Do tragedii w rudzkiej kopalni doszło 21 listopada 2006 r. podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 m pod ziemią. Z powodu zaniechania - na podstawie fałszywych odczytów - profilaktyki przeciw zagrożeniom naturalnym, po zapaleniu i wybuchu metanu w wyrobisku wybuchł pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii. Jak poinformował prokurator Michał Szułczyński z gliwickiej prokuratury, oskarżeniem w głównym wątku śledztwa objętych zostało 27 osób. W związku ze sprawą w areszcie przebywają dotąd dwie z nich - b. dyrektor "Halemby" Kazimierz D. oraz główny inżynier wentylacji kopalni i kierownik jej działu wentylacji Marek Z. Obaj aresztowani odpowiedzą m.in. za sprowadzenie katastrofy, która skutkowała śmiercią górników, za co grozi do 12 lat więzienia. Jak ustaliły prokuratura i nadzór górniczy, kierujący kopalnią przyzwalali w niej na łamanie przepisów i zasad sztuki górniczej. Zarzuty stawiane pozostałym oskarżonym dotyczą m.in. narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz niedopełnienia przepisów bezpieczeństwa i fałszowania dokumentów. O te przestępstwa podejrzani są zarówno pracownicy "Halemby", jak i firmy Mard, która na zlecenie kopalni wykonywała prace pod ziemią. Według informacji Szułczyńskiego, akt oskarżenia liczy ponad 200 stron. Jako że wielu oskarżonych już w toku śledztwa wniosło o dobrowolne poddanie się karze, prokuratura zgodnie z obowiązującą procedurą musiała przygotować kopie aktu także na ich potrzeby. Łącznie powstało ok. 100 egzemplarzy dokumentu zawierającego ustalenia prokuratury po tragedii. Najpoważniejsze związane z nią przestępstwa ciążą na głównym inżynierze wentylacji i kierowniku działu wentylacji w "Halembie" Marku Z. Według prokuratury to pracownicy ds. wentylacji odpowiadają za to, że pył węglowy w kopalni nie był właściwie neutralizowany pyłem kamiennym, a w sytuacjach przekroczeń dopuszczalnych stężeń metanu nie wycofywano załogi. Najważniejszym w hierarchii górniczej oskarżonym w tej sprawie jest Kazimierz D. Według śledczych w listopadzie 2006 r. D. wiedział o przekroczonych dopuszczalnych stężeniach metanu w kopalni, tolerował też brak profilaktyki w zakresie zwalczania zagrożenia wybuchem pyłu węglowego i zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Mimo to zlekceważył alarmujące dane i nie nakazał przerwania prac, skutkiem czego była śmierć górników. Szefowi Mardu Marianowi D. prokuratura zarzuciła niedopełnienie obowiązków w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy oraz sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia górników w okresie poprzedzającym tragedię, za co grozić mu będzie do 8 lat więzienia. W innym wątku sprawy Marian D. odpowiada już przed sądem za poświadczenie nieprawdy w dokumentach przy przetargu na likwidację ściany wydobywczej. W pobocznych wątkach postępowania zapadły już dwa wyroki. Pod koniec marca na dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata oraz grzywnę sąd w Rudzie Śląskiej skazał Ewę K. z firmy Góreks, oskarżoną o poświadczenie nieprawdy w dokumentach przy przetargu na prace likwidacyjne 1030 metrów pod ziemią. Kobieta już w czasie śledztwa przyznała się do winy i poprosiła o wymierzenie kary bez procesu. W tym samym wątku oskarżony jest szef firmy Mard Marian D. Jego proces rozpoczął się 9 maja. 12 marca katowicki sąd skazał na rok więzienia w zawieszeniu byłego nadsztygara z "Halemby" Franciszka S. za składanie fałszywych zeznań w śledztwie. Także on wniósł o wymierzenie mu kary bez procesu. Franciszek S. usłyszał też zarzuty w głównym wątku śledztwa.