
- To co będzie po wyborach, będzie po wyborach, ale nauka jest taka, i to także nauka z 2007 roku, że nie warto tworzyć koalicji z ludźmi, którzy nie mają wiarygodności publicznej.
A Palikot jej nie ma?
- Wówczas przewodniczący Platformy odmówił koalicji z Samoobroną i LPR-em, po tym kryzysie rządowym w 2007 roku, i zdecydował się na nowe wybory.
A Palikot, uważa pan, tej wiarygodności nie ma?
- On sam ma bardzo ograniczoną, a ludzie którzy są wokół niego, jak donoszą media, de facto żadnej. Niektórzy z nich.
To jeszcze ostatnie pytanie. Nie będzie debaty Tusk-Kaczyński?
- No, nie da się debatować z pustym krzesłem.
Ale ostatecznie porzuciliście myśl o tej debacie?
- Ale ile można prosić, apelować, zachęcać.
Czyli nie będzie?
- Skoro prezes Kaczyński tej debaty się boi, to też trzeba ten fakt skwitować. Niech ludzie widzą, jak wygląda odważny premier, który nie boi się debaty.
Ludzie Kaczyńskiego mówią, że to Donald Tusk nie chce spełnić warunków, jakie oni stawiają, że się boi debaty z prezesem.
- Ale oni są w stanie odwrócić każdego kota ogonem. Naprawdę.
INTERIA/RMF