Polska zapewnia, że sprawa ma charakter prawny, a nie polityczny. O wydanie zatrzymanego może też wystąpić Dubaj. Jak mówi szef polskiego MSZ Radosław Sikorski, nie rozmawiał o sprawie ani z przedstawicielami Niemiec, ani też nie słyszał o jakichś formalnych wnioskach Izraela w tej sprawie. Dziś szef dubajskiej policji generał Dahi Chalfan Tamim oświadczył, że ten emirat może wystąpić do Polski o ekstradycję obywatela Izraela - jeśli potwierdzi się, że miał on związek z zabójstwem lidera Hamasu. Jak ujawniono w sobotę, wiązany z zabójstwem jednego z liderów Hamasu w Dubaju, poszukiwany w Niemczech domniemany agent izraelskiego Mosadu, został zatrzymany w Polsce i przebywa w areszcie. Chciał wjechać do Polski z paszportem na nazwisko Uri Brodsky - podał niemiecki tygodnik "Der Spiegel". Strona polska przyznała, że podejrzanego zatrzymano w Warszawie na lotnisku 4 czerwca, a 6 czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie zadecydował o zastosowaniu wobec niego tymczasowego aresztu na 40 dni. Ciąży na nim zarzut poświadczenia nieprawdy i pomocnictwa w sfałszowaniu dokumentów niemieckich. Decyzję w sprawie wydania zatrzymanego podejmie Sąd Okręgowy w Warszawie. ENA, wprowadzony do polskiego prawa w 2004 r., jest instytucją prawa europejskiego stosowaną - w miejsce ekstradycji - jako sprawniejsza metoda przekazywania przez państwa UE osób podejrzanych o przestępstwa. ENA obowiązuje tylko w państwach UE, ale w ramach tej procedury mogą być przekazywani obywatele także państw spoza UE. Jak poinformowało wiarygodne źródło związane z wymiarem sprawiedliwości, jeśli tylko wniosek strony niemieckiej będzie odpowiadał wszelkim wymogom formalnym, trudno byłoby wyobrazić sobie inną decyzję sądu niż wydanie zatrzymanego Niemcom - gdzie nie grozi mu przecież "nieludzkie traktowanie". Zdaniem rozmówcy, sąd nie może brać pod uwagę znaczenia sprawy dla relacji polsko-izraelskich. Gdyby jednak wniosek Niemiec zawierał jakieś wady prawne, wtedy sąd mógłby odmówić wydania, a sam zatrzymany mógłby wówczas zostać po prostu deportowany przez Polskę do Izraela. Jak podawały media, dwaj izraelscy ministrowie zażądali w niedzielę od Polski przekazania ich krajowi obywatela izraelskiego zatrzymanego w Warszawie. - Izrael powinien sprzeciwić się ekstradycji do kraju trzeciego każdego swojego obywatela i zrobić wszystko, aby go ściągnąć do kraju - powiedział minister transportu Israel Kac. Z kolei minister turystyki Stan Miseżnikow podkreślił: - Polska powinna powiadomić Niemcy, że odeśle mężczyznę do Izraela i jeśli są jakieś zarzuty wobec niego, mamy system prawny, który udowodnił swoją wiarygodność wobec prawa międzynarodowego. MSZ w Tel Awiwie potwierdziło informacje o "aresztowaniu obywatela Izraela w Polsce", podkreślając, że "izraelski konsulat zajmuje się tą sprawą". Pytany o to szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski mówił w niedzielę, że nie jest to kwestia polityczna w relacjach między krajami. Dodał, że "trudno mu się odnosić do informacji medialnych". - Nic do nas nie wpłynęło - powiedział w poniedziałek rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. Sikorski w poniedziałek w Brukseli mówił dziennikarzom, że nie rozmawiał o sprawie ze swym niemieckim odpowiednikiem ani podczas trwającego posiedzenia szefów