Autorem zawiadomienia w tej sprawie był Michał Dzięba - dawny pracownik biura PO i asystent ministra skarbu. Dzięba w 2018 roku oskarżył Rafała Trzaskowskiego o to, że ten nielegalnie finansował kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego. Według Dzięby, Trzaskowski miał przyjąć 150 tys. zł od znajomego biznesmena Marcina Cioka. Jak informuje Onet, śledczy z Warszawy zwlekali z podjęciem decyzji co do śledztwa. W maju dochodzenie zostało przeniesione do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim. Śledztwo jest na wstępnym etapie. Wykonano już pewne czynności, ale nie możemy na razie mówić o szczegółach - mówi prokurator Witold Błaszczyk w rozmowie z Onetem. Prokuratura Krajowa tłumaczy, że przeniesienie było związane z "obciążeniem warszawskiej jednostki ilością prowadzonych spraw". Zastanawia mnie po prostu, dlaczego prokuratura zwlekała tak długo z podjęciem jakiejkolwiek decyzji - powiedział Trzaskowski zapytany przez Onet. Podkreślił, że o wszczęciu śledztwa dowiedział się dopiero od dziennikarzy. Dzięba wcześniej oskarżał także Trzaskowskiego o zażywanie narkotyków, lobbing i romans ze stażystką. Po tym jak jednak dzisiejszy prezydent Warszawy złożył akt oskarżenia, Dzięba przystał na ugodę i przeprosił. "Przed sądem przeprosiłem za zniesławiające Rafała Trzaskowskiego sformułowania dotyczące jego życia prywatnego. W tym zakresie zakończyłem swoją krucjatę. Być może nigdy nie powinienem tych wątków poruszyć. Nie wycofuję się z treści, jakie zawarłem w zawiadomieniu do prokuratury" - mówi Onetowi.