Jarosław Ziętara był dziennikarzem śledczym "Gazety Poznańskiej" (wcześniej także "Wprost", "Gazety Wyborczej"). Pisał o aferach gospodarczych. W 1992 r. zaginął w drodze do pracy. - Analiza zebranego dotychczas materiału, przyjęte na tej podstawie wersje śledcze oraz fakt, że do dnia dzisiejszego nie ustalono miejsca pobytu Jarosława Ziętary uzasadniają naszym zdaniem przyjęcie kwalifikacji zabójstwa - powiedział rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, prok. Piotr Kosmaty. Jak podkreślił, śledztwo nadal toczy się "w sprawie", a nie przeciwko komuś, ponieważ ewentualni sprawcy zabójstwa nie zostali ustaleni. Zostało ono przedłużone do 30 czerwca 2012 r. Śledztwo w sprawie uprowadzenia przedawniłoby się po 15 latach. Kosmaty dodał, że prokuratura kontynuuje przesłuchania świadków, w dalszym ciągu gromadzi i analizuje dokumentację, a także współpracuje z IPN w celu ustalenia sposobu działania "sprawców, którzy dokonywali uprowadzeń i zabójstw". Ustala także DNA dziennikarza i ma zamiar przeprowadzić analizę wyselekcjonowanych szczątków ludzkich, znalezionych po 1992 roku w Polsce. Zwróci się też do biegłego antropologa, by na podstawie zdjęć Ziętary dokonał "projekcji jego wizerunku, uwzględniającej upływ czasu", tj. ustalił jego prawdopodobny wygląd po 20 latach. Prok. Kosmaty wyjaśnił PAP, iż dopóki nie zostaną odnalezione szczątki, żadna z wersji śledztwa nie może być wykluczona. Dlatego wśród wersji śledztwa znajduje się też samobójstwo. W 1998 r. poznańska prokuratura uznała, że Ziętara został uprowadzony i zamordowany. Rok później śledztwo umorzono, bo nie udało się odnaleźć ciała. W kwietniu 2011 r. redaktorzy naczelni największych polskich gazet zaapelowali do władz i prokuratury o ujawnienie wszystkich okoliczności zaginięcia Ziętary i śledztwa w tej sprawie. To spowodowało analizę tego śledztwa w Prokuraturze Generalnej. W połowie czerwca 2011 r. śledztwo zostało podjęte na nowo w poznańskiej prokuraturze i przedłużone; decyzją prokuratora generalnego przekazano je do Krakowa. W październiku 2011 r. krakowska prokuratura otrzymała dokumenty z Agencji Wywiadu, z których wynika, że ówczesny UOP chciał zatrudnić dziennikarza. W toku poprzedniego śledztwa MSW informowało w 1994 r., iż "Jarosław Ziętara nie pozostawał w zainteresowaniu UOP i nie figuruje w ewidencji, jak i materiałach archiwalnych UOP". Prokuratura odmówiła informacji na temat znaczenia tych dokumentów dla śledztwa. Jak podawała wcześniej, w toku śledztwa przesłuchano członków rodziny oraz członków Komitetu Społecznego "Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary", którzy prowadzili dziennikarskie śledztwo w sprawie zaginięcia kolegi. Przeprowadziła także badania odcisków palców, które zostały zabezpieczone we wrześniu 1992 roku w mieszkaniu Ziętary, ale dotąd nie były badane; zainicjowała badania biologiczne śladów zabezpieczonych w toku śledztwa metodami, które nie były znane w 1992 roku. Poddała także analizie obszerną dokumentację osób, które przewijają się w aktach śledztwa - pod kątem ew. udziału tych osób w zaginięciu dziennikarza. Ze względu na dobro śledztwa nie podaje bliższych informacji na ten temat. Na początku śledztwa krakowska prokuratura przeprowadziła eksperyment procesowy w Poznaniu. Polegał on na odtworzeniu wszystkich istotnych zdarzeń z udziałem Ziętary, które miały miejsce od godz. 13.30 w dniu 31 sierpnia 1992 roku do godz. 8.40 następnego dnia, kiedy wyruszył do redakcji i był po raz ostatni widziany. Jak informował wówczas Kosmaty, przeprowadzony eksperyment procesowy dostarczył istotnego materiału dowodowego.