MSZ, ani nieformalnie. W niedzielę izraelski dziennik "Haarec", powołując się na anonimowe polskie źródło, podał, że Polska czuje się zakłopotana i schwytana w potrzask między dwoma państwami, które uważa za przyjaciół - czyli Izraelem i Niemcami. Sprawa stawia Polskę w trudnej sytuacji pod względem politycznym i prawnym - ocenia ekspert prawa europejskiego na Uniwersytecie w Hanowerze prof. Henning Radtke. - Zdaniem tego rozmówcy z politycznego punktu widzenia sytuacja ta jest "niezmiernie trudna dla Polski, szczególnie jeśli faktycznie chodzi tu o funkcjonariusza służb wywiadowczych innego kraju" - powiedział Radtke. - Dla Europejskiego Nakazu Aresztowania nie ma znaczenia, że zatrzymany, którego wydania żąda jedno państwo UE od drugiego państwa UE, sam nie jest obywatelem żadnego z nich. Liczy się to, gdzie miało dojść do przestępstwa. Tworzącym ENA chodziło właśnie o przyspieszenie procedury - powiedział prof. Zbigniew Ćwiąkalski - karnista, b. minister sprawiedliwości. Jak podkreślił, względy polityczne mogą wchodzić w grę w całej sprawie, ale dla sądu nie powinny mieć znaczenia. - To nie jest ekstradycja, gdzie dane państwo może się sprzeciwiać wydawaniu swoich obywateli. To na tym polega, żeby było skuteczne i jeśli są przesłanki - sąd nie ma wielkiego manewru - dodał. Jak podkreślił, państwo Izrael w postępowaniu przed sądem ws. ENA, nie jest w żaden sposób reprezentowane. - Sprawa jest między Niemcami - które chcą wydania obywatela - a Polską. Państwo Izrael może mieć jedynie - i pewnie będzie chciało mieć - wpływ na to, jaki adwokat będzie reprezentował tego obywatela - dodał. Zaznaczył zarazem, że dla prawa nie ma żadnego znaczenia, iż zatrzymany na Okęciu miałby być człowiekiem izraelskich służb specjalnych. - Oczywiście ma to znaczenie od strony politycznej, zapewne wywoła naciski dyplomatyczne - ale dla sądu znaczenia mieć nie powinno - dodał. Natomiast mec. Łukasz Chojniak (pracujący też na Wydziale Prawa i Administracji UW) podkreśla, że skoro obywatel Izraela został zatrzymany, znaczy to, iż nie wylegitymował się paszportem dyplomatycznym lub konsularnym - co uniemożliwiałoby aresztowanie go i wydanie na mocy ENA. Nie stosuje się ENA m.in. jeśli przekazanie zatrzymanego innemu krajowi UE naruszałoby wolności i prawa człowieka i obywatela, albo jeśli nakaz wydano w związku z przestępstwem popełnionym bez użycia przemocy z przyczyn politycznych. Mec. Chojniak zauważa, że sprawa stałaby się bardziej skomplikowana, gdyby Niemcy - którzy żądają od Polski wydania im obywatela Izraela - chcieli go potem przekazać Dubajowi - jak informują media. - Wówczas polski sąd miałby pole manewru i mógł oceniać, jak wyglądałby proces obywatela Izraela w Dubaju. Ale z tego co wiemy, chodzi o przekazanie obywatela Izraela z Polski do Niemiec, aby osądzić go w Niemczech. W tej sytuacji sąd raczej ruchu nie ma, i sądzę, że nasi partnerzy z Izraela raczej to rozumieją - ocenił. Procedura mówi, że polski prokurator - reprezentujący formalnie prokuraturę państwa, które wnosi o ENA - przesłuchuje zatrzymanego i pyta go, czy zgadza się na zastosowanie nakazu. Jeśli tak, zatrzymany zostaje przekazany innemu krajowi w 10 dni. Jeśli nie wyraża zgody - decyzja polskiego sądu powinna zapaść w 60 dni, a w szczególnie zawiłych sytuacjach - w 90 dni.