Powodem umorzenia sprawy są braki formalne. Skazani nieprawomocnie w 2018 roku Dział Prasowy Prokuratury Krajowej przekazał w środę, że "Mazowiecki Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie skierował zażalenie na postanowienie Sądu Rejonowego w Rzeszowie w przedmiocie umorzenia postępowania przeciwko Robertowi M. oraz Edwardowi B." - poinformowała PK. Ks. Robert M. i Edward B. zostali w kwietniu 2018 r. skazani nieprawomocnie na kary po dwa lata pozbawienia wolności. Sąd orzekł wobec nich także nakaz zapłacenia grzywny: ks. Robert M. 150 tys. zł, Edward B. - 60 tys. zł, a także przepadek korzyści uzyskanych z przestępstwa: wobec Roberta M. przepadek sztabki złota, wobec Edwarda B. - 50 tys. zł. Wyrok zapadł po prawie dwóch latach procesu, który toczył się z wyłączeniem jawności. Po odwołaniu się rzeszowski sąd okręgowy uchylił wyrok i zwrócił sprawę do sądu I instancji do ponownego rozpatrzenia. Sędzia, który tym razem otrzymał akta sprawy umorzył jednak postępowanie "z powodu braku skargi (uzupełnionego aktu oskarżenia) oskarżyciela publicznego" - poinformowała we wtorek sędzia Alicja Kuroń z Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Chodzi o to, że podczas pierwszego procesu sędzia wówczas orzekająca w tej sprawie w 2016 roku zwróciła do prokuratury akt oskarżenia ze względu na braki formalne. Wówczas prokuratura złożyła pismo "uzupełniające ten brak", które - jak podała sędzia Kuroń - jest w aktach sprawy. "Pismo to sędzia wówczas przyjęła, ale zdaniem nowego sędziego należy uznać, że nie ma aktu oskarżenia. Ocenił on, że złożone pismo jest niewystarczające. Powinien zostać złożony uzupełniony akt oskarżenia" - wyjaśniła sędzia Kuroń. Warszawska prokuratura (wówczas apelacyjna), oskarżyła Roberta M. o płatną protekcję, czyli powoływanie się na wpływy w instytucjach publicznych i obietnicę załatwienia w niej sprawy w zamian za korzyść osobistą lub majątkową, a Edwarda B. - o przyjęcie korzyści majątkowej. Korzyścią majątkową miały tu być pieniądze (w przypadku Edwarda B.) i kilogramowa sztabka złota wartości blisko 130 tys. zł (w przypadku Roberta M). Trzeciemu nieżyjącemu już oskarżonemu Janowi C. prokuratura zarzuciła podżeganie osoby publicznej do przyjęcia korzyści majątkowej. Oskarżeni w czasie śledztwa nie przyznali się do zarzutów. Czego dotyczy katowickie śledztwo? Inne wątki afery podkarpackiej bada też śląski wydział PK w Katowicach. Katowickie śledztwo toczy się od listopada 2013 r. po zawiadomieniu złożonym przez CBA. Początkowo wszczęto je pod kątem nadużycia uprawnień przez członków zarządu Elektrowni Kozienice i funkcjonariuszy publicznych w związku z postępowaniem przetargowym. Postępowanie ma jednak znacznie szerszy zakres. Do Katowic trafiły też niektóre wątki z postępowania toczącego się wcześniej w Warszawie. W katowickim śledztwie zarzuty usłyszało już około 30 osób. Są wśród nich m.in. b. poseł i b. szef klubu parlamentarnego PSL Jan Bury, podkarpacki biznesmen z branży paliwowej Marian D. (skazany po dobrowolnym poddaniu się karze). Bury w innym wątku śledztwa został też oskarżony o podżeganie do nadużycia władzy przy obsadzaniu stanowisk w NIK. W procesie toczącym się od sierpnia 2018 r. przed warszawskim sądem odpowiada razem z prezesem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim oraz b. wicedyrektorem rzeszowskiej delegatury Izby. Oskarżeni nie przyznają się do popełnienia zarzucanych im przestępstw. Na początku 2018 r. PK poinformowała o skierowaniu aktu oskarżenia przeciwko b. szefowi Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie Zbigniewowi N. Chodzi m.in. o przyjęcie łapówek na kwotę kilkuset tysięcy złotych w zamian za powoływanie się na wpływy w różnych instytucjach. Natomiast wątek b. prokurator apelacyjnej z Rzeszowa Anny H., której zarzucono popełnienie sześciu przestępstw, m.in. korupcję i przekroczenie uprawnień zakończył się już w sądzie nieprawomocnym wyrokiem. Pod koniec 2017 r. do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko bratu b. asystenta Burego oraz b. kierownikowi w urzędzie skarbowym w Rzeszowie. Prokuratura zarzuca im oszustwa, poświadczenie nieprawdy w dokumentach i przekroczenie uprawnień. Były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, a potem Urzędu Ochrony Państwa Janusz W. został oskarżony m.in. o przyjmowanie korzyści majątkowych, płatną protekcję i pranie brudnych pieniędzy. Poddał się dobrowolnie karze i Sąd Okręgowy w Tarnowie w lutym 2018 r. skazał go na karę roku i ośmiu miesięcy więzienia. Jak wcześniej podawała prokuratura, podstawą formułowanych wobec podejrzanych zarzutów są m.in. zeznania świadków, wyjaśnienia innych podejrzanych, a także treść zarejestrowanych rozmów telefonicznych.